Strony

środa, 30 marca 2016

30-03-16, Paryż

Bonjour !
Witaj pamiętniczku ..., jak się pewnie domyślasz czuję się nie za fajnie. Ani źle ani dobrze, tkwię w otchłani obojętności wokół mnie starając się przekonywać ludzi, że wszystko ze mną w jak najlepszym porządku.O jak poetycko mi to wyszło... . Nawet nie wiesz jak bardzo emocjonujący dzień dziś miałam.... . W zasadzie nie mniej niż wczoraj, kiedy to Władca Ciem oświadczył mi, że spodziewam się córki , a żeby było fajnie to on ją zabije. No, ale zacznijmy od początku, bo się jeszcze zgubię w morzu moich myśli. Przykrą prawdą jest to, że przerwa świąteczna się skończyła i powróciło takie zło zwane szkołą przed którym nawet Biedronka się nie uratuje niestety. Z tej racji moja mama obudziła mnie o 6.05 przynosząc mi ciepłe kakao jak co rano. Jako, że lekcje miałam na 8.55 to poleżałam jeszcze troszkę . O 6.35 wzięłam szybki prysznic i zajrzałam do szafy. Postanowiłam włożyć na siebie czarne rajstopy i sukienkę w kolorze bordo oraz ciemny, lekki sweterek. Włosy spięłam w moje zacne dwie kiteczki i wzięłam się za swoją twarz, na którą nałożyłam podkład antybakteryjny i puder matowy. Kiedy uznałam, że już jestem gotowa postanowiłam iść na autobus. Dotarłam bezpiecznie na przystanek i tam wsiadłam w swój bus. Wysiadłam przystanek wcześniej, żeby przejść się sam na sam ze swoimi szalonymi myślami galopującymi w mojej głowie. Przez 15 minut drogi i tak średnio wymyśliłam coś sensownego na swoją przyszłość, więc musiałam zacząć udawać, że wszystko okej. Poza Adrienem nikt nie mógł wiedzieć, nawet Alya . W wejściu do szkoły od razu wpadłam na Nin'a i Adriena. Mój chłopak chwycił mnie za rękę i zaprowadził pod klasę. Usiedliśmy pod drzwiami i średnio którekolwiek z nas chciało coś powiedzieć,więc Adrien przysunął się bliżej mnie i położył mi dłoń na brzuchu. Zapewne, gdyby coś takiego miało miejsce za kilka lat to skakałabym z radości, ale teraz? Miałam ochotę się rozpłakać i nigdy nie wyjść ze swojego pokoju.
-Myślałaś już jak ją nazwiemy ? - wypalił w pewnym momencie Adrien.
-Żartujesz, czy jak ?
-Nie... , Mari musimy się z tym oswoić i normalnie żyć...
-Wiem... przepraszam..., zawsze chciałam, żeby moja córka miała na imię Emma.
-Śliczne imię, podoba mi się. - tu mój chłopak się zaśmiał i dał mi buziaka w czółko, a ja odwróciłam twarz w drugą stronę.-Ehh..., nie martw się Mari.... .
-Tak...
-No już... kocham Cię wiesz?
-Tak, wiem... .
I zamilkłam. Normalnie w to nie wierzyłam. Gdyby dawna ja usłyszała, że Adrien mnie kocha to piszczałaby chyba z pięć minut i nie mogła się odezwać, a teraz podeszłam do tego z takim chłodem, że wprost sama w to nie wierzyłam. Na dobry początek dnia okazało się, że dzwonek szkolny nie działa i sami musimy pilnować sobie czasu o ile kiedykolwiek chcemy po ludzku wyjść ze szkoły.Pierwszy był francuski, więc usiadłam sobie obok Adriena, bo pani Jessen nie przywiązywała większej uwagi do tego na jakich miejscach siedzimy.W połowie lekcji mnie zemdliło i poprosiłam Adriena, żeby poszedł ze mną do pielęgniarki albo łazienki. Mój chłopak dyskretnie zapytał wychowawczynię czy możemy wyjść i zaprowadził mnie do gabinetu pielęgniarki.Jak to w szkołach nasza pielęgniarka była dość niesympatyczną, starszą kobietą preferującą jedynie zastrzyki. Delikatnie zapukałam do drzwi jej pokoju i weszłam razem z Adrienem.
-O co chodzi? - spytała chłodno kobieta mierząc nas morderczym spojrzeniem.
- Mocno mnie mdli i kręci mi się w głowie.- odparłam.
- Tak, tak. Usiądź sobie , zaraz podam Ci delikatne lekarstwo w zastrzyku. - tu zaczęłam rozważać kompetencje tej kobiety ,, Kręci mi się w głowie, podam Ci lekarstwo, najwyżej zemdlejesz.''
Podwinęłam rękaw swojego sweterka i poczułam dłoń Adriena w swojej drugiej dłoni. Mój uroczy Kotek chyba myślał, że się boję zastrzyku.Nie odezwałam się nawet, bo chciałam, żeby był obok. Po chwili uczułam niewielkie ukłucie w prawej ręce i to jak Adrien dzielnie mnie obejmuje przykładając wacik do mojej ręki z milimetrową dziurką po igle. Pielęgniarka zostawiła nas samych, bo jak to ujęła, musiała załatwić coś ważnego z dyrektorem. Nie zdziwiłabym się, gdyby chciał ją zwolnić. Wróciliśmy do klasy po niecałych 15 minutach. Nauczycielka zapytała czy czuję się troszkę lepiej, a ja skinęłam przytakująco głową. Zajęliśmy swoje miejsca. Na drugiej z rzędu lekcji francuskiego dyrektor przyprowadził do klasy jakąś nową uczennicę. Dziewczyna była mniej więcej mojego wzrostu, miała długie blond włosy i zielone oczy, a przy okazji bardzo przypominała mi żeńską wersję Adriena, który chyba sam to zauważył. Pani przedstawiła nam ją jako Anais. Uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła przyjemny gest i usiadła w rzędzie przede mną. Po lekcjach stwierdziliśmy z Adim, że ją poznamy, więc zaproponowaliśmy jej wspólne lody. Dziewczyna lekko się zawstydziła, ale ostatecznie przyjęła propozycję. Tak , więc zaraz po naszych zajęciach, punktualnie o 14.30 siedzieliśmy już przed małą kawiarenką. Anais była wprost przemiła. Okazało się, że mieszka ona tylko z matką i nie ma zbyt wiele pieniędzy. Zapłaciłam za jej porcję lodów z własnej woli , nie chciałam by traciła cenne pieniądze na takie błahostki.
- A jak Ci idzie z nauką? - spytał w końcu Adrien.
-Mam sporo zaległości, ale jakoś daję radę. W zasadzie najgorzej chyba idzie mi z chemią. - odparła dziewczyna.
- Jeśli Marinette nie będzie miała nic przeciwko, to możemy się przejść dzisiaj do Ciebie i się pouczyć.- zaproponował mój chłopak, a ja z chęcią się zgodziłam. Nie miałam powodu do zazdrości. Anais i Adi odprowadzili mnie do domu i ruszyli w kierunku małej chatki należącej do mamy Anais, która umieszczona była na obrzeżach wschodniej części Paryża. Moja mama od razu powitała mnie przepysznym obiadem w postaci ciepłego rosołu, a ja stwierdziłam, że muszę poczytać co mogę, a czego nie powinnam jeść w ciąży. Po posiłku wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Podłączyłam telefon do ładowarki, a sama rozsiadłam się z książkami przy biurku. Szybko ogarnęłam niemiecki, który był dodatkowym językiem w mojej szkole oraz ćwiczenia z chemii. Niestety reakcja stącania raczej nie była moją mocną stroną, więc posiedziałam troszkę za nim zrobiłam te ćwiczenia. Potem średnio miałam co robić, także zabrałam się za projektowanie nowych ubrań, w końcu zmęczona padłam na łóżko i zrobiłam sobie 30 - minutową drzemkę. Obudził mnie alarm w telefonie, który przypominał mi o patrolu z Czarnym Kotem. W mgnieniu oka stałam się ''ciężarną'' Biedronką i wyskoczyłam przez okno dachowego. Mojego Czarnego Kotka spotkałam na tym samym dachu co zawsze. Po przechadzaliśmy się troszkę, aż doszliśmy do domu Anais. Zauważyłam , że jest zniszczony.
-Adrien atak, dom Anais ! - krzyknęłam wskazując palcem.
-A właśnie.... Biedronsiu... to nie atak...
-Słucham?
-Bo kiedy byłem u Anais ... i właśnie tę chemię ćwiczyliśmy..., to no... to bardzo zniszczony dom, w dodatku z drewna i ... zaczął się walić od jakiegoś uderzenia..... i przemieniłem się , żeby uratować... Anais ...
- WIDZIAŁA JAK SIĘ PRZEMIENIASZ ?! - krzyknęłam w nerwach i złości, która zalała całą mnie.
-No, tak... ale...
- BEZ ALE. DOSKONALE WIESZ, ŻE NIKT NIE MOŻE ZNAĆ NASZEJ TAJEMNICY ! MOŻE O MNIE TEŻ WIE ?
-Ehh......
-ADRIEN CO TY NAJLEPSZEGO ZROBIŁEŚ ? CO JAK KOMUŚ POWIE? POMYŚLAŁEŚ W OGÓLE ?
-A ty pomyślałaś, że ona mogła stracić życie ?! -pierwszy raz Adrien podniósł na mnie głos.
- TAK, ALE MOGŁEŚ WYBIEC I WRÓCIĆ JAKO CZARNY KOT ! NIE ZNASZ JEJ !
- Co jeśli znam ?
-PRZESTAŃ GADAĆ BZD.....- tu zaczęło mi brakować tchu i zakręciło mi się przed oczami. Zapomniałam ciąża = brak stresu. No to pięknie.. to dopiero 4 dzień odkąd wiem, a 2 miesiąc z tego  co policzyłam, bo moc Pszczoły nigdy nie tworzy dziecka od postaw tylko na pewnym już poziomie, a ja się wywracam z nerwów.
- Biedrona, co jest ? -spytał Adrien chwytając mnie za rękę tak , żebym nie spadła z dachu.
-Słabo.....
Nagle znikąd pojawiła się obok nas biała postać. Długie jasne blond włosy spływały po jej ramionach. Ubrana cała na biało i z sowią maską. Czy to możliwe ? Miraculum? Nie... przecież nie ma czegoś takiego jak Miraculum sowy... a może Akuma ? Nie.. nie było ataku.
-Uspokójcie się ! - powiedziała podchodząc do mnie i jednym ruchem sprawiając, że poczułam się dużo lepiej, moc uzdrowienia. - Yhh.... Marinette, nie miej za złe Adrienowi , że mi powiedział.
- Anais ?! - krzyknęliśmy zdziwieni razem z Adrienem.
- Tak... otóż poza głównymi Miraculami są jeszcze cztery słabsze, nigdy nie uwzględnione w księdze Mistrza Fu. Ja otrzymałam Miraculum Sowy , poza nim istnieją jeszcze Kwamii dla wilka, wiewiórki i Jeża. Każdy ma inną moc, ale żadna z nich nie posiada takiej siły jak te wasze . Nie mogę nic nikomu o Was pisnąć, bo sama jestem zobowiązana tajemnicą, a ... wiedziałam, że Adrien to Czarny Kot już wcześniej, bo byłam przy tym jak Mistrz Fu podrzucał Wam Miracula.
- Całe szczęście Adriena. - powiedziałam. - No już się nie gniewam, Anais mnie przekonała Kocie. - powiedziałam w reakcji na smutną minkę Czarnego Kota, który wydawał się bardzo żałować. - Nic się nie stało, ale... co teraz z Anais? Ona i jej mama nie mają, gdzie mieszkać.
-Mama mieszka u dziadków, a co ze mną nie wiem.
- Dzisiaj przenocujesz u mnie. - powiedziałam. - A jutro zobaczymy .
- Dziękuję.
Sowa pomogła mi wstać, a mina Adriena mówiła wyraźnie ,, No i teraz to już jej nie wycałuje, jak Anais tam mieszka.'' Zaśmiałam się pod nosem. Pochodziliśmy jeszcze troszkę po mieście, ale nie zapowiadało się na jakikolwiek atak Władcy Ciem, pewnie też wrócił do szkoł......ee........ pracy. To, tak więc Adrien zaprowadził nas do domu, a sam myknął przez okno do siebie. Zapytał mnie tylko na ucho jak nasza córeczka, a ja się uśmiechnęłam i powiedziałam, że raczej dobrze. Przez chwilę miałam wrażenie, że już jesteśmy całkiem dorośli. Zaprosiłam Anais do mojego pokoju i uprzedziłam mamę , że nocuje u nas nowa koleżanka. Całe szczęście nie miała nic przeciwko. Rozłożyłam na ziemi śpiwór dla Anais.Przebrałyśmy się w koszule nocne i usiadłyśmy na moim łóżku postanawiając jeszcze troszkę pogadać przed snem.Nasza rozmowa przebiegała całkiem normalnie. Mówiłyśmy o tym o czym mówią nastolatki... ubrania, chłopacy.... aż nagle....
- Jesteś w ciąży? - zapytała mnie Anais, a ja aż podskoczyłam.
-Nie.... - starałam się skłamać, ale coś mi nie wyszło.
-Widzę przecież. Masz lekkie zaokrąglenie w okolicy podbrzusza, słabniesz z nerwów.... drugi miesiąc... na moje oko....ale z kim, skoro z Adrienem jesteś krócej ? - spytała czule przechylając głowę, a mi spłynęła łezka po policzku.
- To troszkę inaczej..... .
Opowiedziałam Anais o wszystkim , w gruncie rzeczy mogłam ufać posiadaczce Miraculum o rzadkim występowaniu. Przytuliłyśmy się ,a moja nowa znajoma powiedziała, że mimo, że nie jest zbyt bogata to chętnie nam pomoże. Podziękowałam jej i od łez przeszłam do śmiechu. W gruncie rzeczy zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Chyba zaakceptowałam pewne fakty i przez chwilę nawet się cieszyłam ze wspólnej przyszłości z Adrienem. Około 21.40 położyłyśmy się spać, ja oczywiście chwyciłam Ciebie, pamiętniczku i tak oto piszę. Mam nadzieję , że to wszystko się jakoś poukłada. Uwielbiam w Tobie pisać . Bonne nuit !
                                                                   ~ Marinette

***
Przepraszam, że tak późno....ale no, cóż... szkoła ;-; Z góry wielkie sorry za możliwe błędy ortograficzne i interpunkcyjne ;-; Jutro postaram się wcześniej napisać ;-; Mam nadzieję , że się podobało , dajcie znać w komentarzu i do zobaczonka ! 
                                                                                 ~ Agathe;3 

2 komentarze:

  1. Uhu \(*-*)/
    Robi się ciekawie.
    A ja WCALE nie podejrzewam kim jest Anais XD

    OdpowiedzUsuń