Strony

wtorek, 30 sierpnia 2016

30.08.16 , Paryż

Bonjour mon journal !!!
Oh, jak ja dawno nie pisałam tego... już się stęskniłam. Z góry pamiętniczku pragnę Ci odpowiedzieć na kilka pytań zanim oczywiście przejdę do dnia dzisiejszego, bo ciężko by mi było opisywać kilkanaście dni z rzędu jak się pewnie domyślasz, mimo tego, że doskonale wiem iż jesteś blokiem papieru sklejonego w notatnik.

1. Jak tam Emma?

Emma ma się dobrze. To już 8 miesiąc jej życia u mnie w brzuszku.. znaczy 6 ... ale wiecie jak to jest z tymi powalonymi, magicznymi ciążami. Czuję jak mnie kopie, jak się rusza... ciężko by było gdybym nie czuła. Jedzenia też jej chyba wystarcza, bo przytyłam blisko 5 kg. Jeśli chodzi o miłość i opiekę to myślę, że mój brzuch jest wystarczająco zagłaskiwany przez Adriena.

2. Jak ja się czuję?

Jakby ktoś przejechał mój kręgosłup czołgiem, wbił w brzuch dwa noże i przypierdzielił kowadłem w głowę. Humor mam całkiem okay.

3.Jak Adrien?

Mój przyszły mąż czuje się dobrze. Ręka prawidłowo się zrasta, generalnie żyje sobie w świętym spokoju razem ze swoją wspaniałą miłością, czyli mną.

4.Jak WC?

Władca Ciem od ostatniego razu nie atakował, więc zakładam iż ma wakacje albo po prostu mu się nie chce. Albo... planuje coś naprawdę złego... . Nie przejmuję się nim jednak na razie, bo Adrien dobrze sobie radzi jego miniatakami, a ja zaś troszczę się jedynie oto, żeby moja córka przyszła na świat cała i zdrowa.

5.Jak wakacje wyglądają u mnie?

Przez pierwszy miesiąc zgodnie z planem spotykałam się ciągle z Alyą. Przyjaciółka bardzo umilała mi czas. Dużo się śmiałyśmy, gotowałyśmy i uczyłyśmy do przyszłorocznego egzaminu gimnazjalnego. Bądź co bądź zbliża się nieubłaganie. W między czasie miałam też dwie kontrole u ginekologa. Emma jest całkowicie zdrowa. W sierpniu zaś wyjechałam z Adrienem i rodzicami do niewielkiej miejscowości nad morzem gdzie zatrzymaliśmy się w luksusowym apartamencie. Mm... co to był za odpoczynek. Uwielbiam tamto miejsce i na pewno kiedyś tam z Adrienem wrócimy. Ostatnie tygodnie wakacji spędziłam z Alyą w szkole na próbach do rozpoczęcia roku 2016/ 17 oraz z Adrienem w stajni. Podsumowując czuję się bardzo zrelaksowana.

To tak pokrótce odpowiadając na najważniejsze pytania. Jeśli chodzi zaś o dziś dzień ....... . Budzik, który z nie wiem jakiej przyczyny był ustawiony na 8.00 wyrwał mnie z błogiego snu, w którym widziałam baranki. Nie wiem co to miało znaczyć. Mimo usilnego przewracania się z boku na bok nie udało mi się ponownie zasnąć. Postanowiłam, więc wstać. Starając się nie obudzić Adriena zwlekłam się z łóżka i podeszłam do okna. Na zewnątrz było pełne słońce, a ludzie chodzący uliczkami mięli na sobie lekkie ubrania. Wniosek ? Jest gorąco jak cholera. Spojrzałam na Adriena. Uroczo wyglądał śpiąc z tym swoim błogim uśmieszkiem. Podziwiałam go podczas momentu, w którym moje kwamii przygotowywało mi strój na dziś. Po kilku minutach Tikii , jeszcze lekko zaspana wybrała mi ubranie na dzień dzisiejszy. Wyczucie stylu kwamii aż  mnie zadziwiło. Tym razem dostałam czerwoną, zwiewną tunikę, która miała czarny pasek pod biustem. To jest taka typowo ciążowa koszulka. Do tego czarne legginsy i lakierowane baleriny. Uznałam, że wyglądam znośnie i poszłam dokończyć dzieło Tikii makijażem. Usiadłam przy niewielkim lusterku i rozprowadziłam na twarzy podkład. Wory pod oczami zakryłam korektorem, a rzęsy przeciągnęłam tuszem do rzęs. Usta podkreśliłam czerwoną pomadką. Dzisiaj przypadał dzień pracy Adriena w stajni, więc zdecydowałam się na odwiedziny u Madamme. Po 45 minutach od wstania  zrobiłam nam śniadanko. Wchodząc do kuchni odruchowo odsłoniłam firany. Potem podeszłam prosto do lodówki. Wyciągnęłam z niej ser żółty i kilka innych składników by migiem przygotować kanapki i zaparzyć herbatę słodzoną miodem.W momencie, w którym rozstawiałam talerze z posiłkiem Adrien na w pół śpiący i rozczochrany w każde możliwe strony wczołgał się do kuchni i zasiadł do stołu z zamkniętymi oczami. Po omacku zjadł śniadanie, a ja w ciszy dopiłam swoją herbatkę.
- Jak się masz skarbie? - zapytał w końcu pomagając mi zmywać naczynia i dając mi buziaka w czółko.
- Bardzo dobrze, wprost promienieje. - zaśmiałam się spoglądając na swój już dość duży brzuch.- A ty ?
- Również księżniczko. Poczekaj na mnie, przebiorę się i pojedziemy do stajni.
-Dobrze.
W oczekiwaniu na swojego przyszłego męża czytałam całkiem niezły thiller Paula Hawkinsa. Niesamowicie wciągnęła mnie historia zaginionej dziewczyny, której mąż w niespodziewanych okolicznościach zmarł. Powieść pochłonęła mnie niemal tak bardzo, ze prawie nie usłyszałam Adriena wołającego mnie do drzwi. Odłożyłam książkę na szafkę nocną i z uśmiechem na twarzy wyszłam z mieszkania. Adrien przekluczył drzwi i udaliśmy się na przystanek autobusowy, gdzie blisko 15 minut czekaliśmy na nasz super nowoczesny transport. Bus numer 129 jeździł niestety dość wybijającą trasą i bardzo bałam się, że Emma przeżywa trzęsienie ziemi. W końcu jednak dotarliśmy i po chwilowym bólu brzucha udało mi się wrócić do normalności. Przeszliśmy podwórze od razu kierując się do stajni. Adi za niecałe 20 minut miał już prowadzić jazdę dla kilku dzieciaków w wieku do 12 lat.
- Dzień dobry wszystkim ! Zbiórka dzieciarnia. - w mgnieniu oka mojego chłopaka obległo siedmiu uczniów. Dwie dziewczyny około jedenastoletnie, jedna w naszym wieku, 8-letni Chris, którego już znałam oraz trojaczki, których imiona zaczynają się na ... , C ' . - Okay.. to tak... Chris weź sobie Sunseta, bo ostatnio dobrze Ci szło. Carmen idź po Chocolate, Cherry po Sally, a Christal po Samiego. Trojaczki załatwione... emm... jak masz na imię ? - zwrócił się do starszej dziewczyny.
- July.
- Co już potrafisz?
- Stęp, kłus, galop, skoki do klasy L .
- Łee... to bierz co chcesz..
- Poza Madamme- powiedziałam upewniając się, że mojej klaczce nic nie będzie.
-Tak właśnie... . Kontynuując.. Sara weźmie Palomino, a Avie Mesengera . - dokończył Adrien i poszedł kontrolować czy na padoku wszystko jest rozstawione. Ja tymczasem skierowałam się do Madamme. Przechodząc obok kilkunastu boksów przyglądałam się innym rumakom. Doszłam do wniosku, że konie to jedne z najpiękniejszych i najbardziej uczuciowych istot jakie kiedykolwiek widziałam. Idąc tak zauważyłam, że przeszłam już boks Madamme. Wróciłam więc kilka kroków, a ona od razu podeszła do okienka w boksie.
- Dzień dobry piękna. - powiedziałam głaszcząc ją delikatnie po chrapach, uwielbiała to. - Co ty na małe czyszczonko? - klacz radośnie zarżała, a ja z uśmiechem poszłam po jej skrzynkę do pielęgnacji, kantar oraz uwiąz. Wypakowałam klacz z boksu i uwiązałam na zewnątrz. Było dość ciepło, więc mogłam sobie na to pozwolić. Jak zawsze zaczęłam od delikatnego szczotkowania, a potem rozczesywałam grzywę i ogon. Kopyta wyczyściłam w miarę możliwości choć nie było to ani łatwe ani odpowiedzialne. Po gruntownym czyszczonku zabrałam Madamme na spacer po pastwisku. Szybko jednak się zmęczyłam, jak to kobieta w ciąży, więc zostawiłam klaczkę i poszłam do siodlarni usiąść sobie. W pewnym momencie dostałam strasznych skurczy. Dosłownie jakby mnie rozrywało. Panika.... bo co jak rodzę... i czemu tak wcześnie... . Zawołałam Jenny, właścicielkę, a ta od razu przyprowadziła Adriena.
- Skarbie co się dzieje? - zapytał wbiegając.
-Ja...chyba to już....
- O Boże.. wcześnie..
- Wiem.. dzwoń po kartkę.. już... - powiedziałam ze łzami w oczach panicznie bojąc się o Emmę.
Po 13 minutach podjechała karetka na sygnale i zabrała mnie i Adiego, który cały czas ściskał moją spoconą dłoń. W szpitalu ginekolog stwierdził, że to już. Szybka akcja - znieczulenie - porodówka. Adrien z trudem patrzył na wszystko, ale czułam się z nim pewniej i mimo piekielnego bólu starałam się w końcu urodzić. Po blisko 2 godzinach... usłyszałam tylko ... płacz...ciche .. skamlenie... ona jest zdrowa. Cały czas ! Pielęgniarki zabrały małą, a ja zaczęłam płakać ze szczęścia. Byłam wykończona, ale tak bezgranicznie szczęśliwa. Może to dziwne, ale w wieku 15 lat... doskonale wiedziałam jak cudownie jest wiedzieć, że ma się swoje maleństwo obok. Adi poszedł wypisać wszystkie papiery, a ja po kilku godzinach mogłam potrzymać moją kruszynkę. Nie płakała już. Była taka drobniusieńka, urocza i krucha. Uśmiechała się lekko , smacznie śpiąc.. wyglądała jak maleńki aniołek leżący u mnie na dłoniach.Rodzice przyjechali wieczorem, mama Adriena też. Alya oraz Nino też nieomieszkali zobaczyć malucha. Kiedy zostaliśmy sami.. Adrian w końcu powiedział...
- Dzień dobry Emmo Charlotte Agreste, już Cię kocham.- a ja znowu wybuchłam płaczem wzruszenia. Maleńka poszła na noc do inkubatora, a ja musiałam się wyspać. Mój narzeczony leży obecnie na materacu przy łóżku szpitalnym, a ja się przebudziłam i musiałam Ci to wszystko opisać, sam rozumiesz pamiętniczku. To chyba najszczęśliwszy dzień mojego życia. Bonne nuit puki co !
Mój mały aniołeczek <3 Emma Charlotte Agreste - 30.08.16 <3
 ***
Soł helloł ! Powracam ! Wiem, że się cieszycie :3

15 komentarzy:

  1. Chciałam napisać tego koma już wcześniej ale czas nie pozwalał! Wybacz!
    Mai: Grała w LoLa...
    Hehehehehe... He... ._.
    Welcome back im hell soon Mari! Ja dzisiaj na rozpoczęciu... W mundurze... Y.Y
    Mai: Life is brutal.
    T.T
    Mai: Nie martw się. Teraz już będzie tylko gorzej.
    Kochana jesteś. Y.Y Ja tu zaraz popadnę w deprechę a ty tylko dobijasz... Dzięki. Y.Y
    Mai: Prosz.
    Nawet dzisiaj jeść mi się nie chciało! To coś znaczy!
    Mai: Stres przed szkołą?
    Też... Dobra. Wracajmy do rozdziału...
    No cóż ty Mari przynajmniej spałaś.... Eh... Ja wczoraj nic, a dzisiaj słabo spałam Y.Y
    Mai: Nie moja wina.
    Wiem Y.Y Dobra koniec użalania...
    Mai: Dziękuję!
    W sumie nie wiem czemu ale miałam wrażenie że tamta dziewczynka się uprze na Madamme i będzie kłótnia...
    Mai: Nah... Life...
    Yup.
    O kurw. I w tym momencie cieszę się jeszcze bardziej, że nie chcę mieć dzieci... Cholera, ale to musi boleć.
    Mai: ... Yup.
    Nie moja wina że musiałaś mentalnie przez to przeżywać.
    Mai: Wcale...
    Dobra moja... C:
    Mai: I hate you.
    Rozdział jak zawsze zacny...
    Mai: Wysyłamy kontenery weny...
    I czekamy na kolejny rozdział!


    Pozdro *spóźnione * Neko Echia i Mai Musicrose.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och to już?:D Rozdział jak zawsze świetny! A i powodzenia w nowym roku szkolnym! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta magia. Ja nie komentowałam to nikt. Teraz nagle się skapnęły, gdy skomentowałam xD

      Usuń
    2. Heheh, Neko moja ty sławo XDDDD Oh to już :3

      Usuń
  3. Co jak co ale Mari jest nadal dziewicą xD. Te niepokalane poczęcia i te klimaty XDDD.
    Dziękuję mojej katechetce za odpowiedz na pytanie ,skąd się biorą dzieci'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jednak nie ;O;
      Pomyliłam opowiadania lel
      Mój (wiel)błąd XD

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agatho cos się stało? Postów nie ma już 2 miasiące!😱😱 Jakieś problemy? Czy po prostu już skończyłaś z blogiem?😱😱😮😢

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie skończyłam ! ANI MI SIĘ ŚNI !

      Usuń
    2. Jest jeden bardzo ważny problem o nazwie- ŻYCIE.









      Tak zgaduję. C:

      Usuń