Strony

czwartek, 31 marca 2016

31-03-16

Bonjour mon journal !
Witaj pamiętniczku ! Moje samopoczucie na dzisiaj... ? Jest w miarę okej pod kątem psychiki i tak samo fizycznie, aczkolwiek troszkę boli mnie głowa. To nic, co Marinette nie zabije to Marinette wzmocni, a gorzej i tak chyba być nie może patrząc z punktu ciężarnej superbohaterki w wieku 15 lat. Mama jak co dzień obudziła mnie ciepłym kakao już o 6.05 . Zaspana wypiłam ciepły napój i zeszłam obudzić Anais, która jeszcze smacznie chrapała. Dziewczyna usiadła na śpiworze i przeciągnęła się. Już po chwili jej zmęczoną twarz rozświetlił cudowny, śnieżnobiały uśmiech w stylu.... Adriena. Ja pierwsza udałam się do łazienki, a potem wpuściłam tam Anais. Na dzisiaj wybrałam szarą, rozkloszowaną spódniczkę, czarne rajstopy i bluzkę w paski. Na całość zarzuciłam lekki czarny sweterek. W momencie, w którym Anais wyszła z łazienki całkiem gotowa ja właśnie kończyłam upinanie mych włosów w logiczną całość. Zbiegłyśmy razem na śniadanie. Mój tato wręczył nam świeże rogaliki z Nutellą i ruszyłyśmy do szkoły. Zdecydowałyśmy się na spacer, bo pogoda zdecydowanie dopisywała. Mimo wczesnej pory słońce już świeciło, a ciepłe powiewy wiatru przyjemnie muskały nasze twarze. W dość przyjemnej atmosferze przy rozmowie o kotach i nie mam tu na myśli swojego chłopaka obie bezpiecznie dotarłyśmy do gimnazjum. W progu spotkałyśmy panią Jankness i się z nią przywitałyśmy. Kobieta powitała nas ciepłym uśmiechem. Pewnym krokiem przeszłyśmy po korytarzu do mojej szafki. Odłożyłam w niej swoje rzeczy, a tak się uroczo składało, że dyrektor przydzielił mojej nowej znajomej szafkę tuż obok mnie i Aly'y. Na całe szczęście dzwonek zaczął już działać, a my stawiłyśmy się pod klasą punkt 8.00 . Zdążyłam się przywitać z Adrienem i w mgnieniu oka rozpoczęła się lekcja. Zaczynałam biologią. W zasadzie nie robiliśmy na niej nic ciekawego, bo rozpoczynaliśmy nowy temat i pani rozdawała sprawdziany. Ku mojemu zdziwieniu dostałam aż 5- . Jak na Biedronkę to bardzo dobry wynik. Potem miałam mieć informatykę, ale w związku z nieobecnością nauczycielki mieliśmy zastępstwo z instruktorem tańca, który przez równe 45 minut cisnął mnie i Adriena pod względem tanga, które mieliśmy wystawić na zawodach za tydzień. Spoceni trafiliśmy na język angielski, który jak zawsze wydawał mi się niebotycznie nudny...... . Francuski i chemia jakoś mi zleciały, a na niemieckim całkiem dobrze się bawiłam. Lekcje zakończyłam matematyką, na której zrobiliśmy sobie małą powtórkę przed jutrzejszą klasówką. Zadowoleni uczniowie włącznie ze mną wyszli ze szkoły już o 14.30 , co jak na uczniów naszego gimnazjum było dość wczesną porą. Adrien od razu po lekcjach porwał mnie na spacer, bo tak się składało, że Anais akurat miała jakieś korepetycje, a jako, że Sowy odznaczają się inteligencją to załapała od razu jak wrócić do mojego mieszkania. Szłam, więc z Adrienem po cichym parku, w którym życie było tak spokojne jak po śmierci. Złe porównanie, wiem, ale nie mam dziś sił na myślenie o gramatyce . Mniej więcej o 15.20 opuściłam mojego Kotka i poszłam do domu. Na miejscu zastałam już Anais czekającą w kuchni za obiadem. Dosiadłam się do niej i powiedziałam mamie o sytuacji Anais i o tym , że chciałabym jej pomóc. Mama bez wahania się zgodziła. Od zawsze była dobrodusznym człowiekiem, który zrobił by wszystko dla dobra innych. Po posiłku, którym okazało się być wyśmienite spaghetti z serem postanowiłyśmy iść się pouczyć . W niecałe 15 minut odrobiłyśmy zadania domowe, a potem z czystym sumieniem mogłyśmy powtarzać na klasówkę z matmy. W pewnym momencie matematyczną zadumę przerwała nam olbrzymia twarz Czarnego Kota trzymającego w ustach różę. Wyraźnie widziałam jego rozemocjonowanie, więc otworzyłam mu okno i po wejściu pozwoliłam mu się przemienić w Adriena, po czym dałam Plagg'owi wielki kawał sera, a Tikii ciasteczko.
- Dla Ciebie mon Lady ! - powiedział Adrien podając mi kwiat i całując mnie w dłoń.
-Ojejku, uroczy jesteś Kocie. - odparłam z rumieńcem na twarzy i dałam mu buziaka w policzek.
-Świetny wybór ! - powiedziała Anais przyglądająca się róży utkwionej w mojej dłoni.
-Merci. - odparł Czarny Kot, a na widok dziewczyny jego twarz przybrała taki wyraz jakby ducha zobaczył. - Słuchajcie muszę Wam coś powiedzieć !
-Tak, domyślam się Kiciusiu, bo wpadłeś aż godzinę przed patrolem. - dopowiedziałam i wszyscy usiedliśmy na mojej kilkuletniej kanapie w odcieniu pudrowego , wręcz księżniczkowatego różu.
- A więc? - spytała Anais zachęcając Adriena do wydania z siebie odgłosu.
- A więc... wkradłem się dzisiaj do pokoju ojca, próbując zobaczyć co kryje się za obrazem mojej matki na ścianie i przy okazji poszperałem w jego biurku. Jest na delegacji, a jako, że sam jestem w domu to z czystym sumieniem mogłem sobie poczytać i znalazłem papiery adopcyjne ! - mój chłopak pobladł na twarzy spoglądając na Anais, a ja chyba wiedziałam do czego zmierza. - Anais.... jesteśmy rodzeństwem... - powiedział w końcu chwytając mnie za rękę z niewiadomej przyczyny .
-Ale.... jak to ? - wydukała z siebie zaskoczona dziewczyna... - A co z mamą?
- Ona... zwiała kilka lat temu przed ojcem. Do dzisiaj pamiętam co mi powiedziała..... ,, Nigdy nie poddawaj się , kimkolwiek ono by nie było to walcz ze złem i żyj jak Adrien, nie jak Gabriel.'' - powiedział z zaszklonymi oczami. Widziałam, że walczy ze łzami, ale byłam pewna, że ich nie ujawni w towarzystwie dwóch kobiet, ee..... trzech....licząc Emmę.
-Co teraz? - zapytałam przerywając głuchą ciszę.
- Ehh.... Anais zamieszka u mnie, Twoim rodzicom trzeba powiedzieć o Emmie, musimy się przygotować do walki i do rodzicielstwa....dać radę...- odpowiedział mi Adrien, a Anais położyła mu dłoń na ramieniu.
-Co by nie było, jestem z Wami, a Emma już ma super ciocię . - powiedziała pocieszająco siostra mojego chłopaka z wyraźnym uśmiechem.Przez chwilę oswoiliśmy się z myślami, a potem już w miarę napięcie się rozpłynęło. Znowu się uśmiechaliśmy, a moja mama poczęstowała nas nowym rodzajem ciastek, które wprowadziła właśnie do cukierni. Mniej więcej o 18.00 wszyscy się przemieniliśmy,a ja miałam okazję ujrzeć Kwamii Sowy. Była to oczywiście mała, urocza, napuszona sówka o przeuroczym głosie. Przez moje okno dachowe wybiegliśmy na dach i zaczęliśmy się przechadzać uliczkami , ee.....dachami Paryża. W pewnym momencie ujawiła się nam postać, która przedstawiła się jako długowłosa. Faktycznie postać ta była z pewnością kobietą o nienaturalnie długich włosach, w których więziła przypadkowych mieszkańców Paryża. Jej Akuma z pewnością znajdowała się w spince, która jakoś utrzymwała te tony kłaków. Troszkę się z nią pomęczyliśmy, Sowa cały czas nam pomagała, rzucała pomysły czy błyskotliwe uwagi, inteligencja była jej mocą, to na pewno. Po mniej więcej 45 minutach przy pomocy swoich mocy uwolniłam Akumę i mieszkańców Paryża. Padło nasze tradycyjne ,, ZALICZONE '' , które tym razem wypowiedzieliśmy w trójkę. Potem Adrien sprawdził czy aby na pewno dobrze się czuję, a ja tylko skinęłam na niego głową. Anais stwierdziła, ze ona poleci do Adriena, a my mamy się zająć sobą. Ucieszyłam się, lubiłam spędzać czas z moim kochanym chłopakiem.Kotek wskazał Sowie drogę i wrócił ze mną do domu. W moim pokoju przybraliśmy ludzkie postacie i nakarmiliśmy nasze Kwamii. Adrien uśmiechnął się najszerzej jak mógł i zaczęliśmy się całować. Potem odeszłam kawałek i stanęłam przed lustrem. Zauważyłam, że te magiczne ciąże dość szybko przybierają należne objawy. Nawet pod moją bluzką było widać niewielkie zaokrąglenie.Adrien objął mnie od tyłu w pasie i oparł swoją głowę na moim ramieniu. Pogłaskał mój brzuch, mówiąc, że mnie kocha, a ja się w niego wtuliłam. Z nikim nie czułam się tak bezpiecznie jak z nim i nieistotne to, że byliśmy parą kilka tygodni, ja znałam go dłużej i mogłam mu zaufać.Siedzieliśmy tak chyba do 22, aż w końcu uznaliśmy, że trzeba się rozstać. Za równo ja jak i Emma dostałyśmy buziaka od Adriena na pożegnanie i już go nie było. Nagle przeszedł mnie jakiś dziwny dreszcz samotności. Fala smutku... ehh te wahania nastrojów. Wtuliłam się pod kołdrę, a Tikii od razu przytuliła się do mojego rozpalonego policzka. Chwilkę się pośmiałyśmy, a potem moje kochanie Kwamii zasnęło. Ja w sumie też już się zbieram.. Bonne nuit !
                                                                                                            ~ Marinette
***
Dzisiaj troszkę wcześniej, bo mniej lekcji miałam :3 Mam nadzieję, że się podobało, dawajcie mi znać w komentarzu, a jeśli macie jakieś pomysły to piszcie , piszcie :3 Przypominam o KONKURSIE ! Do zobaczenia jutro moi Biedronkowicze !
                                                                        ~ Agathe;3

7 komentarzy:

  1. Super!!! A kiedy Marinette powie rodzicom o Emmie? Tak ciekawość mnie zżera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merci :3 Zapewne, kiedy już nie będzie miała wyboru, bo jak tam piszę objawy przy '' magicznej'' ciąży pojawiają się szybciej niż normalnie .-. :3 Zapraszam do dalszego czytania :3

      Usuń
  2. Ciekawe jak zareagują rodzice Mari? o.e
    Ciekawe czy Mari powie im o ,,gwałcie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powie :P <3 Zdradzę Ci to :P Wymyśli coś innego, co wniesie pewne komplikacje xD Jak to Mari xD A co do rodziców... to sama się przekonasz :3 <3

      Usuń
  3. Ponownie komentuję, gdyż... Kto mi zabroni?
    Mai: Agathe.
    No w sumie może... ;-; Ale chyba tego nie zrobisz mi no nie? ;-;
    Mai: Zabroń! Ona na to zasługuje!
    Czemu? ;-; Nie wystarczy mój zły humor? ;-;
    Mai: Nie.
    A idź ty pomiocie Szatana.
    Mai: Nie mam ochoty plus... Ja JESTEM Szatanem...
    A no zapomniałam, że Lucek przeszedł na emeryturę...
    Mai: Może też jest w ciąży?
    Żywieniowej wiesz?
    Mai: A no gruby to raczej nie jest... Nawet nawet wygląda...
    Jakie paczałki? *.*
    Mai: Czarne.
    Bue... Dobra... Zeszłyśmy z tematu jak to my...
    Mai: Normalka.
    No ale co do rozdziału to... Fajny... Powiem, że wręcz zacny milordzie. Adrien taki romantyczny...
    Mai: Że aż rzygać mi się chce...
    Bywa. Tylko nie w moim pokoju. Plus... DZIEWCZYNO JAK TAK DALEJ PÓJDZIE TO CUKRZYCY DOSTANĘ! I CO WTEDY?! BĘDZIESZ PŁACIĆ ZA LEKI!
    Mai: A wszystko wyda na kocią karmę...
    Smaczna jest ;-;
    Mai: Jaki normalny człowiek je kocią karmę?
    A kto mi zabroni? W dodatku... Ja nie jestem normalna... ._.
    Mai: A no tak...
    W sumie... Ciekawe jak będzie wyglądać rozmowa Mari z rodzicami o tym dziecku...
    Mai: Tsa... Ciekawe...
    No cóż czekam na dzisiejszy rodział. Razem z Mai oczywiście. ;) Może do jego czasu będę miała lepszy humor i się bardziej rozpiszę?...
    Mai: Ty się lepiej bierz za opowiadanie...
    Mam już trochę...
    Mai: Mało...
    Spokojnie... Napiszę je... Chyba. xD
    Mai:...


    Do później.

    Pozdro Neko Echia i Mai Musicrose.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hhaha , wasze dialogi są najlepsze :P <3 Ja wiem ;_; Ja sama mam cukrzycę jak to piszę , więc chyba czas zmniejszyć ilość czułości przy tej dwójce ;-; Rozmowa z rodzicami? Ciekawa będzie, ale jeszcze na nią poczekacie :P <3 Nie martwcie się... nikt tutaj nie jest normalny xd Ja też nie xd Co do komentowania to sorry Mai, ale już Was polubiłam i nie zabronię komentowania :c Chyba, że mnie rozczarujecie xd Ale puki co to do zobaczonka dzisiaj wieczorkiem :D <3

    OdpowiedzUsuń