Strony

środa, 20 kwietnia 2016

20-04-16, Paryż

Bonjour mon journal !
Jak się masz pamiętniczku? Jakimś cudem jeszcze troszkę i pojawi się 40 wpis w Tobie ! Niewiarygodne jak szybko leci ten czas! Puki co mamy 20 kwietnia 2016 roku. Niestety ostatni dzień wolny. Trzecioklasiści zdążyli już napisać egzaminy, a dla reszty uczniów oznacza to marne wydarzenie zwane powrotem do szkoły. Całe szczęście tylko na dwa dni ! Potem mamy weekend, w którym mam zamiar się wybrać do babci.... a od poniedziałku jadę na trzydniową wycieczkę ! Wprost nie mogę się doczekać! Przejrzałam dokładnie ofertę i stwierdzam, że już mi się podoba. Uwielbiam wszelkiego rodzaju wyjazdy, a ten wprost kusi dobrą zabawą i mnóstwem atrakcji. Dodatkowo w pokoju będę z Alyą ! To będzie cudowne wydarzenie ! Wracając do dnia dzisiejszego to odwiedzała mnie właśnie moja przyjaciółka. Z tej okazji postanowiłam nie spać do nie wiadomo której i posłuszna budzikowi wstałam już o 9.00 . Tikii wybrała mi ubrania, a ja w tym czasie wzięłam orzeźwiający prysznic, który całkowicie zdołał mnie rozbudzić. Potem owinięta purpurowym ręcznikiem stanęłam przed lustrem i ogarnęłam zarówno swoje zaspane oblicze jak i potargane, fiołkowe włosy układające się we wszystkie strony świata. Po porannym rytuale doprowadzania siebie do stanu normalnego poszłam się ubrać w kreację przygotowaną przez moje Kwamii . Małe stworzonko miało spore wyczucie stylu jak na magiczną istotkę. Tym razem miałam na sobie luźny, biały T- shirt, który nie opinał mi lekko wystającego brzucha, czarną marynarkę, melonik w tym samym kolorze i ciemnoszare spodnie. Na stopy wsunęłam kolorowe, wzorzyste tenisówki. O dziwo wyglądało to lepiej niż się spodziewałam. Patrząc na zegarek doszłam do wniosku iż do przyjścia Alyy zostało troszkę czasu i zdążę jeszcze wysprzątać zasyfiony pokój. Konkretniej mówiąc wyjechałam dywan, który gromadził wszystkie kolory nici używanych do moich projektów i starłam kurze z mebli. Pościeliłam jeszcze łóżko, a potem przypomniałam sobie o śniadaniu. Punkt 9.30 byłam na dole i odbierałam od mamy talerz z bułką, która nadziana była czekoladowym kremem. Pychota ! Jak ja uwielbiałam mieć rodziców cukierników.... nawet nie zdajecie sobie sprawy ile korzyści z tego czerpały moje kubki smakowe radujące się na widok każdej słodyczy jaką rodzice wypiekali. Znowu się rozmarzyłam... wybacz mi pamiętniczku, ja po prostu nie umiem napisać czegokolwiek szybko i treściwie. Alya zapukała do moich drzwi mniej więcej około 10.45 . Stwierdziłyśmy, że mamy ochotę na jakieś przekąski, więc chwyciłam szybko portfel i poszłyśmy do najbliższego supermarketu po jakieś śmieciowe żarcie. Zabrałyśmy ze sobą dwie paczki chipsów [ ser-cebula i papryka ] , coca- colę, sok cytrynowy i papier toaletowy, o który poprosiła moja mama. Po zakupach zadowolone wróciłyśmy do mojego domu. Zaszyłyśmy się z przysmakami u mnie w pokoju, a ja przyniosłam nam kubeczki do napojów. Pogoda za oknem kusiła by wyjść na dwór, a mimo to było dość zimno z powodu chłodnego wiatru. Moja przyjaciółka odpaliła sobie komputer i po chwili śmigałyśmy różne gry. Jak zawsze po połowie wygrywałyśmy, ale od zawsze to ona była i jest większym geniuszem informatycznym niż ja. W końcu oddałam całkowicie sprzęt Alyy, a sama szybko i sprawnie odrobiłam swoje zadania domowe załamując się widokiem... trzech kartkówek.... trzy dni wolne i trzy kartkówki na powitanie. Na szczęście nie było dużo materiału, więc udało mi się go jakoś przyswoić. Ostatecznie zrobiłyśmy sobie parę zdjęć i zdecydowałyśmy się na spacer. Opatulone kurtkami szłyśmy paryskimi uliczkami dyskutując o jeździe konnej, komputerach i słynnym biedroblogu. W zasadzie nie patrzyłyśmy gdzie i po co idziemy, bo nie zmierzałyśmy do jakiegoś konkretnego celu. Same sobie spacerowałyśmy po drodze wpadając na Mai, która chętnie przyłączyła się do dyskusji. Jak zawsze miała swój własny odmienny pogląd. Ona sama była zupełnie różna od innych gimnazjalistów, ale za to ją lubiłam. Przez to, że miała bardzo długie i FIOLETOWE włosy, a jej oczy były w zupełnie tym samym odcieniu wydawała mi się bardzo tajemnicza choć jak bardziej ją poznać to wprost uwielbiała towarzystwo innych osób. Oczywiście o ile je polubiła...., bo jeśli nie to ... oj.... . Alya zwinęła się do domu około 14.30 pod pretekstem wyjazdu na działkę pod Paryżem, a my z Mai rozmawiałyśmy bez przeszkód dalej. Wędrowałyśmy od tematu do tematu. Rozmawiałyśmy ze sobą co najmniej tak jakbyśmy się znały od niepamiętnych czasów choć w rzeczywistości to nie minęły nawet dwa tygodnie odkąd się zobaczyłyśmy pierwszy raz. Jednakże fakt iż posiadała ona miraculum sprawiał, że zwyczajnie jej ufałam, bo Mistrz Fu nie wybierał byle kogo. Z pewnością było w tej dziewczynie coś bardzo tajemniczego i wyjątkowego. Nie chciałam wchodzić w to czym to coś było, ale było i każdy kto zna Mai by mi to przyznał. Możliwe iż to fakt, że ona ma w sobie mnóstwo osobowości... raz jest miła, a chwilę potem wredna i szorstka. Nie wiem, w każdym razie ufam jej i miło się z nią rozmawia. Wszystko co dobre zawsze się kończy, więc w momencie, w którym stanęło nad nami coś w rodzaju zamaskowanego cyrkowca na szczudłach zrozumiałyśmy, że coś jest wyraźnie nie tak. Nie czekając ani chwili rozdzieliłyśmy się i w ukryciu zmieniłyśmy w bohaterki. Potem wybiegłyśmy na przeciw przeciwnika, który przedstawił się nam jako .... ,, Cyrkowiec '' . If you know what I mean........ to się nazywa kreatywność by kibel. Znaczy... Władca Ciem... ale kto był rozróżnił klozet z nim.... . W każdym razie pan Cyrkowiec bardzo uparcie próbował nas przygwoździć do ziemi swoimi szczudłami, co ani troszkę mu nie wychodziło, bo jako superbohaterki miałyśmy silnie rozwinięty refleks i bardzo dobre uniki. Po piętnastu minutach wspólnego tarzania się i grania w kotka i myszkę, postanowił się zjawić nie kto inny jak...... właśnie Kot i Sowa, którzy chętnie podnieśli nas z gleby i pomogli walczyć.
-Nie za późno troszkę? - spytałam ironicznie Czarnego Kota.
-Ani troszkę My lady, musiałem sobie zrobić wielkie wejście. - odparł Adrien broniąc się kijem i mrugając do mnie. - A teraz panienka pozwoli, że zajmiemy się tym oto osobnikiem.
Zrobiliśmy jak powiedział i zaczęliśmy walczyć. Jakoś nie powalały mnie moce Cyrkowca, ale rozpoznałam w nim szkolnego gimnastyka - Joe Styll, który przegrał ostatnio zawody w akrobatyce. Z pewnością to było powodem jego przemiany, bo nic innego co mogłoby go wkurzyć się raczej nie stało choć co ja tam mogę wiedzieć. Po 45 minutach złapałam w końcu zadyszki. Mimo wszystko byłam w ciąży i długi wysiłek nie służył ani mnie ani Emmie, która z pewnością w czasie walk czuła się tak jakby właśnie było trzęsienie ziemi. Znudziło mnie ciągłe robienie uników, więc wykorzystując okazję, że Cyrkowiec spadł ze szczudeł zrzucony przez Czarnego Kota użyłam Szczęśliwego trafu. Dał mi...... piłę.... co ja stolarz ? No nie ważne.... skapnęłam, że szczudła będące na wyciągnięcie mojej ręki są z drewna i rzuciłam się na nie łamiąc je w pół przy użyciu piły. Nawet nie musiałam ich przecinać. Z patyków wyleciały aż DWIE akumy, więc się chwilkę nagimnastykowałam zanim zdołałam je złapać. W tą czy w tą udało mi się to i mogłam przybić z Kotem żółwika mówiąc nasze słynne ,, ZALICZONE'' niczym nasz pierwszy raz wczoraj...... . Nie ważne. Schowaliśmy się gdzieś za naszym gimnazjum i wróciliśmy do ludzkich postaci. Anais zwinęła się do domu, bo stwierdziła iż ma sprawdzian z fizy, a że idzie na rozszerzenie w przyszłości to chce coś umieć zaś ja, Mai i Adrien kontynuowaliśmy spacer parkowymi alejkami. Mój chłopak obejmował moje ramię od lewej strony, a po przeciwnej dreptała Mai, z którą dokończyłam spokojnie temat aborcji. Tak mamy 15 lat i rozmawiamy o wszystkim, więc nie zdziwicie się, że naszym kolejnym tematem była koniunktura gospodarcza kraju i wskaźnik PKB. Momentami odnosiłam wrażenie, że mamy plus minus 65 lat, ale spoglądając na nasze żwawe tępo stwierdziłam iż to nie możliwe. Około 18.00 postanowiłam się zwinąć do domu. Mai poszła w swoją stronę, a Adrien jak zawsze musiał mnie odprowadzić pod same drzwi, mówić jaka to ja cudowna przez 10 minut, przez kolejne 5 minut gadać jak debil do mojego brzucha i dopiero odejść. Nie zapomniał mi oczywiście przypomnieć, że o 19.30 po mnie wraca i idziemy na kolację do ,, La'strady'' , czyli najdroższej paryskiej restauracji, którą finansowo wspomagał dobrze nam znany Gabriel Agreste. Jednym słowem żarełko za darmo i kupa sera dla Plagg'a. Weszłam do mojego pokoju i uświadomiłam sobie, że 1,5 h na przygotowanie się do romantycznej kolacji z chłopakiem to stosunkowo mało, więc poprosiłam Tikii o pomoc. Dałam jej małe ciasteczko z czekoladą, by mogła wrócić do pełni sił, a ona w zasadzie od razu uszykowała mi potrzebne kosmetyki, akcesoria i cały stój. Przyspieszyła moje męczarnie o jakieś 30 minut. Kochane z niej stworzonko. Tak wiem, że już to mówiłam..., ale ja się uwielbiam powtarzać szczególnie jeśli coś lubię. Zauważyłeś to pewnie po moim jąkaniu się przy Adrienie za nim oczywiście zostaliśmy parą, bo teraz to ja się zastanawiałam czemu kiedyś brakło mi przy nim słów, a teraz w zasadzie non stop czymś go zagaduje albo wręcz strzelam jakimś chamskimi i gaszącymi tekstami, które on uważa za urocze. Usiadłam przy biurku przed niewielkim lusterkiem i zaczęłam od makijażu nie chcąc pobrudzić potem ślicznej tiulowej sukienki w ametystowym kolorze, która była opleciona na wysokości talii skórzanym, czarnym paskiem idealnie dopełniającym całość. Na twarzy rozprowadziłam cienką warstwę podkładu, którą lekko przypudrowałam, aby nie wyglądać jak lalka Babie bądź Chloe. Moje wory pod oczami skutecznie zakryłam korektorem, a powieki przyozdobiłam delikatnym, fioletowym cieniem podkreślającym zarówno sukienkę jak i moje oczy. Na policzki dodałam troszkę różu, a rzęsy przeciągnęłam maskarą. Pierwszy raz użyłam na raz aż tylu kosmetyków, ale czego się nie robi by być piękną. Tikii była zachwycona moim makijażem i osobiście wpięła mi w uszy diamentowe kolczyki, które błyszczały czterema odcieniami fiołków. Bardzo w moim stylu. Przejrzałam się w lusterku i dodałam bezbarwną pomadkę, która delikatnie nabłyszczyła moje wargi. Stwierdziłam, że do eleganckiego stroju ani troszkę nie pasują moje dwa niewinne kucyki, więc je rozpuściłam, a potem zaplotłam w kok. Moją twarz okalały dwa lokowane pasma. Dla efektu podpięłam koka spinką w kształcie kokardki i kiedy doszłam do wniosku, że wyglądam okej założyłam sukienkę. Moje kwamii z trudem przyniosło mi ciężki jak dla niej czarny sweterek, którym okryłam ramiona. Na stopy wsunęłam ciemne szpilki.... buty na pięciocentymetrowym obcasie. W tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Moja mama dobrze wiedziała, gdzie idę, więc szepnęła mi do ucha ,, Miłej zabawy kochanie.'' i wypuściła z domu. Adrienowi na mój widok opadła szczęka i nie mógł się odezwać.
- Wow... - wydukał z siebie podając mi bukiet róż.
- Idziemy czy będziemy tak tu stać ? - zapytałam dając mu buziaka w policzek, a on wpuścił mnie do limuzyny. Czarodziejskie, długie auto podwiozło nas do La'strady. Budynek prezentował się pięknie. Na wejściu powitał nas czerwony dywan. Podeszliśmy do czegoś w rodzaju recepcjonisty. Nie mam bladego pojęcia jak ten zawód się profesjonalnie nazywa, więc cóż.. nie powiem.
- Dzień dobry panie Agreste . - powiedział starszy mężczyzna o wyprostowanej sylwetce, która opięta była błyszczącym garniturem.
- Witam Clemont. [ czyt. Clermą] Jaki stolik na dzisiaj ?
- Stolik numer 28 tak jak pan sobie życzył. Pańska wybranka ?
- Marinette Dupain-Cheng . - powiedziałam przedstawiając się zanim Adrien zdążył mnie uprzedzić.
- Dziękujemy Clemont.- powiedział Adrien i podał mężczyźnie jakąś torbę. Nie drążyłam nawet co w niej było, bo liczył się dla mnie tylko czas spędzony z Adrienem. Poszliśmy razem do wskazanego stolika, a kelner odsunął nam krzesła. W pierwszej kolejności usiadłam ja, a zaraz potem mój chłopak.
-Co państwo sobie życzą? - zapytał równie elegancki młodzieniec, który podpalił świecę pełniącą funkcje dekoracji.
- Ja poproszę dzisiaj sałatkę e'derme [ czyt. Eldermę ] oraz pieczywo czosnkowe. Mari?
- Dla mnie to samo jeśli można. - Adrien wyraźnie zapomniał podać mi menu co mnie lekko rozbawiło, ale udało mi się zachować całkowitą powagę na twarzy.
- Do tego prosiłbym czerwone wino z 1948, te które ojciec dzisiaj panu przywiózł.
- Ależ oczywiście panie Agreste.- kelner odszedł.
-Chcesz mnie upić wariacie? - zapytałam cicho chichocząc i spoglądając w lśniące, a raczej maślane oczy swojego chłopaka.
- No może tak....
-Nie ma mowy. Jeszcze nam nie wolno. - powiedziałam zwracając uwagę na to, że alkohol był średnio legalny dla pary 15-latków, ale ta restauracja zdawała się o tym nie pamiętać. W oczekiwaniu na potrawy trzymaliśmy się za ręce i nie mówiliśmy nic. Jakoś tak nam się nie chciało, bo po co ? Cisza była wprost idealna do romantycznej kolacji. W końcu ten sam kelner przyniósł na tacy zamówienie i dwie lampki napełnione do połowy winem. Zabrałam się od razu do sałatki.
- Panie Agreste za ile przynieść deser ? - zapytał pracownik.
- 30 minut . Dziękuję.
- Zamówiłeś deser? - zapytałam. - Wiesz, że nie mogę słodyczy.... ?
-Wiem, ale ten zjesz. Smacznego kochanie.
Na ostatnie słowo po moim sercu rozbiegło się magiczne ciepełko, a w brzuchu pojawiły się przyjemnie łaskoczące motylki, które całe szczęście nie były akumami. Zjadłam sałatkę ze smakiem. Wyjątkowo dobra była, a jak na tak wyrafinowaną restaurację to porcja była naprawdę spora. Po posiłku upiłam łyk wina, ale resztę odstawiłam wiedząc, że nie powinnam ruszać alkoholu z miejsca tym bardziej, że byłam w ciąży. Dyskutowaliśmy z Adrienem na różne tematy. Mówiliśmy o Emmie, nieudolnym lekarzu, naszym mieszkaniu i mojej ledwo co zaprojektowanej, letniej kolekcji. Śmialiśmy się, słodziliśmy sobie aż w końcu przyszedł czas na deser. Kelner postawił przed Adrienem tacę zakrytą metalową pokrywą i się zastanawiałam jakie pyszności, których nie mogę zjeść są pod nią. Nie pomyliłam się. Nie mogłam tego zjeść. Mój chłopak stanął jak gdyby nigdy nic przede mną, a ja odruchowo obróciłam twarz w jego kierunku zastanawiając się co kombinuje ten mój kociak.
-Marinette nie znamy się długo, ale łączy nas w zasadzie wszystko. - co on odpierdala.... - Łączy nas dziecko, wspólne sekrety, wiele pasji i ..... od samego początku się w tobie zakochałem. Nie od razu to zrozumiałem, ale tak było. Zapadłaś mi w pamięci od pierwszego wyjrzenia, a to, że staliśmy się parą było najwspanialszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić. - słuchałam jak oniemiała, a moje serce waliło jak oszalałe nawet nie starając się uspokoić. - Marinette..... wczoraj doszedłem do wniosku, że nadszedł czas. Uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie? - Adrien klęknął przede mną z śnieżnobiałym uśmiechem. W jego oczach widziałam strach, który był pomieszany z niepewnością. Ja natomiast wstrzymałam oddech. Do oczu cisnęły mi się łzy szczęścia, a głos zdusiłam w sobie na sam widok cudownego pierścionka z okrągłym diamentem połyskującym magicznie w świetle lamp. Ludzie obecni na sali również zamarli. Ich twarze oczekiwały. - Zostaniesz moją żoną? - pytanie na które wszyscy zebrani czekali, a ja jak idiotka nie mogłam się odezwać. Patrzyłam na niego maślanymi oczyma zapominając o Bożym świecie. Obraz dookoła całkowicie mi się rozmazał, moje źrenice widziały tylko jego i pierścionek.
- Ja.... yy... nie wiem... co mam powiedzieć... tak, na pewno tak. - powiedziałam jąkając się i lekko łkając ze szczęścia. Adrien założył na mój palec pierścionek i mocno do siebie przytulił, a ja poczułam się tak jakbym trafiła do nieba. Goście restauracji zaczęli głośno klaskać i nam gratulować, a ja zwyczajnie nie wierzyłam w prawdziwość tego co się przed chwilką stało. To było jak sen na jawie. Do końca wieczora żyłam przekonaniem, że to tylko piękny sen, z którego nie chcę się budzić. Zorientowałam się, że to rzeczywistość w momencie, w którym Adrien żegnał mnie przed drzwiami mojego domu całując w czoło. Weszłam otumaniona do mieszkania, a mama od razu do mnie podeszła pytając jak było. Nie powiedziałam jej nic tylko pokazałam pierścionek bezpiecznie spoczywający na moim palcu.
- Córeczko ! Gratulacje ! - powiedziała mama przytulając mnie mocno.
- A mówiłem, żeby zapytał o zdanie gałgan jeden..... - odezwał się mój tato obserwujący bacznie całą sytuację z kanapy i wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Byłam bardzo zmęczona, więc praktycznie od razu wróciłam do swojego pokoju. Przebrałam się w koszulę nocną i sprawnie zmyłam z siebie makijaż, a potem rzuciłam się na łóżko. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale nie chcę myśleć ile trudu sprawiła sobie Tikii, która uroczo przykryła mnie kocykiem. Przebudziłam się przed chwilą i szybko postanowiłam Ci to wszystko opisać. Mam nadzieję, że cieszysz się razem ze mną pamiętniczku. A teraz bonne nuit, bo jutro niestety wraca szara rzeczywistość zwana szkołą !

                                                              ~ Marinette

***
No macie no c: Wiem, że na to czekaliście c: Za błędy przepraszam jak zawsze xd Nie mam czasu sprawdzić xd Dajcie znać jak się podobało c:

29 komentarzy:

  1. O BOŻE
    O MATKO
    JA WALE
    JEŻÓ
    ZARA UMRĘ
    ZAWALU DOSTALAM
    ZA DUŻO WRAŻEŃ
    O JEŻÓ
    DEDŁAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kej ożyłam XD.
      PRAWIE się popłakałam XD.
      To było piękne c;
      Nastoletnie oświadczyny awww *-*

      *perspektywa Adriena*
      Kej, to se życie spiepszyłem...
      O boże...
      -zakochałem się...
      -...w dziewczynie w ciąży i super mega seksi Pieronce
      -kupiłem dom
      -oświadczyłem się
      Muszę powiedzieć Chlo że już nie możemy się spotykać... (if you know what i mean)

      Usuń
    2. Hahahhahahahhahahah xd Yes, I know what you mean xD Miło mi, ale nie umierajcie ;_; Bo będę miała Was na sumieniu xD

      Usuń
    3. A ty dobrze wiesz od czego na ryju mi sie wyświetli czerwone WASTED xD

      Usuń
    4. Ja też dedłam XD Szalejesz dziewczyno

      Usuń
  2. "w brzuchu pojawiły się przyjemnie łaskoczące motylki, które całe szczęście nie były akumami." - leże xDDDD

    Albo "co on odpierdala..." Hahahaha xD Mari u takie cuś? XDD

    Epicko wszystko jest itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hhahahha, miałam dziś śmiechowy humor, który udzielił się Mari xD Też nastolatka, nie odsyłajmy jej do epoki gdzie nie ma przekleństw xd

      Usuń
    2. Przekleństwa soł kul xD

      Usuń
  3. Dokładnie! XD
    Albo ZALICZONE...
    SIKAM XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... Jak nasz pierwszy raz XD

      Usuń
    2. Eee ma ktoś może pompę odsysającą eee taki żółty płyn od śmiechu? XDD

      Usuń
    3. Trzymaj się *daje rękę * xD

      Usuń
    4. Kuźwa nie utop się tylko tytanicu xD

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Vivian Loupargent
      ,,Spieszmy się kochać Miraculusy, tak szybko odchodzą..."

      ur. 2002r.
      zm. 2002r.

      Spoczywaj w...
      Eee... Miraculusach *-*



      Tak będzie wyglądał mój grób (*)

      Usuń
    7. Raczej tak szybko się kończą * [*]

      Usuń
  4. Dobra... Mari brak słów. Mi brak słów.
    Mai: I życia.
    A tobie serca.
    Mai: Bo twoje jest serce, a mój mózg.
    A... No tak... Zapomniałam... Dobra... Jeśli chodzi o tą zacną kolację... Ok. Rzygam tenczom.... Jednak... Rozumiem iż musiałaś;)
    Mai: Mamy tenczowy pokój!... Nie no spoko... Przynajmniej różowego nie ma...
    Jest pewnie gdzieś, ale... No nie będę Ci niszczyć do końca życia.
    Mai: DZIĘKUJĘ!
    spoko. Nie musisz się na mnie drzeć ;-;
    Mai:... Nie udawaj takiej wrażliwej.
    Ok.... Mai? Tajemnicza? Hmmmm... Mai? Co o tym sądzisz?
    Mai: Skoro tak Agathe uważa no to... Może być. Idc.
    Ok. I ty miła? [śmiech ] xD
    Mai: Umiem być miła!
    Udowodnij! Przez tydzień będziesz dla WSZYSTKICH miła, włącznie ze mną!
    Mai: Ok.
    Jeśli nie wytrzymasz to przez miesiąc spełniasz wszystkie moje zachcianki bez marudzenia.
    Mai: A... Bez marudzenia... Ok...
    Wy wszystkie jesteście świadkami tego zakładu! Więc mam świadków!
    Mai: ;-; Shit... W co ja się wpakowałam? ;-;
    Dobra.... Rozdział jak zawsze zacny i mam nadzieję, iż nigdy się to nie zmieni. :)
    Mai: Wysyłamy kontenery weny i...
    Czekamy na kolejny rozdział!



    Pozdro Neko Echia i Mai Musicrose.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wiem! Reguła przysięgi wieczystej XD. Bendem waszym gwarantem (HP)
      EKHEM
      To tak
      Podajcie sobie p d ale dłonie
      *związuje je za pomocą zaklęcia*
      Mai powtórz;
      ,,Ja Mai przysięgam uroczyście iż dotrzymam słowa danego Neko. Będę miła przez całe siedem dób. Dla wszystkich, bez wyjątku"

      JAKIE ILUMINACKIE XD

      Usuń
    2. Hahahah xD Dobre! xD
      Mai: W co ja się wpakowałam? ;-;

      Usuń
  5. Jesztem świadkiem xD Mai z opowiadań miła... o tej realnej ... nie wspominałam xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ma to jak 15 letnie narzeczeństwo.XD

    OdpowiedzUsuń
  7. UWAGA UWAGA! OGŁOSZENIA PARAFIALNE!
    Mai: Stare...
    To jakie? Kotafialne?
    Mai: Ok.
    Ok.





    UWAGA UWAGA! OGŁOSZENIA KOTAFIALNE!

    DZISIAJ ROZDZIAŁU NIE BĘDZIE ZE WZGLĘDU NA TO, IŻ NASZA KOCHANA AGATHE JEST ZMĘCZONA. ROZDZIAŁ BĘDZIE JUTRO W GODZINACH POLEKCYJNYCH!
    DO WIDZENIA DOBRANOC! KORALOWCOWCOWYCH!

    OdpowiedzUsuń