niedziela, 15 stycznia 2017

24.12 * spóźniona relacja*

- ADRIENNN ! No Adrienn no !!!!
- Tak kochanie?
- Where is my chleb?
- Lodówka, 2 półka od dołu, koszyk.
- Dziękuję! - krzyknęła ciemnowłosa nastolatka niespokojnie biegająca od jednego do drugiego pomieszczenia jakgdyby szukała jakiegoś punktu zaczepienia, który w pewnym sensie mogłaby poprawić. Szamotała się po całym domu. Od szafki do szafki, od lodówki do stołu, od stołu do piekarnika i tak dalej. W niewielkim foteliku w rogu kuchni siedziała mała dziewczynka, wiecie... ten rodzaj wkurwiającego, gaworzącego, ale jakże uroczego bobasa. Na śliniaczku napisane było jej imię - Emma, córeczka Adriena i Mari. Tyle co jej matka Marinette się nawyszywała tego śliniaka to żadna krawcowa nad niczym nie siedziała. To dziecko serio ma lepiej dopasowane ciuchy niż ja. Smutny los marnego narratora. Zapewne zastanawiacie się, czemu to nie Mari pisze w pamiętniku jak to zwykle bywa. W zasadzie to pisze, ale o tym nie wie. Jestem Tikii i jest to jedyna opowieść, którą tutaj wpisze, bo jak się domyślacie ... mam troszkę za małe łapki na długopis. Za wszystkie błędy, niepożądane kreski i plamy serdecznie Cię pamiętniczku przepraszam, ale nie mogłam pozwolić by Marinette nie opisała tu świąt. Rozumiem, że na co dzień jest zajęta wirem wydarzeń, które ją pochłaniają, a jej jedynym marzeniem jest sen... , ale no błagam, mamy BOŻE NARODZENIE ! Wracając do wydarzeń. Emma rzucała się w foteliku, a mąż mojej pani siedział rozwalony w fotelu i pochłaniał jakieś czasopismo * zapewne ze swoimi zdjęciami, samolub jeden*. Władca Ciem na całe szczęście nie powtórzył zeszłorocznego ataku wściekłego Mikołaja, który rozsyłał halloweenowe prezenty. Nie zmienia to faktu, że Mari niezwykle stresowała się pierwszą wigilią w ''jej'' domu. Zjeżdżała się caaaała rodzina. Ja zostałam skazana na spędzanie wieczoru w towarzystwie dość nieznośnego, małego seroluba- Plagg'a. Jednak nasi bohaterowie o nas nie zapomnieli i dziś rano, pod moją mini choinką, w moim i Plagga mini domku na lalki znaleźliśmy minipodarunki. W tym momencie jest coś około 17.00, więc za najdalej 15 minut zrobi się w mieszkaniu niezły hałas.  Przybywa bowiem mama Adriena, rodzice Mari, jej brat * wiem, wiem, nigdy go nie poznaliście *, Anais , Nino i Alya oraz pani ginekolog, która wybroniła istnienie Emmy. Z tego co widzę i słyszę to stół jest już w gotowości. Biały obrus lśni w świetle maleńkich lampek ułożonych misternie na blacie. Talerze położone są na zdobionych serwetkach, a potrawy są idealnie poukładane według nazwy. Na samym środku spoczywa delikatnie wazonik z ozdobioną gwiazdą betlejemską. Choinka daje kolorowy blask wychylając się zza rogu korytarza. Pod nią leży masa prezentów, nie tylko tych zakupionych w męczarniach przez Cat Noir'a i Ladybug, ale też przez pozostałych, którzy przysłali je, aby stworzyć prawdziwie świąteczną, rodzinną atmosferę. Każde okno w olbrzymim mieszkaniu ma namalowaną * a w zasadzie wypryskaną *  sztucznym śniegiem śnieżynkę symbolizującą nadejście chłodnej, surowej, żywcem francuskiej zimy. Nad telewizorem Adrien przyczepił girlandę z napisem ,, Joyeux Noel '', co znaczy ,, Wesołych Świąt '' . Każde pomieszczenie aktualnie jest wypełnione niebiańskim zapachem pierników, które spoczywają w miskach, porozkładane po całym domu, w najdziwniejszych miejscach jakie Marinette mogła znaleźć. No, bo kto to widział stawiać pierniki na pralce i prysznicu w łazience? Ah Ci ludzie, nigdy tego nie zrozumiem. Ze starego magnetofonu cicho lecą kolędy i pieśni świąteczne. Niezapomniana atmosfera. Oho ! Mamy i właśnie pierwszy dzwonek do drzwi. Pierwsi przychodzą radośnie nastawieni Nino i Alya. Buzi buzi w policzek i zasiadają przy stole na wyznaczonych dla nich miejscach. Adrien z całych sił stara się być zabawnym, ale widać, że ogarnął go dość nostalgiczny nastrój zapewne związany z brakiem jego ojca - złoczyńcy przy stole. Druga przybyła swoją drogą mama wspomnianego człowieka, którego imię rozpoczyna się literą A. Następnie Alice, która już dość dawno nie była na akcjach * ktoś wie co się z nią stało ? * ani w szkole, a na samym, szarym końcu rodzice gospodyni. Marinette jednym ruchem ręki przyniosła na srebrnej tacy herbaty i kawy, a na drugiej swoją córeczkę, którą wpakowała do łóżeczka wyjątkowo ustawionego pod oknem salonu. Chyba nie było takiej osoby w pokoju, która nie zachwycała się nad urokiem tego dziecka. W sumie... co ludziom się w dzieciach podoba? To się ślini, to płacze, to ciągle brudzi... faktycznie '' urocze '' . Nie żebym była zazdrosna czy coś. Gwar rozmów, mlaskania, stukania sztućców, mmm coś pięknego. Ja siedzę z Plagiemm i pochłaniami centymetrowe koreczki z ciastek i sera, polecam ! W telewizji jak zwykle Kevin sam w domu. No ile można ?! W pewnym momencie rozmowy ucichły, a zamiast nich do moich małych uszek doszły kolędy. Tym razem śpiewane przez członków imprezy.

,, Je tu je me joyeux Noel '' , ,, We wish you a Merry Christmas '' .... i tak dalej, i tak dalej....... .

- Adrien !!!!!
- Tak skarbie?
- Pierwsza gwiazdka !

Marinette nadal jak małe dziecko wypatrywała świecącej istoty na niebie choć w istocie rzeczy była już matką. Nieistotne, że niespełna szesnastoletnią, ale matką. Goście i gospodarze zasiedli pod olbrzymią choinką. Mari trzymała na rękach tycią Emmę, która z niezwykłym zainteresowaniem ssała swoją pięść. Słychać było wymienianie imion, rozdzieranie papierów, śmiech i ogólne zadowolenie. Niestety nie odwiodłam Ladybug od zakupu piszczącego misia dla córki, więc po niecałych 15 minutach słychać już było *piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii*, które przeważnie było kwitowane śmiechem zebranych. Po rozdaniu podarunków wszyscy powrócili do stołu i przerwanych radosnym okrzykiem Mari rozmów. Goście rozeszli się w melancholijnych, świątecznych nastrojach i podarunkowych czapkach św. Mikołaja * pseudonim Gwiazdor* około 21.00. Mari zmęczona zaczęła myć naczynia i usypiać dziecko.
-Zostaw skarbie, idź się połóż, moja kolej. - ah ten Adrien.
Taki uroczy z niego mąż co nie? Szkoda, że kiepski bohater. Akurat za jego formą podrywacza-  Czarnego Kota już dużo mniej przepadam. Życzę Wam wszystkim spóźnionych Wesołych Świąt , spóźnionego Szczęśliwego Nowego Roku i czekajcie aż Mari znowu ogarnie chwilkę, aby coś napisać!

                                         ~ Po raz pierwszy i po raz ostatni, Wasza kochana Tikii.

***
 Szanowni Panowie, szanowne Panie, witam Was serdecznie w nowym roku ! Życzę wszystkim dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i czego sobie tam nie wymarzycie. Oby ten 2017 przyniósł Wam i mnie dużo dobrego! Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo pragnę Wam podziękować za 14.000 wyświetleń i przeprosić Was za moją nieobecność. Usprawiedliwić mnie mogą jedynie młodzieżowe studia, egzaminy kursanta i szkoła. Problemy osobiste pozostawie dla siebie. Do następnego! 

INFO DNIA - BLOG OD DZIŚ POWSTAJE WE WSPÓŁPRACY Z NEKO ECHIA - AŚKA, KTÓRA DZIELNIE ZGODZIŁA SIĘ MNIE WESPRZEĆ I REDAGOWAĆ MOJE OPOWIADANIA. MERCI!