poniedziałek, 18 lipca 2016
sobota, 16 lipca 2016
16-07-16, Paryż
Bonjur !
Jak się masz pamiętniczku? Wiem,że nie odpowiesz, ale próbować można... . Tydzień [ no może troszkę więcej...wiem mam zaległości... ] temu oficjalnie skończył się rok szkolny *,* . Moja średnia.. w sumie bardzo mi się podoba.... 5,57 c; Dość przyzwoity wynik jak na to, że jestem w ciąży, a popołudniami ratuję Paryż przed wściekłym kiblem. Nie jest to jednak bardzo istotne. Zakończenie minęło mi bardzo fajnie. Podziwialiśmy występy muzyczne naszych koleżanek i kolegów oraz odbieraliśmy od nauczycieli świadectwa. Bardzo mi się podobało. Tym bardziej się cieszę, bo już za rok kończę to pierdzielone gimnazjum !!! YAYAYAYYAYAYAYAYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAYAYAYAY !
Wybacz.. poszalałam. Jeśli chodzi o wakacje, to mam sporo planów. Głównie spotkania z Adrienem( tsa...mieszkamy razem...wiem.. ) i Alyą , ale też wpadam do stajni i wybieram się nad morze. Nie mogę się doczekać ! Pogoda jest typowo wakacyjna, okropnie gorąco i słoneczko stale przygrzewa. Niestety Francja..stała się celem terrorystów, ale skoro przeżyłam raz to i do końca mi się uda. Ludność Paryża powoli zapomina o tragediach oraz atakach WC, które już prawie wymarły. Nie wiem czy ma mnie to cieszyć czy raczej martwić, bo to oznacza, że zbliża się wielka bitwa. Puki co to się cieszę, bo mam spokój, który bądź co bądź w ciąży bardzo mi się przydaje. Jeśli chodzi zaś o złamaną rękę Adriena to ma się całkiem dobrze. Dawno nie wspominałam też nic o Mai i Anais .. cóż... wszyscy się przyjaźnimy i bardzo się cieszę, że one mnie we wszystkim wspierają. To naprawdę cud mieć takich przyjaciół. Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy to budzik Adriena brutalnie wyrwał mnie z łóżka już o 6.00 i mimo zapewnień narzeczonego, że dalej mogę spać wstałam i poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się , uczesałam, a potem z największą przyjemnością poszłam zrobić mi i Adiemu kawę. Oczywiście... mi rozpuszczalną..bo co ja tam mogę w moim błogosławionym stanie? Godzinę po nas wstała też Tikii no i oczywiście Plagg, który bez większego przywitania zabrał się za pałaszowanie sera pozostawionego przypadkiem na stole po wczorajszej kolacji. Wyobraźcie sobie, że ten mały stworek jeszcze śmiał mieć do mnie pretensje oto, że ser, który jadł nie był jego ulubionym. Już wiem, dlaczego Adrien tak bardzo narzekał na swoje kwamii. Około 9.00 postanowiłam przygotować śniadanie. Zdecydowałam się na tradycyjne kanapki z szynką. Przygotowanie ich zajęło mi może 5 minut, więc już po chwili mogłam się zajadać i patrzeć jak moja miłość czyta gazetę popijając śniadanie dawno zimną kawą. Jak to pani domu przez kolejne 30 minut krzątałam się po mieszkaniu sprzątając to co mi się nie podobało bądź przeszkadzało mojemu wyidealizowanemu ego.
- Kochanie?
- Tak ? - spytałam Adriena nie spuszczając wzroku z prania, które akurat wieszałam.
-Może spacerek ?
- Jasne, ale jak skończę.
-Jak skończysz to będzie koniec świata, dawaj, idziemy.
-No dobra... - powiedziałam i ulotniłam się do sypialni zakładając baleriny. Przy okazji rozczesałam też włosy i przeciągnęłam rzęsy tuszem. Uznając, że mogę iść opuściłam pomieszczenie i podeszłam do rozradowanego blondyna, który chwycił mnie za rękę. Musiał mnie niestety puścić w drzwiach, bo mój gigantyczny [ 7 miesiąc ] brzuch nie pozwalał nam przejść razem. Potem moja dłoń znowu była ściśnięta zaś moja twarz czerwona jak burak. Nie ... ja nadal.. nie wierzę w to co się dzieje. Spacerkiem doszliśmy do ulubionego parku i chodziliśmy wąskimi [ albo ja jestem tak gruba] alejkami. Słońce mocno przygrzewało, a temperatura dawała znać, że na deszczyk czy chłód nie mamy co liczyć. Po pół godziny musieliśmy przysiąść na parkowej ławce, bo się zmęczyłam. Tam też dopadła nas nasza ... , paczka '. Alya z Nino oraz Mai i Anais, które wpierdzielały lody miętowe. Zrobiły mi ochotę cholery jedne. Przywitałam się ze wszystkimi i zgodnie z propozycją Nino przenieśliśmy się na pole piknikowe. Jak się okazało moja najlepsza przyjaciółka była przygotowana na wszystko i mało, że miała koc ... to jeszcze 2 butelki wody po 2 litry i stos słodyczy, na które ja mogłam tylko niewinnie patrzeć. Miło nam mijał czas aż tu nagle zauważyłam, że pieniądze spadają z drzew. Cudowne się to wydaje....do momentu aż banknoty nie zaczynają dusić przechodni, a monety nie ciskają prądem wszystkiego czego dotkną. Szybkie spojrzenie na Adriena i jedna myśl - AKUMA, a zaraz potem druga myśl - jak ja mam walczyć z tym kurewskim brzuchem. Alya i Nino nic nie zauważyli. Korzystając z tego ja, Adrien i Mai ulotniliśmy się niby po , lody' , a Anais została z resztą, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- Tikii kropkuj ! - powiedziałam otwierając torebkę i jednocześnie chowając się za jakimś większym drzewem. Przemieniłam się i z radością spostrzegłam, że gdy jestem Biedronką to nie mam aż tak wielkiego brzucha...czyli mam większą sprawność fizyczną niż na co dzień. Kilka chwil i wraz z Czarnym Kotem i Plume poszukiwaliśmy kolejnej ofiary kibla.
-Tam ! -krzyknęła fioletowowłosa przemieszczając się z prędkością światła w kierunku banku.
- Pewnie jakiś zwolniony bankier. - stwierdziłam pod nosem.
Po dłuższym [ i męczącym ] biegu po dachach paryskich domów staliśmy w końcu na przeciw przestępcy, który przedstawił się jako , BANKIER' ... cóż za kreatywność Władco Ciem.... choć czego się spodziewać po magicznym, starym...gwałcicielu ? Mężczyzna był wysoki i dobrze zbudowany. Nosił garnitur w banknoty, a jego twarz przysłaniała ogromna moneta z otworami na oczy, nos i usta... . Cóż.. szczytem modowym bym tego raczej nie nazwała. Plan bardzo prosty i skuteczny - Czarny Kot od lewej, Plume od prawej, a ja łapię Akumę. Po jakiś 15 minutach biegania i cackania się z tym czymś... w końcu się wściekłam.
- SZCZĘŚLIWY TRAF !
I co dostałam ? No jak to co ? Rachunek. Jakbym ich mało miała na co dzień. W końcu skumałam, że pieniądz poleci na rachunki, więc po kilku trafnych i artystycznych ruchach pozbyłam się akumy z największą łatwością. Przywróciłam wszystko do porządku i już w ludzkich postaciach wróciliśmy do reszty znajomych.
- NIC WAM NIE JEST? - rzuciła się na mnie Alya.
- Nie, nie, schowaliśmy się, to było straszne. - odparłam.
- Masakra !
No i zaczęliśmy dyskutować o morderczych funduszach wędrujących przez park. Prędzej czy później wróciliśmy do normalności przeszliśmy do normalnych, codziennych tematów takich jak moje dziecko, to w jakim super mieszkaniu żyję, jak tam między Nino , a Alyą i tak dalej. Siedzieliśmy tak chyba do 18.00 , bo skoro WC zaatakował to patrol nie był potrzebny. Wieczór spędziłam ze swoim narzeczonym na oglądaniu filmu i śpiewaniu karaoke [ błagam.. nie pytaj pamiętniczku... ] . Po 22.00 byłam już tak koszmarnie padnięta, że zasnęłam na kanapie. Adrien najwyraźniej mnie przeniósł, bo piszę do Ciebie z łóżka przykryta pod szyję pierzyną. Tikii słodko chrapie obok mnie w swoim maleńkim łóżeczku. Uroczy widok. Adrien zaś chrapie jak najęty..więc chyba czas do niego dołączyć. Bonne nuit !
Jak się masz pamiętniczku? Wiem,że nie odpowiesz, ale próbować można... . Tydzień [ no może troszkę więcej...wiem mam zaległości... ] temu oficjalnie skończył się rok szkolny *,* . Moja średnia.. w sumie bardzo mi się podoba.... 5,57 c; Dość przyzwoity wynik jak na to, że jestem w ciąży, a popołudniami ratuję Paryż przed wściekłym kiblem. Nie jest to jednak bardzo istotne. Zakończenie minęło mi bardzo fajnie. Podziwialiśmy występy muzyczne naszych koleżanek i kolegów oraz odbieraliśmy od nauczycieli świadectwa. Bardzo mi się podobało. Tym bardziej się cieszę, bo już za rok kończę to pierdzielone gimnazjum !!! YAYAYAYYAYAYAYAYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAYAYAYAY !
Wybacz.. poszalałam. Jeśli chodzi o wakacje, to mam sporo planów. Głównie spotkania z Adrienem( tsa...mieszkamy razem...wiem.. ) i Alyą , ale też wpadam do stajni i wybieram się nad morze. Nie mogę się doczekać ! Pogoda jest typowo wakacyjna, okropnie gorąco i słoneczko stale przygrzewa. Niestety Francja..stała się celem terrorystów, ale skoro przeżyłam raz to i do końca mi się uda. Ludność Paryża powoli zapomina o tragediach oraz atakach WC, które już prawie wymarły. Nie wiem czy ma mnie to cieszyć czy raczej martwić, bo to oznacza, że zbliża się wielka bitwa. Puki co to się cieszę, bo mam spokój, który bądź co bądź w ciąży bardzo mi się przydaje. Jeśli chodzi zaś o złamaną rękę Adriena to ma się całkiem dobrze. Dawno nie wspominałam też nic o Mai i Anais .. cóż... wszyscy się przyjaźnimy i bardzo się cieszę, że one mnie we wszystkim wspierają. To naprawdę cud mieć takich przyjaciół. Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy to budzik Adriena brutalnie wyrwał mnie z łóżka już o 6.00 i mimo zapewnień narzeczonego, że dalej mogę spać wstałam i poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się , uczesałam, a potem z największą przyjemnością poszłam zrobić mi i Adiemu kawę. Oczywiście... mi rozpuszczalną..bo co ja tam mogę w moim błogosławionym stanie? Godzinę po nas wstała też Tikii no i oczywiście Plagg, który bez większego przywitania zabrał się za pałaszowanie sera pozostawionego przypadkiem na stole po wczorajszej kolacji. Wyobraźcie sobie, że ten mały stworek jeszcze śmiał mieć do mnie pretensje oto, że ser, który jadł nie był jego ulubionym. Już wiem, dlaczego Adrien tak bardzo narzekał na swoje kwamii. Około 9.00 postanowiłam przygotować śniadanie. Zdecydowałam się na tradycyjne kanapki z szynką. Przygotowanie ich zajęło mi może 5 minut, więc już po chwili mogłam się zajadać i patrzeć jak moja miłość czyta gazetę popijając śniadanie dawno zimną kawą. Jak to pani domu przez kolejne 30 minut krzątałam się po mieszkaniu sprzątając to co mi się nie podobało bądź przeszkadzało mojemu wyidealizowanemu ego.
- Kochanie?
- Tak ? - spytałam Adriena nie spuszczając wzroku z prania, które akurat wieszałam.
-Może spacerek ?
- Jasne, ale jak skończę.
-Jak skończysz to będzie koniec świata, dawaj, idziemy.
-No dobra... - powiedziałam i ulotniłam się do sypialni zakładając baleriny. Przy okazji rozczesałam też włosy i przeciągnęłam rzęsy tuszem. Uznając, że mogę iść opuściłam pomieszczenie i podeszłam do rozradowanego blondyna, który chwycił mnie za rękę. Musiał mnie niestety puścić w drzwiach, bo mój gigantyczny [ 7 miesiąc ] brzuch nie pozwalał nam przejść razem. Potem moja dłoń znowu była ściśnięta zaś moja twarz czerwona jak burak. Nie ... ja nadal.. nie wierzę w to co się dzieje. Spacerkiem doszliśmy do ulubionego parku i chodziliśmy wąskimi [ albo ja jestem tak gruba] alejkami. Słońce mocno przygrzewało, a temperatura dawała znać, że na deszczyk czy chłód nie mamy co liczyć. Po pół godziny musieliśmy przysiąść na parkowej ławce, bo się zmęczyłam. Tam też dopadła nas nasza ... , paczka '. Alya z Nino oraz Mai i Anais, które wpierdzielały lody miętowe. Zrobiły mi ochotę cholery jedne. Przywitałam się ze wszystkimi i zgodnie z propozycją Nino przenieśliśmy się na pole piknikowe. Jak się okazało moja najlepsza przyjaciółka była przygotowana na wszystko i mało, że miała koc ... to jeszcze 2 butelki wody po 2 litry i stos słodyczy, na które ja mogłam tylko niewinnie patrzeć. Miło nam mijał czas aż tu nagle zauważyłam, że pieniądze spadają z drzew. Cudowne się to wydaje....do momentu aż banknoty nie zaczynają dusić przechodni, a monety nie ciskają prądem wszystkiego czego dotkną. Szybkie spojrzenie na Adriena i jedna myśl - AKUMA, a zaraz potem druga myśl - jak ja mam walczyć z tym kurewskim brzuchem. Alya i Nino nic nie zauważyli. Korzystając z tego ja, Adrien i Mai ulotniliśmy się niby po , lody' , a Anais została z resztą, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
- Tikii kropkuj ! - powiedziałam otwierając torebkę i jednocześnie chowając się za jakimś większym drzewem. Przemieniłam się i z radością spostrzegłam, że gdy jestem Biedronką to nie mam aż tak wielkiego brzucha...czyli mam większą sprawność fizyczną niż na co dzień. Kilka chwil i wraz z Czarnym Kotem i Plume poszukiwaliśmy kolejnej ofiary kibla.
-Tam ! -krzyknęła fioletowowłosa przemieszczając się z prędkością światła w kierunku banku.
- Pewnie jakiś zwolniony bankier. - stwierdziłam pod nosem.
Po dłuższym [ i męczącym ] biegu po dachach paryskich domów staliśmy w końcu na przeciw przestępcy, który przedstawił się jako , BANKIER' ... cóż za kreatywność Władco Ciem.... choć czego się spodziewać po magicznym, starym...gwałcicielu ? Mężczyzna był wysoki i dobrze zbudowany. Nosił garnitur w banknoty, a jego twarz przysłaniała ogromna moneta z otworami na oczy, nos i usta... . Cóż.. szczytem modowym bym tego raczej nie nazwała. Plan bardzo prosty i skuteczny - Czarny Kot od lewej, Plume od prawej, a ja łapię Akumę. Po jakiś 15 minutach biegania i cackania się z tym czymś... w końcu się wściekłam.
- SZCZĘŚLIWY TRAF !
I co dostałam ? No jak to co ? Rachunek. Jakbym ich mało miała na co dzień. W końcu skumałam, że pieniądz poleci na rachunki, więc po kilku trafnych i artystycznych ruchach pozbyłam się akumy z największą łatwością. Przywróciłam wszystko do porządku i już w ludzkich postaciach wróciliśmy do reszty znajomych.
- NIC WAM NIE JEST? - rzuciła się na mnie Alya.
- Nie, nie, schowaliśmy się, to było straszne. - odparłam.
- Masakra !
No i zaczęliśmy dyskutować o morderczych funduszach wędrujących przez park. Prędzej czy później wróciliśmy do normalności przeszliśmy do normalnych, codziennych tematów takich jak moje dziecko, to w jakim super mieszkaniu żyję, jak tam między Nino , a Alyą i tak dalej. Siedzieliśmy tak chyba do 18.00 , bo skoro WC zaatakował to patrol nie był potrzebny. Wieczór spędziłam ze swoim narzeczonym na oglądaniu filmu i śpiewaniu karaoke [ błagam.. nie pytaj pamiętniczku... ] . Po 22.00 byłam już tak koszmarnie padnięta, że zasnęłam na kanapie. Adrien najwyraźniej mnie przeniósł, bo piszę do Ciebie z łóżka przykryta pod szyję pierzyną. Tikii słodko chrapie obok mnie w swoim maleńkim łóżeczku. Uroczy widok. Adrien zaś chrapie jak najęty..więc chyba czas do niego dołączyć. Bonne nuit !
***
Z przykrością informuję, że posty nie będą już codzienne i to nie zmieni się przynajmniej do końca wakacji. Puki co będę żyła na swoim drugim blogu, do którego niedługo dostaniecie link. Tu wpadnę raz na 2-3 dni. Cholernie dziękuję za te 10 000 wyświetleń ! Bardzo dużo to dla mnie znaczy, dziękuję i tym co są tu od początku [ w szczególności Neko, Mai i Vivian ] oraz tym co są tu od niedawna. Mam nadzieję, że nadal będziecie doceniać moją pracę ! :) Z pozdrowieniami z wakacji ~ Agathe.
Subskrybuj:
Posty (Atom)