Bonjur !
Dzisiaj 21 marca . Pierwszy dzień wiosny. W wyobrażeniach jest to ten dzień, w którym świeci słoneczko, ptaszki ćwierkają i wszędzie jest zielono. Na poważnie to leje jak z cebra, jest zimno, a ja siedzę z Tikii pod kocykiem i piszę właśnie Tobie jak mi źle. Dzisiaj rano wstałam około 6.40 . Nie chciałam się spóźnić do szkoły, więc możliwie bardzo uważałam by się nie potknąć. Zaraz po śniadaniu postanowiłam przejść się spacerem do szkoły. Nie chciałam się tłamsić w autobusie, a ponieważ jeszcze nie padało to ruszyłam spokojnym spacerkiem wzdłuż chodnika. Nie wiem, dlaczego ale bardzo skupiłam się na swoich myślach. Jednym ruchem ręki dotknęłam swoich kolczyków, aby rozmyślać o mnie w postaci Ladybug. Moje głębokie myśli rozwiał czyiś głos. Wyobraźcie sobie minę i speszenie Marinette, kiedy Adrien jak gdyby nigdy nic powiedział ,, Cześć, jak tam ? '' w biały dzień na środku ulicy ;_; . Zamieszczam Wam nasz dialog :
- Cześć, jak tam?
- Yyyeee.... dobrze..znaczy....nie ....znaczy... -zaczęłam.
-Ey spokojnie. Normalnie możemy pogadać, nie musisz się jąkać. - powiedział uśmiechając się tak nieśmiało, a zarazem tak uroczo , że miałam wrażenie iż zapadam się pod ziemię.
-Przepraszam...no więc dobrze,... aaa u Ciebie?
- Całkiem dobrze. Może w końcu powinniśmy się jakoś normalnie poznać. Jestem Adrien . - podał mi rękę.
-Marinette.....ale mów Mari jak Ci wygodniej. - odparłam podając mu dłoń .
-Śliczne masz imię. Marinette....takie.... ciekawe .
-Tak... wiele osób mi to powtarza, ja jednak jakoś za nim nie przepadam.
-A szkoda. Czemu nie autobusem ?
-Czemu nie autem? - zapytałam troszkę śmielej niczym Biedronka i skarciłam się w myślach.
-Ooo.. nie jąkasz się . No, więc nie miałem ochoty, a ojciec średnio miał czas mnie zawieźć.
-Nie masz kierowcy?
-Mam... ale.... jakoś nie chciałem go męczyć. - odparł kuląc głowę w lewą stronę.
-Rozumiem. Odpowiadając... to.. jakoś nie miałam ochoty się dusić w autobusie, wolałam spacerek.
-To chyba dobrze, w końcu coś do mnie powiedziałaś i to bez jąkania.
-Zabawne......
-Bardzo mi kogoś przypominasz....
-Kogo? - spytałam.
-Nie nie ważne i tak nie uwierzysz.
W takiej miłej atmosferze szłam cała rozanielona do szkoły. Po drodze kilka razy się jąknęłam i pewnie wyszłam na idiotkę, ale mimo to jakoś ..... tak nie zmartwiło mnie to. W czasie lekcji Adrien kilka razy się do mnie uśmiechnął. Chowałam się wtedy jak mysz za zeszyt , ale..... ehh.... to tylko ja. Mniej więcej około 14.00 coś mnie zaniepokoiło. Niebo jak dotąd jasne jak już napomknęłam nagle zaszło całkowitą czernią. Z niepokojem spojrzałam na Tikii wychylającą główkę z mojej torebki. Adrien nagle zniknął pod pretekstem pójścia do łazienki. Ciekawe co się stało.... , a ja nagle musiałam iść do pielęgniarki. Już wiedziałam co się święci. Władca Ciem zaatakował. Tuż przy niebie unosiła się przerażająca postać.Raziła ludzi piorunami, a oni padali trupem. Wiedziałam, że tak naprawdę spali, ale.....miałam wrażenie, że ona poluje by zabić kogoś konkretnego. Ja. Tylko mnie Władca Ciem tak nie znosił.
-Cześć Biedronsiu . - usłyszałam zza pleców głos Czarnego Kota.
-Nie za późno troszkę?
-Nie, w sam raz, jak to koty. - usłyszałam. W tym momencie najwyraźniej postać na niebie nas zauważyła bo pioruny trafiały tuż obok mnie. Do naszej dwójki dołączyła też Volpina, na moje szczęście lub jego brak.W pewnym momencie nie udało mi się . Pierwszy raz nie zrobiłam uniku. Piorun uderzył z całą swoją siłą w mój brzuch . Ból jaki mnie poraził był nie do zniesienia. Położyłam się na wznak. Czarny Kot po sekundzie był obok.Przytulił mnie. To było.....eh.... dziwne uczucie, takie inne.
-Musisz odpocząć... proszę powiedz gdzie mieszkasz...
-N....ieeeeee mogę...- wysapałam.
-Błagam.... nie poddawaj się.. proszę.....
Beznamyślnie podałam mu adres ryzykując wszystko. Musiałam.Nie było innej opcji, inaczej już nigdy nie moglibyśmy się zobaczyć, mogłabym nie żyć. Volpina machnęła Kotu ręką aby zaniósł mnie do domu, a on chyba zrozumiał gdzie jest, bo spojrzał na mnie z pewnym rodzajem zaszokowania na twarzy.Odstawił mnie w moim pokoju , położył na łóżko. Nie mogłam dłużej mu kłamać i kazałam Tikii się ukryć.
-Marinette?- zapytał z rozczuleniem.
- Znasz mnie..... ?
Tu przeżyłam taki szok jaki tylko mogłam w całym życiu. Kot ściągnął pierścień i ....zobaczyłam Adriena. Myślałam , że się zapadnę, ale po moim policzku spłynęła tylko łezka. Nie wiem sama czy szczęścia czy bólu.Adrien patrzył na mnie przez 10 minut nie wiedząc co zrobić.
-To cały czas....ja...miałem Cię tak blisko.....aa...boże...
-Słucham? - zapytałam nie wierząc co mówi.
-Kocham Cię, taka idealna.....
-Kochasz Biedronkę, a ona Czarnego Kota.....- odparłam sycząc z bólu.
-Kocham Marinette i Biedronkę, a ona Adriena i Czarnego Kota......prawda?
-Chyba......tak...- nie wierzyłam w moje zwątpienie, przecież ja go tak uwielbiam.
-Idź spać. Nie bój się , o nas pomówimy kiedy indziej teraz musisz odpocząć.
Adrien dał mi buziaka w czoło, a ja zalałam się potokami szczęścia i czerwieni na policzkach. Zrobiłam co kazał i zasnęłam. Jedyne co mi się śniło ? On. Obecnie się obudziłam. Obok mnie leży karteczka ,, Volpina dała radę.Poszedłem przez dach, słodko śpisz Mari. ~ Kotek '' . Uśmiechnęłam się nie wierząc w to co widzę i w to co się stało. To szczęście ..... nie do opisania tak samo jak ból brzucha. Zmykam dalej spać. W końcu jutro mam rozmawiać z Adrienem .
Dzisiaj 21 marca . Pierwszy dzień wiosny. W wyobrażeniach jest to ten dzień, w którym świeci słoneczko, ptaszki ćwierkają i wszędzie jest zielono. Na poważnie to leje jak z cebra, jest zimno, a ja siedzę z Tikii pod kocykiem i piszę właśnie Tobie jak mi źle. Dzisiaj rano wstałam około 6.40 . Nie chciałam się spóźnić do szkoły, więc możliwie bardzo uważałam by się nie potknąć. Zaraz po śniadaniu postanowiłam przejść się spacerem do szkoły. Nie chciałam się tłamsić w autobusie, a ponieważ jeszcze nie padało to ruszyłam spokojnym spacerkiem wzdłuż chodnika. Nie wiem, dlaczego ale bardzo skupiłam się na swoich myślach. Jednym ruchem ręki dotknęłam swoich kolczyków, aby rozmyślać o mnie w postaci Ladybug. Moje głębokie myśli rozwiał czyiś głos. Wyobraźcie sobie minę i speszenie Marinette, kiedy Adrien jak gdyby nigdy nic powiedział ,, Cześć, jak tam ? '' w biały dzień na środku ulicy ;_; . Zamieszczam Wam nasz dialog :
- Cześć, jak tam?
- Yyyeee.... dobrze..znaczy....nie ....znaczy... -zaczęłam.
-Ey spokojnie. Normalnie możemy pogadać, nie musisz się jąkać. - powiedział uśmiechając się tak nieśmiało, a zarazem tak uroczo , że miałam wrażenie iż zapadam się pod ziemię.
-Przepraszam...no więc dobrze,... aaa u Ciebie?
- Całkiem dobrze. Może w końcu powinniśmy się jakoś normalnie poznać. Jestem Adrien . - podał mi rękę.
-Marinette.....ale mów Mari jak Ci wygodniej. - odparłam podając mu dłoń .
-Śliczne masz imię. Marinette....takie.... ciekawe .
-Tak... wiele osób mi to powtarza, ja jednak jakoś za nim nie przepadam.
-A szkoda. Czemu nie autobusem ?
-Czemu nie autem? - zapytałam troszkę śmielej niczym Biedronka i skarciłam się w myślach.
-Ooo.. nie jąkasz się . No, więc nie miałem ochoty, a ojciec średnio miał czas mnie zawieźć.
-Nie masz kierowcy?
-Mam... ale.... jakoś nie chciałem go męczyć. - odparł kuląc głowę w lewą stronę.
-Rozumiem. Odpowiadając... to.. jakoś nie miałam ochoty się dusić w autobusie, wolałam spacerek.
-To chyba dobrze, w końcu coś do mnie powiedziałaś i to bez jąkania.
-Zabawne......
-Bardzo mi kogoś przypominasz....
-Kogo? - spytałam.
-Nie nie ważne i tak nie uwierzysz.
W takiej miłej atmosferze szłam cała rozanielona do szkoły. Po drodze kilka razy się jąknęłam i pewnie wyszłam na idiotkę, ale mimo to jakoś ..... tak nie zmartwiło mnie to. W czasie lekcji Adrien kilka razy się do mnie uśmiechnął. Chowałam się wtedy jak mysz za zeszyt , ale..... ehh.... to tylko ja. Mniej więcej około 14.00 coś mnie zaniepokoiło. Niebo jak dotąd jasne jak już napomknęłam nagle zaszło całkowitą czernią. Z niepokojem spojrzałam na Tikii wychylającą główkę z mojej torebki. Adrien nagle zniknął pod pretekstem pójścia do łazienki. Ciekawe co się stało.... , a ja nagle musiałam iść do pielęgniarki. Już wiedziałam co się święci. Władca Ciem zaatakował. Tuż przy niebie unosiła się przerażająca postać.Raziła ludzi piorunami, a oni padali trupem. Wiedziałam, że tak naprawdę spali, ale.....miałam wrażenie, że ona poluje by zabić kogoś konkretnego. Ja. Tylko mnie Władca Ciem tak nie znosił.
-Cześć Biedronsiu . - usłyszałam zza pleców głos Czarnego Kota.
-Nie za późno troszkę?
-Nie, w sam raz, jak to koty. - usłyszałam. W tym momencie najwyraźniej postać na niebie nas zauważyła bo pioruny trafiały tuż obok mnie. Do naszej dwójki dołączyła też Volpina, na moje szczęście lub jego brak.W pewnym momencie nie udało mi się . Pierwszy raz nie zrobiłam uniku. Piorun uderzył z całą swoją siłą w mój brzuch . Ból jaki mnie poraził był nie do zniesienia. Położyłam się na wznak. Czarny Kot po sekundzie był obok.Przytulił mnie. To było.....eh.... dziwne uczucie, takie inne.
-Musisz odpocząć... proszę powiedz gdzie mieszkasz...
-N....ieeeeee mogę...- wysapałam.
-Błagam.... nie poddawaj się.. proszę.....
Beznamyślnie podałam mu adres ryzykując wszystko. Musiałam.Nie było innej opcji, inaczej już nigdy nie moglibyśmy się zobaczyć, mogłabym nie żyć. Volpina machnęła Kotu ręką aby zaniósł mnie do domu, a on chyba zrozumiał gdzie jest, bo spojrzał na mnie z pewnym rodzajem zaszokowania na twarzy.Odstawił mnie w moim pokoju , położył na łóżko. Nie mogłam dłużej mu kłamać i kazałam Tikii się ukryć.
-Marinette?- zapytał z rozczuleniem.
- Znasz mnie..... ?
Tu przeżyłam taki szok jaki tylko mogłam w całym życiu. Kot ściągnął pierścień i ....zobaczyłam Adriena. Myślałam , że się zapadnę, ale po moim policzku spłynęła tylko łezka. Nie wiem sama czy szczęścia czy bólu.Adrien patrzył na mnie przez 10 minut nie wiedząc co zrobić.
-To cały czas....ja...miałem Cię tak blisko.....aa...boże...
-Słucham? - zapytałam nie wierząc co mówi.
-Kocham Cię, taka idealna.....
-Kochasz Biedronkę, a ona Czarnego Kota.....- odparłam sycząc z bólu.
-Kocham Marinette i Biedronkę, a ona Adriena i Czarnego Kota......prawda?
-Chyba......tak...- nie wierzyłam w moje zwątpienie, przecież ja go tak uwielbiam.
-Idź spać. Nie bój się , o nas pomówimy kiedy indziej teraz musisz odpocząć.
Adrien dał mi buziaka w czoło, a ja zalałam się potokami szczęścia i czerwieni na policzkach. Zrobiłam co kazał i zasnęłam. Jedyne co mi się śniło ? On. Obecnie się obudziłam. Obok mnie leży karteczka ,, Volpina dała radę.Poszedłem przez dach, słodko śpisz Mari. ~ Kotek '' . Uśmiechnęłam się nie wierząc w to co widzę i w to co się stało. To szczęście ..... nie do opisania tak samo jak ból brzucha. Zmykam dalej spać. W końcu jutro mam rozmawiać z Adrienem .
http://gasniezlyczar.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńHELOŁ FROM MI OŁDER SAAAAAAAAJD!!!!
XD
Nie no, cześć ^-^
Jedno wielkie WOOOOOW
Napewno będę czytać.
Wpadnij do mnie na dawkę informacji ↑
Wpadnę wpadnę ^-^ A co do Adele - HELOŁ ITS MI XD Musiałam xD Miło mi ^-^ Postaram się rozwinąć te akcję jeszcze bardziej :P <3
UsuńSuper opowiadanie!!!
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na mojego bloga! Nie jest on o biedronce ale o nowym serialu Disneya, który miał premierę dopiero w języku hiszpańskim i portugalskim. Jego adres to: polska-soyluna.blogspot.com.
Zapraszam!!!
Hejko ;3 Dziękuję bardzo, starałam się ^-^ Widziałam po hiszpańsku *o* Chętnie poczytam ^^
UsuńTo super!!! Niebawem (jutro) pojawi się post z podsumowaniem pierwszych pięciy odcinków wraz z Top5 scenkami i fragmentami piosenek z tych odcinków. ;)
UsuńCzekam z niecierpliwością do jutra ^-^ <3 Zapraszam na nowy post ^-^ <3
UsuńHistoria super, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńA dziękuję Czarny Kocie ^-^ Zapraszam do czytania dalszych opowiadań ^-^
Usuń~ Marinette XD