Strony

czwartek, 31 marca 2016

31-03-16

Bonjour mon journal !
Witaj pamiętniczku ! Moje samopoczucie na dzisiaj... ? Jest w miarę okej pod kątem psychiki i tak samo fizycznie, aczkolwiek troszkę boli mnie głowa. To nic, co Marinette nie zabije to Marinette wzmocni, a gorzej i tak chyba być nie może patrząc z punktu ciężarnej superbohaterki w wieku 15 lat. Mama jak co dzień obudziła mnie ciepłym kakao już o 6.05 . Zaspana wypiłam ciepły napój i zeszłam obudzić Anais, która jeszcze smacznie chrapała. Dziewczyna usiadła na śpiworze i przeciągnęła się. Już po chwili jej zmęczoną twarz rozświetlił cudowny, śnieżnobiały uśmiech w stylu.... Adriena. Ja pierwsza udałam się do łazienki, a potem wpuściłam tam Anais. Na dzisiaj wybrałam szarą, rozkloszowaną spódniczkę, czarne rajstopy i bluzkę w paski. Na całość zarzuciłam lekki czarny sweterek. W momencie, w którym Anais wyszła z łazienki całkiem gotowa ja właśnie kończyłam upinanie mych włosów w logiczną całość. Zbiegłyśmy razem na śniadanie. Mój tato wręczył nam świeże rogaliki z Nutellą i ruszyłyśmy do szkoły. Zdecydowałyśmy się na spacer, bo pogoda zdecydowanie dopisywała. Mimo wczesnej pory słońce już świeciło, a ciepłe powiewy wiatru przyjemnie muskały nasze twarze. W dość przyjemnej atmosferze przy rozmowie o kotach i nie mam tu na myśli swojego chłopaka obie bezpiecznie dotarłyśmy do gimnazjum. W progu spotkałyśmy panią Jankness i się z nią przywitałyśmy. Kobieta powitała nas ciepłym uśmiechem. Pewnym krokiem przeszłyśmy po korytarzu do mojej szafki. Odłożyłam w niej swoje rzeczy, a tak się uroczo składało, że dyrektor przydzielił mojej nowej znajomej szafkę tuż obok mnie i Aly'y. Na całe szczęście dzwonek zaczął już działać, a my stawiłyśmy się pod klasą punkt 8.00 . Zdążyłam się przywitać z Adrienem i w mgnieniu oka rozpoczęła się lekcja. Zaczynałam biologią. W zasadzie nie robiliśmy na niej nic ciekawego, bo rozpoczynaliśmy nowy temat i pani rozdawała sprawdziany. Ku mojemu zdziwieniu dostałam aż 5- . Jak na Biedronkę to bardzo dobry wynik. Potem miałam mieć informatykę, ale w związku z nieobecnością nauczycielki mieliśmy zastępstwo z instruktorem tańca, który przez równe 45 minut cisnął mnie i Adriena pod względem tanga, które mieliśmy wystawić na zawodach za tydzień. Spoceni trafiliśmy na język angielski, który jak zawsze wydawał mi się niebotycznie nudny...... . Francuski i chemia jakoś mi zleciały, a na niemieckim całkiem dobrze się bawiłam. Lekcje zakończyłam matematyką, na której zrobiliśmy sobie małą powtórkę przed jutrzejszą klasówką. Zadowoleni uczniowie włącznie ze mną wyszli ze szkoły już o 14.30 , co jak na uczniów naszego gimnazjum było dość wczesną porą. Adrien od razu po lekcjach porwał mnie na spacer, bo tak się składało, że Anais akurat miała jakieś korepetycje, a jako, że Sowy odznaczają się inteligencją to załapała od razu jak wrócić do mojego mieszkania. Szłam, więc z Adrienem po cichym parku, w którym życie było tak spokojne jak po śmierci. Złe porównanie, wiem, ale nie mam dziś sił na myślenie o gramatyce . Mniej więcej o 15.20 opuściłam mojego Kotka i poszłam do domu. Na miejscu zastałam już Anais czekającą w kuchni za obiadem. Dosiadłam się do niej i powiedziałam mamie o sytuacji Anais i o tym , że chciałabym jej pomóc. Mama bez wahania się zgodziła. Od zawsze była dobrodusznym człowiekiem, który zrobił by wszystko dla dobra innych. Po posiłku, którym okazało się być wyśmienite spaghetti z serem postanowiłyśmy iść się pouczyć . W niecałe 15 minut odrobiłyśmy zadania domowe, a potem z czystym sumieniem mogłyśmy powtarzać na klasówkę z matmy. W pewnym momencie matematyczną zadumę przerwała nam olbrzymia twarz Czarnego Kota trzymającego w ustach różę. Wyraźnie widziałam jego rozemocjonowanie, więc otworzyłam mu okno i po wejściu pozwoliłam mu się przemienić w Adriena, po czym dałam Plagg'owi wielki kawał sera, a Tikii ciasteczko.
- Dla Ciebie mon Lady ! - powiedział Adrien podając mi kwiat i całując mnie w dłoń.
-Ojejku, uroczy jesteś Kocie. - odparłam z rumieńcem na twarzy i dałam mu buziaka w policzek.
-Świetny wybór ! - powiedziała Anais przyglądająca się róży utkwionej w mojej dłoni.
-Merci. - odparł Czarny Kot, a na widok dziewczyny jego twarz przybrała taki wyraz jakby ducha zobaczył. - Słuchajcie muszę Wam coś powiedzieć !
-Tak, domyślam się Kiciusiu, bo wpadłeś aż godzinę przed patrolem. - dopowiedziałam i wszyscy usiedliśmy na mojej kilkuletniej kanapie w odcieniu pudrowego , wręcz księżniczkowatego różu.
- A więc? - spytała Anais zachęcając Adriena do wydania z siebie odgłosu.
- A więc... wkradłem się dzisiaj do pokoju ojca, próbując zobaczyć co kryje się za obrazem mojej matki na ścianie i przy okazji poszperałem w jego biurku. Jest na delegacji, a jako, że sam jestem w domu to z czystym sumieniem mogłem sobie poczytać i znalazłem papiery adopcyjne ! - mój chłopak pobladł na twarzy spoglądając na Anais, a ja chyba wiedziałam do czego zmierza. - Anais.... jesteśmy rodzeństwem... - powiedział w końcu chwytając mnie za rękę z niewiadomej przyczyny .
-Ale.... jak to ? - wydukała z siebie zaskoczona dziewczyna... - A co z mamą?
- Ona... zwiała kilka lat temu przed ojcem. Do dzisiaj pamiętam co mi powiedziała..... ,, Nigdy nie poddawaj się , kimkolwiek ono by nie było to walcz ze złem i żyj jak Adrien, nie jak Gabriel.'' - powiedział z zaszklonymi oczami. Widziałam, że walczy ze łzami, ale byłam pewna, że ich nie ujawni w towarzystwie dwóch kobiet, ee..... trzech....licząc Emmę.
-Co teraz? - zapytałam przerywając głuchą ciszę.
- Ehh.... Anais zamieszka u mnie, Twoim rodzicom trzeba powiedzieć o Emmie, musimy się przygotować do walki i do rodzicielstwa....dać radę...- odpowiedział mi Adrien, a Anais położyła mu dłoń na ramieniu.
-Co by nie było, jestem z Wami, a Emma już ma super ciocię . - powiedziała pocieszająco siostra mojego chłopaka z wyraźnym uśmiechem.Przez chwilę oswoiliśmy się z myślami, a potem już w miarę napięcie się rozpłynęło. Znowu się uśmiechaliśmy, a moja mama poczęstowała nas nowym rodzajem ciastek, które wprowadziła właśnie do cukierni. Mniej więcej o 18.00 wszyscy się przemieniliśmy,a ja miałam okazję ujrzeć Kwamii Sowy. Była to oczywiście mała, urocza, napuszona sówka o przeuroczym głosie. Przez moje okno dachowe wybiegliśmy na dach i zaczęliśmy się przechadzać uliczkami , ee.....dachami Paryża. W pewnym momencie ujawiła się nam postać, która przedstawiła się jako długowłosa. Faktycznie postać ta była z pewnością kobietą o nienaturalnie długich włosach, w których więziła przypadkowych mieszkańców Paryża. Jej Akuma z pewnością znajdowała się w spince, która jakoś utrzymwała te tony kłaków. Troszkę się z nią pomęczyliśmy, Sowa cały czas nam pomagała, rzucała pomysły czy błyskotliwe uwagi, inteligencja była jej mocą, to na pewno. Po mniej więcej 45 minutach przy pomocy swoich mocy uwolniłam Akumę i mieszkańców Paryża. Padło nasze tradycyjne ,, ZALICZONE '' , które tym razem wypowiedzieliśmy w trójkę. Potem Adrien sprawdził czy aby na pewno dobrze się czuję, a ja tylko skinęłam na niego głową. Anais stwierdziła, ze ona poleci do Adriena, a my mamy się zająć sobą. Ucieszyłam się, lubiłam spędzać czas z moim kochanym chłopakiem.Kotek wskazał Sowie drogę i wrócił ze mną do domu. W moim pokoju przybraliśmy ludzkie postacie i nakarmiliśmy nasze Kwamii. Adrien uśmiechnął się najszerzej jak mógł i zaczęliśmy się całować. Potem odeszłam kawałek i stanęłam przed lustrem. Zauważyłam, że te magiczne ciąże dość szybko przybierają należne objawy. Nawet pod moją bluzką było widać niewielkie zaokrąglenie.Adrien objął mnie od tyłu w pasie i oparł swoją głowę na moim ramieniu. Pogłaskał mój brzuch, mówiąc, że mnie kocha, a ja się w niego wtuliłam. Z nikim nie czułam się tak bezpiecznie jak z nim i nieistotne to, że byliśmy parą kilka tygodni, ja znałam go dłużej i mogłam mu zaufać.Siedzieliśmy tak chyba do 22, aż w końcu uznaliśmy, że trzeba się rozstać. Za równo ja jak i Emma dostałyśmy buziaka od Adriena na pożegnanie i już go nie było. Nagle przeszedł mnie jakiś dziwny dreszcz samotności. Fala smutku... ehh te wahania nastrojów. Wtuliłam się pod kołdrę, a Tikii od razu przytuliła się do mojego rozpalonego policzka. Chwilkę się pośmiałyśmy, a potem moje kochanie Kwamii zasnęło. Ja w sumie też już się zbieram.. Bonne nuit !
                                                                                                            ~ Marinette
***
Dzisiaj troszkę wcześniej, bo mniej lekcji miałam :3 Mam nadzieję, że się podobało, dawajcie mi znać w komentarzu, a jeśli macie jakieś pomysły to piszcie , piszcie :3 Przypominam o KONKURSIE ! Do zobaczenia jutro moi Biedronkowicze !
                                                                        ~ Agathe;3

środa, 30 marca 2016

30-03-16, Paryż

Bonjour !
Witaj pamiętniczku ..., jak się pewnie domyślasz czuję się nie za fajnie. Ani źle ani dobrze, tkwię w otchłani obojętności wokół mnie starając się przekonywać ludzi, że wszystko ze mną w jak najlepszym porządku.O jak poetycko mi to wyszło... . Nawet nie wiesz jak bardzo emocjonujący dzień dziś miałam.... . W zasadzie nie mniej niż wczoraj, kiedy to Władca Ciem oświadczył mi, że spodziewam się córki , a żeby było fajnie to on ją zabije. No, ale zacznijmy od początku, bo się jeszcze zgubię w morzu moich myśli. Przykrą prawdą jest to, że przerwa świąteczna się skończyła i powróciło takie zło zwane szkołą przed którym nawet Biedronka się nie uratuje niestety. Z tej racji moja mama obudziła mnie o 6.05 przynosząc mi ciepłe kakao jak co rano. Jako, że lekcje miałam na 8.55 to poleżałam jeszcze troszkę . O 6.35 wzięłam szybki prysznic i zajrzałam do szafy. Postanowiłam włożyć na siebie czarne rajstopy i sukienkę w kolorze bordo oraz ciemny, lekki sweterek. Włosy spięłam w moje zacne dwie kiteczki i wzięłam się za swoją twarz, na którą nałożyłam podkład antybakteryjny i puder matowy. Kiedy uznałam, że już jestem gotowa postanowiłam iść na autobus. Dotarłam bezpiecznie na przystanek i tam wsiadłam w swój bus. Wysiadłam przystanek wcześniej, żeby przejść się sam na sam ze swoimi szalonymi myślami galopującymi w mojej głowie. Przez 15 minut drogi i tak średnio wymyśliłam coś sensownego na swoją przyszłość, więc musiałam zacząć udawać, że wszystko okej. Poza Adrienem nikt nie mógł wiedzieć, nawet Alya . W wejściu do szkoły od razu wpadłam na Nin'a i Adriena. Mój chłopak chwycił mnie za rękę i zaprowadził pod klasę. Usiedliśmy pod drzwiami i średnio którekolwiek z nas chciało coś powiedzieć,więc Adrien przysunął się bliżej mnie i położył mi dłoń na brzuchu. Zapewne, gdyby coś takiego miało miejsce za kilka lat to skakałabym z radości, ale teraz? Miałam ochotę się rozpłakać i nigdy nie wyjść ze swojego pokoju.
-Myślałaś już jak ją nazwiemy ? - wypalił w pewnym momencie Adrien.
-Żartujesz, czy jak ?
-Nie... , Mari musimy się z tym oswoić i normalnie żyć...
-Wiem... przepraszam..., zawsze chciałam, żeby moja córka miała na imię Emma.
-Śliczne imię, podoba mi się. - tu mój chłopak się zaśmiał i dał mi buziaka w czółko, a ja odwróciłam twarz w drugą stronę.-Ehh..., nie martw się Mari.... .
-Tak...
-No już... kocham Cię wiesz?
-Tak, wiem... .
I zamilkłam. Normalnie w to nie wierzyłam. Gdyby dawna ja usłyszała, że Adrien mnie kocha to piszczałaby chyba z pięć minut i nie mogła się odezwać, a teraz podeszłam do tego z takim chłodem, że wprost sama w to nie wierzyłam. Na dobry początek dnia okazało się, że dzwonek szkolny nie działa i sami musimy pilnować sobie czasu o ile kiedykolwiek chcemy po ludzku wyjść ze szkoły.Pierwszy był francuski, więc usiadłam sobie obok Adriena, bo pani Jessen nie przywiązywała większej uwagi do tego na jakich miejscach siedzimy.W połowie lekcji mnie zemdliło i poprosiłam Adriena, żeby poszedł ze mną do pielęgniarki albo łazienki. Mój chłopak dyskretnie zapytał wychowawczynię czy możemy wyjść i zaprowadził mnie do gabinetu pielęgniarki.Jak to w szkołach nasza pielęgniarka była dość niesympatyczną, starszą kobietą preferującą jedynie zastrzyki. Delikatnie zapukałam do drzwi jej pokoju i weszłam razem z Adrienem.
-O co chodzi? - spytała chłodno kobieta mierząc nas morderczym spojrzeniem.
- Mocno mnie mdli i kręci mi się w głowie.- odparłam.
- Tak, tak. Usiądź sobie , zaraz podam Ci delikatne lekarstwo w zastrzyku. - tu zaczęłam rozważać kompetencje tej kobiety ,, Kręci mi się w głowie, podam Ci lekarstwo, najwyżej zemdlejesz.''
Podwinęłam rękaw swojego sweterka i poczułam dłoń Adriena w swojej drugiej dłoni. Mój uroczy Kotek chyba myślał, że się boję zastrzyku.Nie odezwałam się nawet, bo chciałam, żeby był obok. Po chwili uczułam niewielkie ukłucie w prawej ręce i to jak Adrien dzielnie mnie obejmuje przykładając wacik do mojej ręki z milimetrową dziurką po igle. Pielęgniarka zostawiła nas samych, bo jak to ujęła, musiała załatwić coś ważnego z dyrektorem. Nie zdziwiłabym się, gdyby chciał ją zwolnić. Wróciliśmy do klasy po niecałych 15 minutach. Nauczycielka zapytała czy czuję się troszkę lepiej, a ja skinęłam przytakująco głową. Zajęliśmy swoje miejsca. Na drugiej z rzędu lekcji francuskiego dyrektor przyprowadził do klasy jakąś nową uczennicę. Dziewczyna była mniej więcej mojego wzrostu, miała długie blond włosy i zielone oczy, a przy okazji bardzo przypominała mi żeńską wersję Adriena, który chyba sam to zauważył. Pani przedstawiła nam ją jako Anais. Uśmiechnęłam się do niej, a ona odwzajemniła przyjemny gest i usiadła w rzędzie przede mną. Po lekcjach stwierdziliśmy z Adim, że ją poznamy, więc zaproponowaliśmy jej wspólne lody. Dziewczyna lekko się zawstydziła, ale ostatecznie przyjęła propozycję. Tak , więc zaraz po naszych zajęciach, punktualnie o 14.30 siedzieliśmy już przed małą kawiarenką. Anais była wprost przemiła. Okazało się, że mieszka ona tylko z matką i nie ma zbyt wiele pieniędzy. Zapłaciłam za jej porcję lodów z własnej woli , nie chciałam by traciła cenne pieniądze na takie błahostki.
- A jak Ci idzie z nauką? - spytał w końcu Adrien.
-Mam sporo zaległości, ale jakoś daję radę. W zasadzie najgorzej chyba idzie mi z chemią. - odparła dziewczyna.
- Jeśli Marinette nie będzie miała nic przeciwko, to możemy się przejść dzisiaj do Ciebie i się pouczyć.- zaproponował mój chłopak, a ja z chęcią się zgodziłam. Nie miałam powodu do zazdrości. Anais i Adi odprowadzili mnie do domu i ruszyli w kierunku małej chatki należącej do mamy Anais, która umieszczona była na obrzeżach wschodniej części Paryża. Moja mama od razu powitała mnie przepysznym obiadem w postaci ciepłego rosołu, a ja stwierdziłam, że muszę poczytać co mogę, a czego nie powinnam jeść w ciąży. Po posiłku wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Podłączyłam telefon do ładowarki, a sama rozsiadłam się z książkami przy biurku. Szybko ogarnęłam niemiecki, który był dodatkowym językiem w mojej szkole oraz ćwiczenia z chemii. Niestety reakcja stącania raczej nie była moją mocną stroną, więc posiedziałam troszkę za nim zrobiłam te ćwiczenia. Potem średnio miałam co robić, także zabrałam się za projektowanie nowych ubrań, w końcu zmęczona padłam na łóżko i zrobiłam sobie 30 - minutową drzemkę. Obudził mnie alarm w telefonie, który przypominał mi o patrolu z Czarnym Kotem. W mgnieniu oka stałam się ''ciężarną'' Biedronką i wyskoczyłam przez okno dachowego. Mojego Czarnego Kotka spotkałam na tym samym dachu co zawsze. Po przechadzaliśmy się troszkę, aż doszliśmy do domu Anais. Zauważyłam , że jest zniszczony.
-Adrien atak, dom Anais ! - krzyknęłam wskazując palcem.
-A właśnie.... Biedronsiu... to nie atak...
-Słucham?
-Bo kiedy byłem u Anais ... i właśnie tę chemię ćwiczyliśmy..., to no... to bardzo zniszczony dom, w dodatku z drewna i ... zaczął się walić od jakiegoś uderzenia..... i przemieniłem się , żeby uratować... Anais ...
- WIDZIAŁA JAK SIĘ PRZEMIENIASZ ?! - krzyknęłam w nerwach i złości, która zalała całą mnie.
-No, tak... ale...
- BEZ ALE. DOSKONALE WIESZ, ŻE NIKT NIE MOŻE ZNAĆ NASZEJ TAJEMNICY ! MOŻE O MNIE TEŻ WIE ?
-Ehh......
-ADRIEN CO TY NAJLEPSZEGO ZROBIŁEŚ ? CO JAK KOMUŚ POWIE? POMYŚLAŁEŚ W OGÓLE ?
-A ty pomyślałaś, że ona mogła stracić życie ?! -pierwszy raz Adrien podniósł na mnie głos.
- TAK, ALE MOGŁEŚ WYBIEC I WRÓCIĆ JAKO CZARNY KOT ! NIE ZNASZ JEJ !
- Co jeśli znam ?
-PRZESTAŃ GADAĆ BZD.....- tu zaczęło mi brakować tchu i zakręciło mi się przed oczami. Zapomniałam ciąża = brak stresu. No to pięknie.. to dopiero 4 dzień odkąd wiem, a 2 miesiąc z tego  co policzyłam, bo moc Pszczoły nigdy nie tworzy dziecka od postaw tylko na pewnym już poziomie, a ja się wywracam z nerwów.
- Biedrona, co jest ? -spytał Adrien chwytając mnie za rękę tak , żebym nie spadła z dachu.
-Słabo.....
Nagle znikąd pojawiła się obok nas biała postać. Długie jasne blond włosy spływały po jej ramionach. Ubrana cała na biało i z sowią maską. Czy to możliwe ? Miraculum? Nie... przecież nie ma czegoś takiego jak Miraculum sowy... a może Akuma ? Nie.. nie było ataku.
-Uspokójcie się ! - powiedziała podchodząc do mnie i jednym ruchem sprawiając, że poczułam się dużo lepiej, moc uzdrowienia. - Yhh.... Marinette, nie miej za złe Adrienowi , że mi powiedział.
- Anais ?! - krzyknęliśmy zdziwieni razem z Adrienem.
- Tak... otóż poza głównymi Miraculami są jeszcze cztery słabsze, nigdy nie uwzględnione w księdze Mistrza Fu. Ja otrzymałam Miraculum Sowy , poza nim istnieją jeszcze Kwamii dla wilka, wiewiórki i Jeża. Każdy ma inną moc, ale żadna z nich nie posiada takiej siły jak te wasze . Nie mogę nic nikomu o Was pisnąć, bo sama jestem zobowiązana tajemnicą, a ... wiedziałam, że Adrien to Czarny Kot już wcześniej, bo byłam przy tym jak Mistrz Fu podrzucał Wam Miracula.
- Całe szczęście Adriena. - powiedziałam. - No już się nie gniewam, Anais mnie przekonała Kocie. - powiedziałam w reakcji na smutną minkę Czarnego Kota, który wydawał się bardzo żałować. - Nic się nie stało, ale... co teraz z Anais? Ona i jej mama nie mają, gdzie mieszkać.
-Mama mieszka u dziadków, a co ze mną nie wiem.
- Dzisiaj przenocujesz u mnie. - powiedziałam. - A jutro zobaczymy .
- Dziękuję.
Sowa pomogła mi wstać, a mina Adriena mówiła wyraźnie ,, No i teraz to już jej nie wycałuje, jak Anais tam mieszka.'' Zaśmiałam się pod nosem. Pochodziliśmy jeszcze troszkę po mieście, ale nie zapowiadało się na jakikolwiek atak Władcy Ciem, pewnie też wrócił do szkoł......ee........ pracy. To, tak więc Adrien zaprowadził nas do domu, a sam myknął przez okno do siebie. Zapytał mnie tylko na ucho jak nasza córeczka, a ja się uśmiechnęłam i powiedziałam, że raczej dobrze. Przez chwilę miałam wrażenie, że już jesteśmy całkiem dorośli. Zaprosiłam Anais do mojego pokoju i uprzedziłam mamę , że nocuje u nas nowa koleżanka. Całe szczęście nie miała nic przeciwko. Rozłożyłam na ziemi śpiwór dla Anais.Przebrałyśmy się w koszule nocne i usiadłyśmy na moim łóżku postanawiając jeszcze troszkę pogadać przed snem.Nasza rozmowa przebiegała całkiem normalnie. Mówiłyśmy o tym o czym mówią nastolatki... ubrania, chłopacy.... aż nagle....
- Jesteś w ciąży? - zapytała mnie Anais, a ja aż podskoczyłam.
-Nie.... - starałam się skłamać, ale coś mi nie wyszło.
-Widzę przecież. Masz lekkie zaokrąglenie w okolicy podbrzusza, słabniesz z nerwów.... drugi miesiąc... na moje oko....ale z kim, skoro z Adrienem jesteś krócej ? - spytała czule przechylając głowę, a mi spłynęła łezka po policzku.
- To troszkę inaczej..... .
Opowiedziałam Anais o wszystkim , w gruncie rzeczy mogłam ufać posiadaczce Miraculum o rzadkim występowaniu. Przytuliłyśmy się ,a moja nowa znajoma powiedziała, że mimo, że nie jest zbyt bogata to chętnie nam pomoże. Podziękowałam jej i od łez przeszłam do śmiechu. W gruncie rzeczy zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Chyba zaakceptowałam pewne fakty i przez chwilę nawet się cieszyłam ze wspólnej przyszłości z Adrienem. Około 21.40 położyłyśmy się spać, ja oczywiście chwyciłam Ciebie, pamiętniczku i tak oto piszę. Mam nadzieję , że to wszystko się jakoś poukłada. Uwielbiam w Tobie pisać . Bonne nuit !
                                                                   ~ Marinette

***
Przepraszam, że tak późno....ale no, cóż... szkoła ;-; Z góry wielkie sorry za możliwe błędy ortograficzne i interpunkcyjne ;-; Jutro postaram się wcześniej napisać ;-; Mam nadzieję , że się podobało , dajcie znać w komentarzu i do zobaczonka ! 
                                                                                 ~ Agathe;3 

poniedziałek, 28 marca 2016

29-03-16, Paryż

Bonjour !
Witaj pamiętniczku. Dzisiaj nastał ten moment, w którym chwilowo wróciła stara Marinette i zaczyna histeryzować, gdyż jej życie zaczyna przypominać bardzo, bardzo kiepski żart. No, ale cóż... . Zacznijmy może od samego początku, bo nie chcę Ci tu wprowadzać zamętu pośród mojego tysiąca słów . Wstałam sobie całkiem spokojna około 10.30. Przeciągnęłam się kilka razy i złapałam się za brzuch. Bolał mnie co najmniej tak, jak przy akcji z piorunem. Co widzą normalni ludzie słysząc brzuch? Brzuch. Co widzi Marinette? Ciąża. To tylko dwa nic nie znaczące dni... tylko , że jak na moje szczęście dokładnie 28 marca powinnam już mieć okres. Rano oczywiście średnio mnie zmartwił fakt, że nie go nie mam, bo przecież pewnie niedługo dostanę. Tak, więc wzięłam tabletkę, która chyba była Ibubromem i wzięłam chłodny prysznic. Nie miałam najmniejszej ochoty na śniadanie, więc nawet po nie nie zeszłam. Od razu ubrałam się w moją ukochaną, szarą marynarkę, biały T-shirt i różowe legginsy . Nie zapomniałam też o ogarnięciu swojej burzy włosów. Moją mamę zmartwił fakt, że nie wyszłam z pokoju od samego rana, więc koło 12.00 wpadła mnie odwiedzić. Powiedziałam jej, że okropnie boli mnie brzuch i nie mam ochoty na nic do jedzenia. Mama od razu zrozumiała o co chodzi i przyniosła mi ciepłej herbaty. Uśmiechnęłam się do niej ciepło i chwyciłam w dłoń swój telefon. Przejrzałam szybko facebook'a i postanowiłam napisać do Adriena. Z dużym wstydem, ale napisałam mu , że chyba okres mi się zbliża, ale nie jestem pewna i ma przybiec. Kot jak kot był u mnie w pięć minut. Z czekoladą ... z pięcioma tabliczkami o różnych smakach. Przywitał się ze mną buziakiem i usiadł obok mnie pod kocem. Włączyliśmy sobie na laptopie film. Nawet nie pamiętam co to było. Skleroza mnie dopada z tego wszystkiego. My jak to my zasnęliśmy przy tym filmie, więc nagle ni stąd ni zowąd zrobiła się godzina 14.00 na zegarku, który dzielnie tykał na moim stoliku nocnym. Okresu jak nie było tak.. nie ma... . Stwierdziłam, że bez sensu tak siedzieć. Adrien chyba widział, że się bardzo nudzę i męczę, bo lekko pociągnął moje wargi.
- Czekaj chwilkę . - powiedziałam i sturlałam się z łóżka. Przekluczyłam drzwi. Na wszelki wypadek, bo moja mama lubiła niezapowiedzianie wchodzić, a ja średnio lubiłam jak rodzice widzą nasze pocałunki. Nie wiem czemu, ale okropnie mnie to krępowało. Wdrapałam się z powrotem na łóżko i usiadłam Adrienowi na kolanach. Jakaś wyjątkowo odważna byłam dzisiaj. Adrien uśmiechnął się tym swoimi śnieżnobiałymi ząbkami niczym Czarny Kot, kiedy spadał na mnie przy każdej możliwej akcji. Po chwili te śnieżnobiałe ząbki zniknęły, a ja poczułam na ustach jego wargi. Po prostu się całowaliśmy i średnio chciałam przestawać, bo mimo wszystko było to wyjątkowo przyjemne zajęcie, które pozwalało mi zapomnieć o tym, że mój okres zaginął w akcji, a mój brzuch odwalał coś w stylu III wojny światowej. Z tej racji siedzieliśmy i się całowaliśmy nie licząc czasu.Adrien delikatnie mnie położył i skończył nade mną. Tak, teraz faktycznie dostrzegłam podobieństwo między nim , a Czarnym Kotem. Szkoda, że tak spostrzegawcza nie byłam od samego początku. Pojedyncze pocałunki coraz bardziej się pogłębiały i były coraz bardziej namiętne. Adrien w końcu włożył mi ręce po koszulkę, a ja się przestraszyłam. Spojrzałam mu w oczy i jego wzrok od razu mnie uspokoił. W zasadzie? Czego ja się bałam...? To był Adrien...a jakiś obcy koleś i tak...... już.... ehh.... . Mój chłopak przypadkiem przejechał mi dłonią po brzuchu, a ja syknęłam z bólu.
- Przepraszam, my lady . - szepnął mi do ucha.
-Nic się nie stało kiciusiu.- odparłam z uśmiechem i Adrien zaczął całować mnie po szyi. Przeszedł mnie dreszcz, aż tak blisko z nim nie byłam nigdy.Potem wróciliśmy do tradycyjnych pocałunków.W pewnym momencie ręce mojego chłopaka zaczęły wędrować wyżej i podsuwać moją koszulkę wyżej.
-Oj, ty kocie jeden.- powiedziałam karcąco.
-No co Biedronsiu?
- Gdzie te łapy? - zapytałam z uśmiechem,chciałam wiedzieć co odpowie.
-Tam gdzie Biedronsia zabrania... - odpowiedział z tą swoją uroczą, smutną, kocią minką.
-No już dobrze koteczku, pani wyjątkowo pozwoli, ale nic więcej, jasne?
- Pewnie, przecież nie wiemy czy w brzuszku Biedronsi, nie ma Biedroneczki albo Kiciusia.
- JESZCZE SŁOWO , A ZGINIESZ MARNIE. - powiedziałam stanowczym głosem, nie wiedząc , że tak potrafię. Adrien jednak nauczył mnie pewności siebie.
- Już nic nie mówię... - tu chciałam odpowiedzieć, ale nie zdążyłam,  bo Kotek już mnie całował. Łapki mu szły co raz wyżej, ale mu pozwoliłam. Jakieś 10 minut zajęło mu zdjęcie ze mnie koszulki i możliwość lampienia się na mój dekolt, po którym też mnie całować. Nie spodziewałabym się , że za równo jak i ja , jak i on w ogóle umiemy takimi...czułościami do siebie wyjeżdżać, skoro niecały tydzień temu jąkałam się przy nim jak głupia.Stanika nie dałam mu zdjąć , ale za to mocno się do niego przytuliłam.
-Jesteś przepiękna, księżniczko. - Adrien szepnął mi do ucha, a ja znowu byłam jak najdojrzalszy pomidor na farmie umieszczonej w Teksasie. Chyba przestaje się uważać, za dziewczynkę.
- Dziękuję. Adrien?
- Tak?
-Jak mówiłeś o tej Biedroneczce i Kiciusiu.... to ja nadal nie mam tego ...
-Okresu? Nie bój się mi mówić o takich sprawach, od ponad 4 lat mamy WDŻ łączony. - powiedział śmiejąc się, a zarazem troszkę mnie ośmielając.
- No właśnie.... i się boję, bo od wczoraj powinnam mieć.....
-Nie denerwuj się myszko... nie powinnaś. Poczekamy kilka dni i najwyżej podejdę do apteki po test. Nie ma problemu.
-No właśnie jest... bo jak ty to sobie wyobrażasz? Przecież... przytyję... nie będę walczyć... a co z kasą?
-Uspokój się Biedronsiu, dla mnie nawet w ciąży byłabyś przepiękna, będziesz walczyć do 5 miesiąca, a potem się zobaczy, może już nie będzie potrzeby walki? O pieniądze i mieszkanie się nie martw, co ty nie widziałaś mojego domu? -zapytał ponownie się śmiejąc.
-Racja... boże jaki ty jesteś niesamowicie kochany. Jeśli jestem w ciąży...
- To kocham Cię tak samo, urodzisz, zajmę się tym maluchem jak swoim, zamieszkamy u mnie, ja pójdę na studia, ty będziesz się zajmowała modą w firmie ojca,a potem już mojej, a od razu jak skończymy osiemnastkę to wyprawimy sobie ślub.
- To brzmi tak pięknie.... a co z gimnazjum?
-Niech ktoś spróbuje coś Ci powiedzieć, a Czarny Kot osobiście pozbawi tego kogoś życia.
-No już spokojnie...dziękuję... - ponownie wtuliłam się w Adriena, a on głaskał mnie po głowie.Mniej więcej po 18.00 zerwaliśmy się na równe nogi. Ja od razu przemieniłam się w Biedronkę i czekałam za swoim chłopakiem, który siłą wyciągał swoje Kwamii z pudełka sera. Po jakiś 10 minutach mu się to udało i poszliśmy na patrol.Chodziliśmy jak zawsze po dachach.W pewnym momencie Czarny Kot coś zobaczył i stał jak idiota na środku dachu czyjegoś domu gapiąc się w przestrzeń.
-Co jest? - spytałam.
-Biedronsiu , czy tylko ja tam widzę WC ? - zapytał mnie Adrien, a ja parsknęłam śmiechem.
-Chcesz kuwetę czy jak?
-Ha, ha, ha , WC to Władca Ciem.
-Matko .... gdzie ?!
Adrien ustawił mi głowę w kierunku, w którym patrzył, a ja faktycznie dostrzegłam mroczną postać przechadzającą się ulicą i dopadło mnie fatum Marinette . Przesunęłam stopą w bok i spadła jedna z dachówek. Mam takie wyobrażenie, że tak będzie wyglądało przedstawienie mnie ojcu Adriena osobiście.
                                                   - Świat jest niebezpieczny. - ojciec Adriena.
                                                    ADI : Tato, to jest Marinette.
                                                     JA: Bonjour..... * willa w płomieniach * 

Władca Ciem w mgnieniu oka nas dostrzegł i dość boleśnie ściągnął nas na ziemię swoją mocą. Stanęliśmy jednak przed nim całkowicie gotowi do walki. Pochodził wokół nas przez kilka dobrych minut, a my zastanawialiśmy się czy on nie stara się z nas zrobić skończonych idiotów.
-Czekałem na Was. - zaczął jakimś znajomym dla mnie tonem.
- Czego chcesz? - zapytałam.
-Porozmawiać... nie uważacie, że to rozsądne?
-Ponawiam pytanie Biedronki, czego chcesz ?! - tym razem odezwał się mój chłopak.
- Przejdźmy do rzeczy. Nie będziemy walczyć. Nie jesteście w stanie.
-Słucham? - spytałam nie dowierzając w jego słowa.
- Jeszcze pytasz ? Przecież spodziewasz się dziecka, jak możesz mnie pokonać?
-Skąd... wiesz..i.... to przecież jeszcze nie jest pewne !
- Zapewniam Cię, że spodziewasz się dziecka. Czasem wystarczy kilka kłamstw i jeden czar, żebyś miała dziecko.
- Co ty mówisz? - spytałam widząc narastającą w Adrienie złość.
- To ja Cię porwałem... w ludzkiej postaci oczywiście. Zdjąłem z Ciebie ubrania, ale.. no cóż.... nic nie zrobiłem. Wystarczył tylko czar. Otóż posiadłem Miraculum Pszczoły , a jak wiesz ... ma ono moc tworzenia nowego życia... i tak oto moja droga ... puff i jesteś mamą.
-Nie.... to nie możliwe..... - odsunęłam się kilka kroków w tył. - Czyli.... jednak będę mieć dziecko?
- Właściwie tak.... córeczkę konkretniej... ale.... nigdy jej nie poznasz.
-A to niby dlaczego? - zapytał czerwony pod maską Adrien, bo ja umiałam już tylko zapłakać.
- Jako dziecko... dwóch posiadaczy Miraculum, stworzone właśnie przez nie , dziewczynka ta będzie mogła zostać spadkobierczynią któregoś nich. A skoro na to nie pozwolę? To znaczy, że muszę ją zabić.Potrzebuje tej całej ciąży tylko do Twojego załamania psychicznego Biedronko, potem mogę zamienić Cię przy pomocy mojej Akumy i oddasz mi Miraculum, a potem stanę się niezwyciężony !
W moją stronę poleciała stróżka różowego prądu wypuszczona z dłoni Władcy Ciem, ale Adrien zdążył ochronić mnie swoim kijem. Mimo tego wszystkiego starałam się mu bardzo pomóc, aż w końcu Władca Ciem jak gdyby nigdy nic się rozpłynął. To była tylko iluzja. Tak też myślałam, Władca w życiu nie przyszedł by na spotkanie osobiście. Skoro to iluzja..... to Volpina przeszła na złą stronę mocy i zostaliśmy we dwoje... chociaż może... da się odszukać posiadaczy innych Miraculów. Wróciliśmy do mojego pokoju całkowicie wykończeni. Staliśmy na środku pokoju. Ja płakałam, a Adrien usilnie starł się mnie uspokoić. W końcu się mu udało i dosłownie włożył mnie do łóżka i przykrył kocykiem. Dał mi buziaka w czółko i kucnął obok mnie chwytając mnie za dłoń.
-Mari... nie płacz proszę. Obiecuję, że ze wszystkim damy radę. Razem nam się uda.
- W trójkę ?
-W trójkę. Ja , ty i nasz mały aniołek.
-No... dobrze.- powiedziałam podciągając nosem, a Adrien położył dłoń na moim brzuchu.
- A ty maluchu siedź tam i nie rób mamie problemu przez najbliższe 8 miesięcy. - potem mój chłopak odwrócił twarz do mnie i delikatnie musnął moje wargi. - Obiecuję, że wszystko będzie dobrze, niezależnie od wszystkiego. Kocham Cię Biedronsiu.
- Ja Ciebie też... zostaniesz ze mną ? - spytałam nieśmiało.
- W zasadzie... dlaczego nie. Adrien wyciągnął sobie z mojej szafy śpiwór i poduszkę. Zasnął trzymając mnie za dłoń jakieś 45 minut temu, a ja piszę do Ciebie, bo ciężko mi z tymi wszystkimi faktami. Na początku jak to pisałam to byłam strasznie zła, a teraz jestem dziwnie spokojna i jak głupia trzymam jedną rękę na brzuchu. Może to nie potoczy się aż tak źle? Puki co mamy masy nowych wyzwań. Rozmowa z rodzicami...., walka z Władcą Ciem, ochrona mojego życia 24 h na dobę, pokonanie Volpiny...., ale ja wierzę w słowa Adriena, mam nadzieję , że i z późniejszymi etapami damy radę, a jego zainteresowanie nie skończy na samym początku ciąży. No,nic muszę w końcu iść spać.... teraz wręcz muszę spać. Bonne niut mon journal!
                                                                                      ~ Marinette

***
Poszalałam dzisiaj o.O O matko o.O No nic, odpowiedziałam Wam na większość pytań i stale będę Was zaskakiwać :3 Jakieś pomysły ? To mówcie śmiało :3 Widzicie mówiłam, że na potwierdzenie nie trzeba długo czekać :3 Brawa dla zuej mnie xd <3 Dajcie znać jak się podobało i do następnego opowiadanka :3 <3 
                                      ~ Agathe :3

ZACZYTANA I TAKIE TAM XD

Moi kochani czytelnicy !!! Uwielbiam pamiętniki Marinette i już na dobre się w nie wkręciłam, także mogę Was zapewnić, że seria nie skończy się prędzej niż w grudniu 2017 roku :P Kilka informacji, które zapomniałam przekazać ! :

1. Otóż posty w czasie wolnym pojawiać się będą już około 12.00 :3 Także w wszelkie przerwy świąteczne i weekendy wszystko możecie dostać przed 18.00 :3
2. W czasie szkoły, która niestety zaczyna się od środy [ Ja też bardzo nie chem ._. ] posty pojawiać się będą między 18.00, a 20.00... niestety tak późno :'(
3.O ile post by się NIE pojawił [ co raczej miejsca mieć nie będzie] to się nie bójciee, bo na drugi dzień będą dwa :3
4. W kwestii treści historii o naszej Marinett :
a) Nie planuję zerwania Mari i Adriena, planuję natomiast załamanie między nimi c: O ja zua xd
b) Jak już mówiłam, co z ciążą to jutro się dowiemy ^.* [ co znaczy, że jeszcze się zastanawiam xd]
c) Kwestię kto jest szaleńcem rozwiążemy niestety dopiero za tydzień-dwa :c
d) Wtedy będzie też III wojna światowa w wersji mini xd
e) Co do tego, że mam przyśpieszyć akcję pamiętników .... nie zrobię tego :c Bo to pamiętnik xd
f) W rozdziałach planuje zwiększyć ilość francuskich zwrotów *o*
g) Pojawi się nowa para i aż sześciu nowych bohaterów, którzy nie koniecznie otrzymają Miracula ;3
h) pojawi się moja wersja historii o matce Adriena
i) Do którejś kartki z pamiętnika dołączę też fragment pamiętnika Adriena ;3
j) Jeśli chodzi o to, że przecież kiedyś skończy się nastoletniość Marinette..... nie bójcie się moi drodzy, wtedy pojawią się pamiętniki już dorosłej Mari ;3 <3
5. NOWY BLOGGGGG !!!! ZAPRASZAMM !!! Dotyczy on książek, opowiadań, blogów, recenzuje tam właśnie te pozycje !
                                                  http://zaczytanaagathe.blogspot.com/

Oczywiście skupiam uwagę na pamiętnikach Marinette, a tamto możecie czytać w wolnych chwilach jeśli lubicie wiedzieć na jakich blogach są fajne opka, a jakie książki trzeba przeczytać :3 WPADAJCIE ! 

6. KONKURS !!!
Lubię współpracować ze swoimi czytelnikami, dlatego też mam dla Was konkurs ^.* Oto jego zacny regulamin :
 1. Konkurs dotyczy opowiadań.
2. Tematyka opowiadania nie może dotyczyć NICZEGO poza Miraculum : Ladybug&Chat Noir 
3.Opowiadanie może mieć formę kartki z pamiętnika, dialogu, prozy lub opowieści w 1 lub 3 osobie :3
4. Wymagane przynajmniej 22 wersy ^.*
5. Termin nadsyłania prac to 7 kwietnia 2016 roku do godziny 20.00 ^^
6. Prace należy wysyłać pod adres e-mail - agata.m1@onet.pl w załączniku lub jako wiadomość :3
7. Uczestnictwo należy zgłosić pod tym postem w komentarzu do 3 kwietnia ! 
8. Opowiadanie musi być twórczością własną i nie może być kopią ! 
9. Nie przewiduje się nagród rzeczowych, ale może.... ;) Opowiadanie zwycięscy zostanie upublicznione na moich dwóch blogach i zrecenzowane na blogu z recenzjami, dodatkowo pomysł z opowiadania zostanie wykorzystany w jednej z kartek z pamiętnika Marinette :3 Przewiduję niespodziankę dla zwycięscy ! :3 

To chyba na tyle :3 Wpadajcie i udzielajcie się też na zaczytanej :3 No i oczywiście czekajcie na kolejne rozdziały, a ja chętnie poczytam Wasze prace konkursowe ^.* Jeśli macie jeszcze jakieś propozycje to piszcie w komentarzach ^-^ 
                                                                  ~ Agathe :3  

DZIĘKUJĘ !!!

Już prawie 800 wyświetleń i 64 komentarze :3 Dzięki kochani :3 W ramach nagrody uchylam przed Wami to co się dziać będzie :
1. W jutrzejszym opowiadaniu odpowiecie sobie na zacne pytanie czy Marinette jest w ciąży :3
2. Aby ułatwić Wam życie napiszę również kawałeczek pamiętnika Adriena :3
3. Nie to nie on jest psycholem z ulicy i nigdy nim nie będzie xd
4. Zbliża się wielka walka :3
5.I zdrada :P [ nie nie Adriena xd ]
6.W kwestii bohaterów to pojawią się nowe postacie ;3
7. Niedługo również jeśli macie ochotę pojawią się zdjęcia z sesji na której występuję jako........ Marinette :P <3
Tyle, dzięki i do juterka !

28-03-16, Paryż

Bonjour mon journal !
No to cześć pamiętniczku... . Pewnie pierwsze co chciałbyś wiedzieć to jak się czuję. Otóż koszmarnie, kompletnie nie mogę się pogodzić z faktem, że... no wiesz co. Ugh..małe ze mnie dziecko. Mamy dzisiaj 28 marca. Pogoda za oknem jest całkiem ładna. Słońce świeci, niebo jest wprost idealnie błękitne, a zwierzęta zaczynają się budzić do życia. Po drzewach biegają szalone wiewiórki straszące okoliczne gołębie. Wstałam dzisiaj o 10.00 . Adrien podał mi śniadanie do łóżka i buziaka w czoło. Kochany jest. Przez chwilę miałam wrażenie,że ja naprawdę z nim mieszkam. Przynajmniej już wiedziałam, że jeśli wytrzymamy ze sobą do końca życia to śmiało będę mogła z nim mieszkać i się nie obawiać, że zostanę typową kurą domową. Mój kochany chłopak zjadł śniadanie przy stoliku, który dosunął do łóżka, tak żebym nie musiała z niego wychodzić. Na srebrnej tacy dostałam dwie świeże bułki z masłem, gotowane jajko , pokrojonego ogórka zielonego i tosta fancuskiego....a no i jeszcze ciepłą herbatkę i małą różyczkę, którą wpięłam sobie we włosy. Mimo, że Adrien cały czas się śmiał to wiedziałam, że bardzo się boi. Nie chciałam mu jednak o tym mówić, więc jakoś po 11.00 podniosłam się i poszłam ubrać. Szczęka mi opadła jak zobaczyłam jakiej wielkości jest łazienka. Adrien zaśmiał się pod nosem z mojego zszokowania i powiedział, że jak będę gotowa to mam przyjść. Wzięłam szybki prysznic, w ogromniastej kabinie z blisko sześcioma natryskami, a potem wciągnęłam na siebie ciuchy, które miałam na sobie wczoraj. Teraz powstaje pytanie w czym spałam - Nathalie, asystentka Adriena wykombinowała mi nie wiem skąd koszulę nocną. Rozczesałam też włosy szczotką Adisia i wróciłam do pokoju mojego chłopaka. Potem on skoczył się odświeżyć do swojej gigantycznej łazienki, która równie dobrze mogła by być SPA . Takie, odniosłam bynajmniej wrażenie. Ja rozsiadłam się na kanapie i nakarmiłam Tikii ciasteczkami. Plagg błagał mnie całym sobą o ser, ale powiedziałam, że dostanie jak Adrien przyjdzie. Mój chłopak uwinął się chyba w 15 minut i postanowiliśmy pójść sobie na spacer. Spacer .. zdecydowanie znienawidzone przeze mnie słowo. Przechadzaliśmy się alejkami parku. Czułam się przy nim bardzo bezpieczna, więc nie obawiałam się niczego. W pewnym momencie strzeliło we mnie coś mokrego i zimnego, a ja stanęłam zaskoczona jak wryta, co po chwili uczynił też Adrien.
- Złapani ! - krzyknęła jakaś dziewczyna.Odwróciliśmy się cali mokrzy do tyłu i ujrzeliśmy Alyę i Nino, którzy świetnie się bawili strzelając do nas z pistoletów wodnych. Przez tą całą aferę zapomniałam już, że dzisiaj lany poniedziałek ! Moja przyjaciółka dała i nam pistolety i ganialiśmy się jak dzieci po parku pryskając na siebie wodą. W pewnym momencie chlapiąc i szarpiąc się z Adrienem spadliśmy da ziemię w ten wspaniały sposób, że on wisiał sobie nade mną. Wyhaczyłam ten koci uśmiech i go odwzajemniłam, już po chwili czując jego usta na moich. Potem Adrien położył się obok mnie na trawniku i tak sobie leżeliśmy cali mokrzy. Przez tę godzinę zabawy zapomniałam o wczorajszych wydarzeniach, ale już po chwili mi się przypomniało. Odwróciłam się bokiem do Adriena , a po moich policzkach spłynęło kilka samotnych łez.
- Co jest Biedronsiu ? - zapytał kładąc mi dłoń na policzku.
-Boję się... - odparłam.
-Ja też... nawet bardzo, ale wiesz, że co by się nie działo ja jestem obok ciebie i ze wszystkim damy sobie radę !
-Nie zostawisz? Nawet jak....
-Jakbyś była w ciąży? Nie nie zostawię. Mogę być zszokowany, bo mimo wszystko to dziecko jakiegoś obcego [ to się okaże czy takiego obcego ~ Agata xd ] faceta, ale nie zostawię. Przysięgam.
-Dziękuję. Strasznie mocno Cię kocham . - powiedziałam przysuwając się i siadając na ziemi.
- Ja Ciebie też . - odparł Adrien i położył mi rękę na brzuchu.- A Ciebie maluchu o ile tam jesteś też kocham .
- NAWET TAK NIE MÓW ! Bo jeszcze wykrakasz ! - krzyknęłam. - A z drugiej strony.... jesteś okropnie uroczy. - dodałam i dałam mu buziaka w policzek.
- No ja wiem.
- Skromność Czarnego Kota odbiła się na Adrienie. - odparłam ze śmiechem i wstałam. - Teraz chodźmy do mnie, żeby się wysuszyć przed patrolem.
Ruszyliśmy spokojnie w kierunku cukierni rodziców. Kilkoma uliczkami dotarliśmy tam w niecałe 15 minut. Krzyknęłam mamie, że jesteśmy, a ona buchnęła śmiechem na nasz widok i podała nam ręczniki. Tato zrobił nam gorącej czekolady i tak siedzieliśmy sobie przy ladzie, na taboretach, w ręcznikach. Przez ten tydzień moi rodzice bardzo polubili Adriena, co niezmiernie mnie cieszyło. On ich też . Mój tata normalnie z nim żartował, a Adrien bez skrępowania zarywał do mnie przy rodzicach.Moja mama patrzyła na to wszystko z boku i powtarzała nam, że jak na te swoje prawie 16 lat to jesteśmy bardzo dojrzali w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kiedy już się w miarę wysuszyliśmy mama wypuściła nas do mojego pokoju gdzie zajęliśmy się graniem w różne gry komputerowe. Jak zawsze ja ogrywałam kotka co pięć minut, a on strzelał mini foszka i wracał na kolanach łasząc się jak rasowy dachowiec. Poprawiał mi humor i całkiem mu to wychodziło.
- Ojej, a co to Mari? - zapytał oglądając moją sukienkę, którą wtedy uszyłam.
- Eeee... zaprojektowałam coś takiego na nasz konkurs tańca.
- Jest cudowna, mogę Cię w niej zobaczyć? - zapytał robiąc minę na zbitego kota, której nie umiałam się oprzeć.
- Jasne . Poczekaj.
Dałam mu buziaka w policzek i zabrałam sukienkę z manekina . Zamknęłam się w łazience na wypadek, gdyby kotkowi przyszło do głowy wejść do łazienki. Założyłam na siebie sukienkę i z niemałym trudem sama zapięłam zamek na plecach.Wyszłam pokazać się Adrienowi, a on stał z miną w stylu ,, WOW '' i się przyglądał. Po kilku minutach podszedł do mnie i poprosił mnie do tańca. To tak więc włączyłam muzykę i zaczęliśmy nasz układ. Tańczyliśmy sobie dłuższą chwilkę.
- Masz piękne oczka.- powiedział Adrien, a ja postanowiłam go zgasić i podjąć w miarę odważny krok.
- Tak? To, dlaczego patrzysz mi na dekolt ? - spytałam z bardzo chamskim uśmiechem, ale Adrien nie dał się podpuścić i zachował się jak Czarny Kot.
-Bo biust też masz piękny. - tak, to ten moment w którym jestem czerwona jak burak cukrowy albo najdojrzalszy pomidor na farmie w 30-stopniowym upale. - Ty cała jesteś cudowna.
-Ojej, kochany. - odparłam i tańczyliśmy dalej. O dziwo wyszedł nam nawet podrzut, a ja nic sobie nie zrobiłam. Ani jednego potknięcia ! W gruncie rzeczy mój humor był wtedy całkiem dobry, zawsze jest kiedy mam Adriena obok, a on na całe szczęście bywał u mnie dzień w dzień. Nie znaczy to, że zapomniałam...wręcz przeciwnie ja tylko chciałam woedzieć jak potoczy się moje życie. Wracajmy...bo się zaraz rozryczę i obudzę Tikii. Czas szybko nam zleciał i nim się obejrzeliśmy , a już była 18.00 . Przemieniliśmy się w Biedeonkę i Czarnegokota i wymkneliśmy się z mojego pokoju przez okno dachowe.Chodziliśmy po dachach Paryża patrolując okolicę. W pewnym momencie dostrzegliśmy wystrojoną lalkę Barbie, która sprawiała, że wygląd ludzi z nienagannego przechodził w coś na rodzaj  ... śmieciowej mody.
- Dobra, mamy pewność, że to Chloe jest zaafakowana przez Akumę. - powiedział Adrien starając się zachować powagę na swojej kociej twarzy.
- Jak myślisz- ktoś strzelił do niej z pistoletu wodnego czy pobrudził kurtkę ? - zapytałam i już po chwili tarzaliśmy się ze śmiechu . Kiedy już doprowadziliśmy się do porządku  zaczęła się 'walka'. Kilka uników, skoków i zgryźliwych uwag wystarczyło by w przeciągu 10 minut akuma była małym, uroczym motylkiem. Odprowadziliśmy Chloe do domu, a mnoe nagle rozbolała głowa. Usłyszałam gruby męski głos, który wyraźnie wypowiadał ,, Jeszcze Cię dopadnę ! "
- Adrien słyszałeś to ? - spytałam przerażona
- Co?
- Nie...nic już nie ważne. Zdawało mi się.
- Dobrze się czujesz Biedronsiu?
- Tak...znaczy głowa mnie boli.
- Odprowadzę cię.
I tak faktycznie się stało. Adrien już jako człowiek odprowadził mnie do pokoju, a ja cicho jak mysz starałam się nie obudzić rodziców i nie wzbudzić podejrzeń. Adrien pożegnał mnie buziakiem i już go nie było. Ja szybko przebrałam się w koszulę nocną i położyłam się z Tikii do łóżka. Moja mała Kwamii zasnęła z 30 minut temu, w chwili w któtek zaczęłam do Ciebie pisać. Teraz ja lecę spać, bo cjoć raz chcę być wyspana. Bonne niut !
                                            ~Mari
                                              ***
Za wszystkie błędy przepraszam, ale piszę na telefonie. Mam nadzieję, że się podobało ^.* Idziemy w stronę akcji, idziemy ^.* Dajcie znać jak się podobało i jakie macie pomysły to może coś wykorzystam ^.*

niedziela, 27 marca 2016

27-03-16, Paryż

Bonjour!
Hej pamiętniczku ! Dzisiaj mamy już 27 marca 2016 roku ^-^ Ptaszki ćwierkają, słoneczko świeci, a kwiatki budzą się do życia i przy okazji dają mi inspirację do tworzenia nowych ubrań, które niedługo pojawią się w kolekcji Gabriela Agresta . Nawet sobie pamiętniczku nie wyobrażasz jak się cieszę, że w końcu ktoś zobaczy mój talent...albo jego brak. A co jeśli nikt nie będzie chciał nosić moich projektów ? Co jeśli się nie przyjmą? Dobra już ! Spokój Marinette ! Adrienowi się podobają to Paryżowi na pewno też ! Nie ważne, bo się zaraz rozhisteryzuje, a staram się tego nie robić albo robić to możliwie mało. No, więc mama obudziła mnie o 8.30 z racji tego, że godzinę później zaczynała się msza święta. Byłam i jestem mega niewyspana, ale sturlałam się z łóżka. Jak to ja musiałam dotknąć ziemi tą zabandażowaną i bolącą dłonią. Brawo Marinette, brawo. Syknęłam z bólu i wstałam na równe nogi. Wskoczyłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic, który na całe szczęście orzeźwił moją zaspaną duszę. Dzisiejszego dnia postanowiłam nie wiązać moich włosów. Wyjątkowo zostawiłam je rozpuszczone. Zaraz po doprowadzeniu do ładu moich włosów postanowiłam się ubrać. Na nogi wciągnęłam czarne rajstopy. Górę mojego stroju stanowiła biała bluzka w granatowe paski, a dół szara, lekko rozkloszowana spódniczka, którą kiedyś kupiła mi mama. Stwierdziłam, że wyglądam dość znośnie i zbiegłam do kuchni. Moja mama już kładła na stole śniadanie wielkanocne. Dałam jej buziaka w policzek i pomogłam zanosić różne potrawy. Śniadanie zeszło nam w bardzo miłej atmosferze. Pierwszy raz porozmawialiśmy bez większego pośpiechu. Mój tata nawet troszkę pożartował czym do końca mnie rozbudził . Potem poszliśmy do wspomnianego już kościoła. Nie wiem, dlaczego ale czas tam spędzony po prostu bardzo mi się dłużył. Całe szczęście proboszcz skrócił mszę do 45 minut i potem mogłam spokojnie wrócić z rodzicami do domu. Położyłam się z powrotem na moim łóżku i zaczęłam pisać sms'y z Alyą. W pewnej chwili do mojego pokoju weszła mama i podała mi pakunek, który miał być od zajączka, w którego od dawna nie wierzyłam. Rodzice raczej nie starali się mnie utrzymywać w wierze w zajączki i Gwiazdory czy Dziadki Mrozy. Od najmłodszych lat wiedziałam, że każdy mój prezent jest od rodziców. Delikatnie rozpakowałam paczkę, która jak na drobny podarunek była dość spora. Nie mogłam pohamować radości, kiedy dostałam nową maszynę do szycia i całkiem nowy szkicownik. Dziękowałam rodzicom, chyba z dobre 20 minut aż w końcu poszłam zaprojektować coś w nowym szkicowniku. Chwyciłam swoje kredki i ołówek. Postanowiłam po raz pierwszy zrobić coś co będzie mi się kojarzyło z biedronką . Był to projekt sukni balowej . Zrobiłam ją raczej pod siebie, więc była delikatna i zwiewna, a przy tym odważna jak Biedronka. Zadowolona z siebie podpisałam projekt i włożyłam szkicownik do szuflady biurka. Rozpakowałam też maszynę do szycia i ustawiłam ją na miejscu starej, która teraz stoi na komodzie przy wejściu do pokoju. Rozejrzałam się dookoła siebie i stwierdziłam, że nie mam co robić. Postanowiłam iść na spacer. Przechadzałam się uliczkami Paryża aż w końcu z zamyślenia doszłam do jakieś kompletnie nie znanej mi dzielnicy. Kojarzyłam ją tylko po tym, że niedaleko mieszkał Adrien, więc skierowałam kroki w stronę jego apartamentu.  W pewnym momencie poczułam ogromny ból w okolicach głowy. Przez chwilę miałam zamroczenie, a potem chyba zemdlałam, bo nie pamiętam zupełnie nic. Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Było mi bardzo zimno, bolała mnie cała głowa, a moje gardło było wyschnięte na wiór. Siedziałam przywiązana do jakiejś belki i niestety siedziałam w samej bieliźnie....boże ja jestem tylko dzieckiem, co tu się stało. Na szczęście Tikii zdążyła się ukryć i wyplątała mnie z tych supłów. Niestety powiedziała mi, że widziała tylko jak siedzi nade mną jakiś facet. Matko jedyna... nie miałam nawet siły płakać, czy błagać o pomoc. Byłam w szoku, bo broniłam się przed jakimkolwiek zbliżeniem z ADRIENEM, a co dopiero jakiś obcy koleś, którego nie znałam. Dojrzałam swoje ubrania leżące w kącie i szybko naciągnęłam je na siebie.
-,, Tikii kropkuj''! - wyjątkowo szepnęłam, by przypadkiem nie zwołać jakiegoś przestępcy . Jako Biedronka mogłam skomunikować się z Czarnym Kotem i błagałam, aby akurat miał patrol. Powinien mieć, bo na wyświetlaczu telefonu miałam 18.00 .
- Tak Biedronsiu?-usłyszałam i odetchnęłam z ulgą.
- Adrien ratuj ! Ktoś mnie porwał i jestem gdzieś zamknięta .. słabo mi i bardzo się boję...w dodatku...
-Już lecę...ale... co w dodatku ?!
-Adrien... ja ..obudziłam się ...w samej bieliźnie ...i...
- Nic nie mów. Znajdę i zabiję tego sukinsyna, który Cię skrzywdził.
Pierwszy raz słyszałam takie słowa w ustach Adriena. Widać, że się bardzo mocno zdenerwował, a ja ... po prostu się rozpłakałam i usiadłam pod belką do której byłam przywiązana. Tikii siedziała na moim ramieniu wtulając swoją małą główkę w mój mokry policzek. Bałam się, cały czas się bałam.Zawsze myślałam, że sprawy typu porwanie, gwałt czy morderstwo dotyczyły wszystkich, a nie mnie. Teraz zrozumiałam, że jest zupełnie inaczej i tak naprawdę na każdym kroku mogło mi się coś stać. Mało tego pytanie ... kto mógł mi zrobić coś takiego i za co ... ja mimo wszystko nie wierzę w takie przypadki. Adrien znalazł miejsce mojego pobytu na swoim komunikatorze i przy użyciu kotaklizmu wyważył drzwi. Nie odezwał się ani słowem, tylko mnie mocno przytulił i pogłaskał po głowie. Jako, że byłam Biedronką to mogłam spokojnie wybiec z tajemniczego pomieszczenia o własnych siłach. Modliłam się tylko, żeby Władca Ciem dziś nie atakował, bo chyba bym nie dała rady. Adrien cały czas kurczowo trzymał mnie za rękę i prowadził do swojego domu. Kiedy już byliśmy u niego, przemieniliśmy się z powrotem w ludzi. Adrien przyniósł z kuchni ciepłej herbaty, rogala dla mnie oraz ciastka i ser dla naszych lekko zmęczonych Kwamii.
- Marinette ... zgłaszamy to na policję czy .. zostawiamy dla nas i liczymy na to, że nic nie miało miejsca? - zapytał mój chłopak opierając głowę na moim ramieniu .
- Yhhh...nie możemy iść na policję... pytali by cię jak mnie znalazłeś i tak dalej, a w to, że jesteś Czarnym Kotem, wręcz nie mogą uwierzyć.
- Ja wiem... no dobrze...
- Adi...
- Tak?
- Obiecaj mi, że bez względu na to co by mogło się dziać... to mnie nie zostawisz.
-Obiecuje myszko ... , wiem o czym myślisz i się nie bój, obiecuje, że wszystko będzie dobrze.
- Dziękuje..., jestem strasznie zmęczona ... -  powiedziałam ziewając.
- Połóż się.Zadzwonię do Twojej mamy i powiem, że zostajesz u mnie na nocne kino domowe.
- Jesteś kochany Adrien...
- Wiem Biedronsiu.
Mój chłopak od razu chwycił za  komórkę, a ja przykryłam się kocykiem. Poczekałam aż Adrien do mnie wróci. Oczywiście położył się obok mnie i bawił się pasmem moich włosów. Oby dwoje mieliśmy strach w oczach. Lęk przed tym co przyniesie teraz przyszłość. W głębi duszy liczyłam na to, że ... nic się wtedy nie stało, a z drugiej czułam, że to marne kłamstwo. Tak bardzo chciałabym, żeby ten dzień był marnym koszmarem, ale chyba nigdy się nim nie stanie. Chciałabym tylko wiedzieć kto i po co to zrobił. Jeszcze tylko tego by brakowało, żeby Władca Ciem był jakimś jebanym pedofilem.... przepraszam za słowo. A może to był tylko przypadek? Może ja naprawdę tak po prostu padłam ofiarą przestępstwa? Nie wiem i nie chcę się nad tym zastanawiać.... nie umiem po prostu, ale jestem zła, bo mimo wszystko jestem za młoda na takie rzeczy ..i jak już to chciałabym..z Adrienem...a nie... no, ale jeśli już się stało to się chyba nie odstanie... . Obecnie piszę do Ciebie pamiętniczku obok śpiącego Adriena. Całe szczęście...że miałam Cię w torebce. Czasem dobrze jest napisać komuś swoje problemy i sekrety nie zdradzając ich światu. Może powinnam bardziej Cię zabezpieczyć ? Co ty na nowy domek w postaco ręcznie zdobionej skrzynki? Pomyślimy.Puki co muszę lecieć, bo nie chcę budzić Adriena. Bonne niut !
                                    ****
Już się tłumaczę ! Chciałam poruszyć temat codziennego problemu, który nie jest rozgłaszany . Wiele dziewczyn bywa wykorzystywanych i chciałam zwrócić na to uwagę, że takie rzeczy przytrafić się mogą też nam ;) Co do opowiadania zaczyna się robić ciekawie i idziemy w stronę akcji Biedronki  i Czarnego Kota oraz problemów Marinette ^-^ Dajcie znać jak się podobało i zapraszam do dalszego śledzenia akcji ^^ Dodatkowo pragnę Wam załączyć pracę mojej koleżanki nad moim zdjęciem ^^

sobota, 26 marca 2016

26-03-16, Paryż

Bonjour !
Witaj pamiętniczku... . Piszę do Ciebie, albo w Tobie, bo muszę się zwierzyć. Nawet bardzo.Nie żebyś myślał, że coś poważnego się dzieje, bo raczej nie, ale jakoś mam niesamowitą ochotę do Ciebie napisać. Dzisiaj jest dokładnie 26 marca. Dzień przed Wielkanocą. Wstałam mniej więcej około 10.00 . Zmęczona po wczorajszej walce ziewnęłam i usiadłam na brzegu łóżka. Przeczesałam włosy ręką. Siedziałam dobre 10 minut za nim stwierdziłam, że mogę wstać. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kalendarz. O mój Boże ! 26 marca - trening taneczny z Adrienem ! Czy ja nie spędzam z nim za dużo czasu? Szybko wzięłam prysznic i wykonałam poranną toaletę. Obraz za oknem wskazywał, że na dworze jest raczej ciepło. Słońce przebijało przez szybę swoimi promieniami, a ludzie byli ubrani w letnie wręcz ciuchy. Ja postanowiłam uczynić to samo i wciągnęłam na siebie krótkie spodenki oraz bluzkę na ramkach. Niesforne ramiączka stanika wystawały spod koszulki więc narzuciłam na nią cieńki, czarny sweterek.Do torby treningowej wrzuciłam buty na obcasie i zwiewną sukienkę w kolorze ametystu . Zbiegłam gotowa do wyjścia przypominając sobie o śniadaniu. Do mojego bagażu dołączyłam przy okazji butelkę wody. Mama podała mi rogala i dała buziaka w czoło. Uśmiechnęłam się do niej i podjadając wyszłam z cukierni. Trening miał się odbyć w studiu tańca ,,Denire Danse '' w okolicy wieży Eiffla . Skierowałam, więc swe kroki w kierunku centrum Paryża. Z daleka zauważyłam wielki baner z reklamą studia i bez wahania weszłam do budynku. Podeszłam do sympatycznie wyglądającej kobiety siedzącej za biurkiem. Ta podała mi kluczyk do szafki, gdzie mogłam zostawić swoje rzeczy i się przebrać. Wzrokiem odnalazłam numerek ,, 123 '' na jednej z szafek. Stanęłam przed nią i wsunęłam do niej ciężką torbę. Zaczęłam się przebierać. Ściągnęłam z siebie koszulkę i .... poczułam czyjeś ręce na swoich ramionach. Wystraszyłam się, ale coś kazało mi się odwrócić. To był tylko Adrien. Spojrzał na mnie zawstydzony. Chyba oboje nie wiedzieliśmy co mamy ze sobą zrobić w tym momencie. Mimo wszystko stałam przed nim bez koszulki, to raczej niecodzienne dla pary nastolatków, która jest ze sobą od niecałego tygodnia.
-Eee..... przepraszam.... - powiedział .
-Yyy..ee... ni..c się nie..stało. -wydukałam próbując się zakryć ściągniętą koszulką.
-Nie chciałem...
- Wiem... spokojnie...
Adrien uśmiechnął się lekko zarumieniony i pocałował mnie . Dobrą chwilę się tak całowaliśmy. Tak, ja byłam bez koszulki, ale w momencie w którym mam jego usta na swoich nie myślę o Bożym świecie. Mój chłopak odszedł i sam poszedł się przebrać, a ja szybko wciągnęłam na siebie sukienkę. Resztę rzeczy zamknęłam w szafce oddając Adrienowi klucz. Ja nie miałam kieszeni, a on owszem. Moje buty na obcasie uwierały moje kostki, więc zdecydowałam się tańczyć w trampkach. Świat się chyba nie zawali.Razem weszliśmy na dość sporą salę . Dosłownie każda ściana była tam lustrem, a ja się czułam jakoś nieswojo widząc wszędzie moją twarz.
-Ee.. to od czego zaczynamy ? - zapytałam.
-Może...zaczekajmy na trenera.
-A no tak....
Staliśmy tacy speszeni z dobre 15 minut, aż na sali pojawił się wysoki mężczyzna z kozią bródką.Przyjrzał się nam, a raczej zmierzył wzrokiem mordercy i kazał nam stanąć w pozycji wyjściowej. Wiem pamiętniczku, że nie wiesz co to znaczy. To nie jest istotne. Potem pokazywał nam kolejne kroki dość skomplikowanej jak na tango choreografii. Co jakiś czas się potykałam i Adrien musiał mnie zbierać.Ostatnią figurą kończącą cały nasz występ miał być podrzut. Wiesz pamiętniczku..... coś w stylu Adrien chwyta mnie za brzuch, podrzuca i łapie na ręce. Za żadne skarby świata nam to nie wychodziło. To się zesuwałam, albo skakałam za nisko.... istna masakra. Trener zwinął się do domu, a my musieliśmy dopracować cały układ. Oczywiście jak zawsze dopadło mnie fatum Marinette, bo po całym poprawnie zatańczonym tangu tuż przy ostatniej figurze spadłam z rąk Adriena tak nieszczęśliwie, że moja dłoń trafiła na wystający ze starego parkietu gwóźdź. Tak jak się domyślasz pamiętniczku rozcięłam całą dłoń. Ja usiadłam ale na podłodze rozlała się stróżka mojej krwi. Myślałam, że zemdleje z nadmiaru emocji. Adrien szybko zareagował. Podbiegł do mnie, obejrzał ranę i stwierdził, że nie wygląda to za dobrze, tak jak większość urazów w moim przypadku. Kolejna niezręczna sytuacja dzisiaj. Adrien ściągnął koszulkę i zawiązał mi ją na dłoni tak, żeby przynajmniej chwilowo zatamować krew. Popatrzyłam na niego czerwona jak najdojrzalszy pomidor, a on tylko uśmiechnął się do mnie i położył dłoń na karku.
- Uznajmy, że coś za coś. Ja cię widziałem bez koszulki i ty mnie. To nic takiego Biedronsiu. - dodał i dał mi buziaka w czółko. - Lecę do szafki po apteczkę .
Czekałam, więc za nim siedząc na podłodze, z wielkim opatrunkiem na mojej drobnej dłoni.Po jakiś 5 minutach się doczekałam. Adrien miał już na sobie koszulkę. A raczej zapiął swoją koszulę, którą zawsze nosił na bluzce. Otworzył czerwone pudełeczko zwane apteczką i wyciągnął z niego gazę, wodę utlenioną, opatrunek jałowy i bandaż.Spojrzał na mnie troskliwie i bardzo ostrożnie odwinął swoją zakrwioną już koszulkę z mojej ręki. Obmył delikatnie moją ranę wodą utlenioną. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że cała ręka mnie potwornie szczypie. Ja tylko patrzyłam swoimi zaszklonymi oczami w jego cudownie zielone paczadełka. Potem mój chłopak położył mi na ręce opatrunek i zawinął całość bandażem. Siedzieliśmy chwilkę na ziemi na wypadek gdybym nagle miała zemdleć jak to z moim szczęściem bywa, ale nic takiego nie miało miejsca. Stwierdziliśmy z Adrienem, że za dużo emocji na dzisiaj i , że trzeba się wyluzować. Mieliśmy czas do 18.00, kiedy to jako Biedronka i Czarny Kot musieliśmy zrobić obchód. Adrien przebrał się, żeby wyglądać jak na niego przystało, a mi po prostu pomógł nałożyć sweterek na sukienkę. Nie mogłam uwierzyć, że mam takiego kochanego i wymarzonego chłopaka. W ogóle... że ja tak potrafię z nim rozmawiać, skoro jeszcze nie dawno potrafiłam się tylko jąkać. Wracając.... Adi wziął moją torbę i chwycił mnie za drugą dłoń, tak żeby mnie nie bolało. Postanowiliśmy iść na lody. Ja usiadłam sobie tuż obok budki z lodami przy jednym ze stolików piknikowych, a Adrien poszedł zakupić słodkości.
-Hmm... nie wiedziałem jaki lubisz smak, bo nigdy nie pytałem, więc wziąłem Ci moje ulubione smaki. Malinowo- miętowo - cytrynowe, proszę lady. - powiedział , a ja się uśmiechnęłam pod nosem.
-Właśnie te smaki lubię najbardziej, dziękuję .
Siedzieliśmy sobie rozmawiając o naszych gustach smakowych i przepraszając się nawzajem za dzisiejsze niezręczne sytuacje. Niestety zauważyła nas Chloe i w mgnieniu oka już siedziała obok Adriena szarpiąc go za rękę. Widziałam jego niezadowolenie, ale wolałam się nie odzywać, bo jeszcze by mnie zabiła tym swoim makijażem. Po jakiś 10 minutach Adrien ztrzepnął z siebie Chloe mówiąc jej , że mamy randkę i odeszliśmy razem wtuleni w siebie. Potem oczywiście mieliśmy niezły ubaw z Chloe. Średnio mieliśmy co robić na mieście, więc ostatecznie wylądowaliśmy w moim pokoju. Usiadłam na kolanach Adriena. Tak ja wiem.... może to było za odważne, jak na mnie, ale tak zrobiłam. I razem przeglądaliśmy moje projekty. Wprost nie mogłam uwierzyć, kiedy mój chłopak zasugerował, że da ojcu te projekty, a on wypuści moją własną kolekcję. Niezmiernie mnie to ucieszyło, więc pocałowałam mojego chłopaka. Odwzajemnił to, a nasz pocałunek coraz bardziej się pogłębiał.W pewnym momencie poczułam, że Adrien podsuwa do góry moją koszulkę [ tak , zdążyłam się przebrać już w domu ] i trzyma ręce na mojej talii. Troszkę się speszyłam, ale nic z tym nie zrobiłam. Potem się położyliśmy i w momencie, w którym ręce mojego chłopaka powędrowały wyżej postanowiłam to skończyć. Ktoś tu musi być złym człowiekiem z rozsądkiem.
-Hamuj się kiciusiu . - powiedziałam z uśmiechem, w głębi duszy rozważając co by się stało gdybym tego nie skończyła. Nic. I przy tym nic pozostańmy, jestem tylko dziewczynką. Przytuliłam głowę do piersi Adriena słuchając jak szybko bije jego serce. Waliło jak szalone, a mimo to tak mnie uspokoiło, że zasnęłam. Obudziłam się oczywiście w ramionach Adriena, bo jakżeby inaczej. Do mojego pokoju weszła mama, ale jakoś nieszczególnie przeszkadzał jej fakt, że leżymy na jednym tapczanie. Uśmiechnęła się do nas uroczo i szepnęła pod nosem ,, Jak ten czas szybko leci '' . Ja też się uśmiechnęłam - do Adriena. W końcu postanowiliśmy wstać i pograć w jakieś gry. Tak jak się domyślacie ograłam go w każdej rundzie. Kotek miał chwilowego focha, ale zaraz przyszedł do Biedronsi na kolanach. Mniej więcej o 18.00 zwialiśmy przez dach jako Biedronka i Czarny Kot. Po przechadzaliśmy się troszkę, po ulicach Paryża, ale nic niepokojącego nie miało miejsca. Dziś Władca Ciem sobie najwyraźniej odpuścił ataki i postanowił dać nam święty spokój. Możliwe też, że szedł z koszyczkiem do Kościoła. Ja tak nie uczyniłam, moi rodzice poświęcili jedzenie podczas gdy ja ciężko trenowałam z Adrienem. Po patrolu uznaliśmy, że jesteśmy padnięci i idziemy spać, dlatego pożegnałam Czarnego Kota buziakiem w policzek i uciekłam do siebie do domu. W pokoju zastałam tylko otwarte okno i czerwoną różę na biurku. Na karteczce małymi literkami był podpis ,, Od kotka <3 '' . Czy tylko ja mam wrażenie, że gram główną rolę w jakimś romansidle ? Mniejsza oto... obecnie leżę sobie pod kołdrą razem z Tikii, która już sobie uroczo śpi na moim ramieniu i pisze do Ciebie. Od razu mi lepiej, jak się wyspowiadałam z tych niezręcznych wydarzeń. No.... dobrze....to ja już pójdę spać, jutro w końcu też mamy dzień ! Bonne niut !
                                                                                       ~ Marinette

 ***
Jak się podobało ? :3 Zrezygnowałam ze zdjęć :3 Teraz mam do Was pytanie - wolicie takie romansidło czy więcej akcji, a może jedno i drugie ? ;3 Czekam na Wasze propozycje ;3 Jeśli macie jakieś pomysły do zrealizowania to piszcie, chętnie podeprę swoje wypociny Waszymi pomysłami ;3
 Wybaczcie za niezręczne sceny , po prostu musiałam xd

piątek, 25 marca 2016

25-03-16,Paryż

Bonjour !
Mamy dzisiaj już 25 marca. Pogoda jakoś nie szczególnie chce mnie zaskoczyć. Jest ciepło, ale pochmurno jak to...przez większość czasu. Na początku chcę Cię pamiętniczku poinformować, że moja mama jest zachwycona pomysłem z jazdą konną i tańcem, bo im więcej będę umiała tym lepiej dla mnie, ale wróćmy do początku, bo moje słynne roztrzepanie zaraz zgubi mój tok pisania. A zatem wstałam mniej więcej koło 9.10 , a bynajmniej taka godzina była na wyświetlaczu mojego nowego budzika.Zwlekłam się z łóżka jeszcze troszkę nie obudzona i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a potem postanowiłam się w coś ubrać. Miałam niezwykłe przeczucie, że dziś też pojawię się w stajni z Adrienem i założyłam na siebie jeansowe ogrodniczki przewiązane liliowym paskiem, a pod nie różową koszulkę z krótkim rękawem. Do tego dobrałam moje buty jeździeckie, które mama przyniosła mi z piwnicy, a które zalegały po ostatnim przypadkowym obozie jeździeckim. Kiedy byłam już gotowa spojrzałam na moją sukienkę wiszącą w promieniach światła na wieszaku. Wpadłam na pomysł, że założę bloga ! Z moimi projektami! Jeszcze nie wiem kiedy to zrobię, ale zrobię i z pewnością napiszę Ci jak on się nazywa. Wyszukałam mój stary aparat fotograficzny i sfotografowałam sukienkę. Zadowolona odłożyłam aparat na biurko i uśmiechnięta zbiegłam do kuchni. Przywitałam się oczywiście z moją kochaną mamą i zabrałam się za śniadanie. Tym razem zostałam obdarowana płatkami zbożowymi z mlekiem i miodem. Zaraz po smacznym posiłku zaczęłam pomagać mamie w cukierni. Tato piekł smaczne bułki, których zapach roznosił się po całym sklepie. Z wielkim uśmiechem na twarzy obsługiwałam wszystkich klientów. Podawałam kolejne zamówienia, dawałam dzieciakom lizaki. W gruncie rzeczy uwielbiałam widzieć, że w jakiś sposób mogę uszczęśliwiać ludzi nie tylko jako Biedronka, pod którą musiałam się, przecież ukrywać.W pewnym momencie wszystko zaczęłam wykonywać mechanicznie , no wiecie proszę o zamówienie - opakowanie - podaję - dziękuję . I tak oto wywiązał się najdziwniejszy, ale najbardziej uroczy dialog w jakim mogłam brać udział.
- Dzień dobry.- powiedział klient, a ja nawet na niego nie spojrzałam.
-Witam madame !
-Jakie zamówienie dla pana ?
-To ja bym poprosił 10 g ciasteczek czekoladowych i dwie babeczki z kremem śmietankowym, a przy okazji bardzo ładną dziewczynę stojącą za ladą. - tu usłyszałam tylko stłumiony śmiech mojej mamy.
-Nie ma problemu już pakuję. - zaczęłam.- 10 g ciasteczek czekoladowych... dwie babeczki..... i.... chwila moment , co ?!
- Bardzo ładną dziewczynę stojącą za ladą. - tu podniosłam wzrok.
-Adrien ! Ty wariacie ! - krzyknęłam rzucając mu się na szyję zza lady.
-Długo ci zajęło rozpoznanie mnie , Mari. - powiedział Adrien wtulając się we mnie . - Mogę państwu porwać córkę do stajni ?- zapytał moich rodziców.
-No jasne, że tak ! Tylko nie żądaj okupu. - powiedziała moja mama z szerokim i jak najbardziej szczerym uśmiechem .
-Yay ^^ - krzyknęłam, a Adrien jak gdyby nigdy nic podniósł mnie i pomógł przejść przez ladę.Zarumieniłam się, bo nie byłam przyzwyczajona do czegoś takiego. Mimo wszystko byłam tylko dziewczynką.Po raz drugi miałam okazję jechać wypasioną limuzyną Adriena . Tak samo jak wczoraj zachwycałam się przepięknymi widokami zza okna, a mój chłopak ( ehhhh... *-* ) co jakiś czas pokazywał mi ciekawe rzeczy, których nie zdążyłam dostrzec. Na miejscu od razu zaciągnęłam się wiejskim, czystym powietrzem. Ruszyliśmy z Adrienem za rękę do stajni. Mieliśmy blisko godzinę do treningu, więc Adrien postanowił mnie troszkę oprowadzić.
-To tutaj to lonżownik, wyprowadzamy albo rozbiegujemy tu konie. W tej stajni są konie sportowe, w tej rekreacyjne, a w tamtej klacze źrebne, albo ze źrebolami. Ten padok służy do skoków, tam ten do ujeżdżenia, zaś ten najmniejszy do jazdy westernowej. Tu jest siodlarnia, a obok szatnia. W siodlarni są schody, które prowadzą do kuchni i toalety . I na samym końcu za padokami jest hala oraz paszarnia.
-Ślicznie tutaj. - powiedziałam.- No, dobra, do roboty. Leć się przebrać, a ja idę po Madamme.
Zrobiliśmy jak powiedziałam. Wskoczyłam do siodlarni i porwałam z półki skrzynkę do pielęgnacji konia. Postawiłam ją pod boksem. I delikatnie pogłaskałam Madamme po chrapach * . Była wyraźnie zadowolona, bo aż zarżała . Uśmiechnęłam się i wróciłam się do siodlarni po osprzęt * . Zestaw do jazdy odłożyłam pod boksem i zaczęłam wyprowadzać klacz przed boks. Przez całkowity przypadek wpadłam plecami na kogoś.
- Damn! *  Uważaj jak łazisz ! - krzyknęła mierząc mnie wzrokiem, co wyraźnie nie spodobało się klaczy stojącej obok mnie, bo wściekle parsknęła.
-Spokojnie, przecież nic takiego się nie stało.-powiedziałam, głaszcząc konia po pysku.
-Ubrudziłaś mi kurtkę !
-Przepraszam, jeśli chcesz to wyczyszczę. - odparłam, myśląc sobie, że ciężko się w stajni nie pobrudzić.
-Daruj sobie pokrako.
Dziewczyna odeszła wściekle machając na mnie swoim blond włosami, a Adrien wychylił się z siodlarni. Popatrzył na mnie , a ja tak po prostu się popłakałam. Nie wiem czemu. Chyba po prostu zrobiło mi się przykro, że tak bardzo się staram, a wszyscy i tak postrzegają mnie jako łamagę, która ciągle robi coś idiotycznego. Adrien podbiegł do mnie i przytulił. Staliśmy sobie tak chwilę. Dostałam buziaka i usłyszałam, że mam się nią nie przejmować, bo Vasala taka już jest i będzie. Uśmiechnęłam się pod nosem i pozwoliłam mojemu chłopakowi ubrać drugi but. Tak, przytulał mnie w jednej oficerce * i w jednej skarpecie. Przetarłam oczy dłońmi i uwiązałam klacz. Na początku wyczyściłam jej sierść przy pomocy szczotek, a potem zabrałam się za kopyta. Kiedy Madamme była już pachnąca i błyszcząca założyłam na jej grzbiet biały czaprak i siodło westernowe. Wczoraj miałam normalne siodło rekreacyjne, ale coś czułam, że klacz miała dzisiaj ochotę na coś lżejszego . Kiedy moja kochana zwierzęca przyjaciółka była już gotowa, ja czekałam za swoim chłopakiem i ogierem Sunsete'm . Mniej więcej koło 14.00 stawiliśmy się na padoku przed trenerką. Oczywiście Vasala była tam z nami i dzielnie prowadziła zastęp co po chwila waląc w swojego ogiera batem.Ja natomiast skupiłam się na tym, żeby Madamme była rozluźniona i spokojna. Chyba mi się to udało. W czasie jazdy trenerka zrobiła naszej parze kilka zdjęć na stronę ośrodka. Proszę pamiętniczku, oto one :

Kłus anglezowany na mojej spokojnej klaczce ^^

Zmiana nogi w kłusie ^-^


Nasz pierwszy skok *-*



Kłus zebrany ^-^

 Mam nadzieję pamiętniczku, że podobają Ci się te zdjęcia. Jak widziałeś miałam okazję skoczyć niewielką przeszkodę.Bardzo przyjemne doświadczenie.Trening skończył się o 15.20 i mogłam rozsiodłać Madamme, a potem się z nią pobawić . W stajni zostaliśmy na znacznie dłużej, bo Adrien miał jeszcze jeden trening. Ja tymczasem wykorzystałam go na zrobienie kolejnych zdjęć, które wydrukowałam i Ci je wklejam .
Katherina&Perlino
Sabrinett&Colorado
Sabrinett&Perlino
Do domu wróciliśmy stosunkowo późno, bo coś koło 18.00. Adrien postanowił, że zostanie jeszcze troszkę u mnie. Cieszyłam się, bo lubiłam spędzać z nim czas. Niestety nasze plany na sympatyczny wieczór z filmem poszły na marne, bo ni z tego ni z owego spadł śnieg. Czułam, że to sprawka Władcy Ciem i się nie pomyliłam. Na dworze panowała chyba każda możliwa pogoda. Słońce, deszcz, burza, grad, śnieg....... i długo by wymieniać. Chyba naprawdę naszemu złoczyńcy skończyły się pomysły, bo przecież bardzo podobne moce miała Nawałnica. Podczas jej ataku pierwszy raz spotkałam Czarnego Kota i po raz pierwszy mogłam walczyć jako Biedronka. 
- ,, Tikii kropkuj '' - zawołałam i wybiegłam przez okno dachowe z mojego pokoju, po chwili dołączył do mnie też czarny kot. Staliśmy na dachu wyglądając kogoś kto mógłby spowodować taki stan rzeczy. Na co dzień w Paryżu raczej nie widuje się czegoś takiego w środku wiosny :


 Wszystko było zamarznięte na kość, z jednej strony padał deszcz, a z drugiej śnieg, w centralnym punkcie Paryża tuż obok wieży Eiffla rozgrywała się wielka burza. Spojrzałam porozumiewawczo na Czarnego Kota i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w środku wielkiego huraganu i trzaskających piorunów.Moja mina była bezcenna, ale postacią, która właśnie rujnowała miasto była Nawałnica. Nie oznaczało to nic dobrego, bo dawni przestępcy nie powinni wracać, a  to oznacza, że albo Władca Ciem ma wielki problem z weną twórczą albo kombinuje coś koszmarnego. Nie mogłam się teraz nad tym zastanawiać. Rozpoczęliśmy drugą walkę z Nawałnicą. Była ona o tyle prostsza, że doskonale wiedzieliśmy jakie są słabe punkty przeciwnika, więc zamknięcie w pułapce Nawałnicy nie zajęło nam więcej niż 20 minut. Od razu złamałam parasolkę, z której tak jak podejrzewałam wyleciała Akuma. Jedyne co mnie zmartwiło to to, że była ona znacznie większa niż normalnie. Czyżby Władca Ciem złapał jakieś inne Miraculum i się wzmocnił? Musiałam teraz bardzo uważać, bo jeśli Tikii lub Plagg trafią w niepowołane ręce to świat czeka bardzo marny los. Pożegnałam miłego motylka i pomogłam się pozbierać pogodynce. Za pomocą Niezwykłej Biedronki przywróciłam Paryż do porządku i pożegnałam Adriena. Oboje musieliśmy uciekać do swoich domów żeby przypadkiem nikt nie zauważył naszej prawdziwej tożsamości. Nie miałam pojęcia o co może chodzić Władcy Ciem, ale z pewnością nie jest to nic dobrego. Trzymaj kciuki.... eee zapięcia pamiętniczku. Obecnie jak zawsze siedzę z Tikii pod kocykiem i piszemy do Ciebie. Jeszcze nie kładę się spać, ale mam zamiar pogadać jeszcze z moją Kwamii, wierz lub nie, ale Tikii mogłaby być przyjacielem lepszym niż człowiek. Bonne niut ! *
                                                                              ~ Marinette

            ***
Huehheheh xD Są simsy, które Wam wszystko obrazują XD Powiedzcie czy chcecie takie ilustracje czy ich zaprzestać ? c: Szykuje się coś strasznego xD Ale puki co nic nie zdradzam ^-^Słowniczek:
Bonjour -Dzień dobry !
Bonne niut - Dobranoc !
Madame - Pani ! 
Damn ! - Cholera! 
osprzęt - siodło + ogłowie
chrapy- nosek qunia ^^ 
Zapraszam do czytania kolejnych postów, obserwowania bloga i komentowania ^^ Pamiętajcie, że moja wyobraźnia istnieje puki wie, że ktoś ją lubi i docenia xD 

czwartek, 24 marca 2016

24-03-16, Paryż

Bonjour mon journal* !
Witaj pamiętniczku ! Dzisiaj mamy czwartek 24 marca . W końcu widzę jakieś zalążki wiosny. Zaczęło świecić słoneczko, ptaszki ćwierkają, a kwiatki zaczynają wychodzić z pod zimnej jeszcze gleby . Wstałam dzisiaj dopiero po 10.00 z racji, że mam wolne i nie muszę się nigdzie spieszyć, ani martwić oto ile razy się przewrócę po drodze. Zaraz po wstaniu pościeliłam moje zacne łóżko i poszłam zrobić sobie herbaty. Wypiłam ciepły napój z miodem, dokładnie tak jak lubiłam i zjadłam świeżego jak zawsze rogala z masłem orzechowym. Potem umyłam zęby i przemyłam twarz specjalnym tonikiem. Namalowałam sobie delikatną kreskę na powiekach, bo dawno nie nosiłam makijażu i związałam włosy w dwie kitki po bokach twarzy. Moją nocną koszulę zmieniłam w biały podkoszulek, czarną marynarkę i spodnie w tym samym kolorze. Do całości dobrałam ciemny melonik, a na nogi wsunęłam brązowe sztyblety. Oczywiście w doborze stroju bardzo pomogła mi Tikii, która miała oko do mody jak żadne inne Kwamii . Stwierdziłam, że nie mam  nic zaplanowane na dzisiejszy dzień, dlatego postanowiłam się oddać mojej pasji - szyciu i projektowaniu . Chwyciłam radośnie mój szkicownik i przejrzałam jeszcze niezrealizowane projekty. Postanowiłam uszyć sukienkę, która mogłaby mi posłużyć na przykład na konkurs tańca z Adrienem. Nie wiem, dlaczego, ale odkąd jesteśmy parą to bardzo dużą wagę przywiązuję do swojego wyglądu. Chyba po prostu chce być dla niego ładna i tyle. Pod spodem zamieszczam Ci pamiętniczku mój projekt sukienki :
Mam nadzieję, że wygląda ona jakoś w miarę znośnie i , że spodoba się Adrienowi. W każdym razie szyłam ją mniej więcej do godziny 14.00 i dodałam do niej fiołkowy pasek w talii, tak żeby całość pasowała kolorystycznie do moich bardzo nietypowych włosów i oczu . Potem kompletnie nie miałam co ze sobą zrobić i leżałam na łóżku ze słuchawkami w uszach.Mój odpoczynkowy nastrój przerwał Adrien, który wbił mi przez okno do pokoju.Stwierdził, że pięknie wyglądam i, że zabiera mnie na wycieczkę. Nie zapytałam nawet gdzie, bo z nim zniosę wszystko. Krzyknęłam tylko mamie, że wychodzę i poszłam w ślady Czarnego Kota...w ludzkiej postaci. Kiedy już staliśmy na pewnym gruncie Adrien zaprosił mnie do auta. Pierwszy raz jechałam tą jego wypasioną limuzyną, więc było to z pewnością coś nowego dla takiej prostolinijnej dziewczyny jak ja. Patrzyłam cały czas w szybę dociekając, gdzie możemy jechać. Z pewnością nie było to miasto, bo widziałam różne pola, lasy i pojedyncze domki.Zniecierpliwiona po 30 minutach jazdy zapytałam :
- Gdzie jedziemy ?
- Na mój trening.
-Szermierka w terenie czy co ? - spytałam zdziwiona .
-Troszkę inny trening, mam nadzieję, że lubisz konie. - powiedział z uśmiechem.
-Będziemy jeździć konno ?
-No na to wygląda.
- Jejku jak ja dawno nie jeździłam ...- wróciłam myślami do wakacji z przed roku, kiedy to przez pomyłkę trafiłam na obóz jeździecki.
-Umiesz jeździć?
-No w zasadzie tak .
-Świetnie, wobec tego nawet nie będę musiał Cię pilnować . - odparł śmiejąc się, a zaraz potem z pełną powagą dodał. - Tylko nie spadnij.
-Spokojnie, na koniu się nie potknę. - powiedziałam żartobliwie i znów przeniosłam wzrok w okno. Na miejscu byliśmy mniej więcej koło 15.20. Ta stajnia, a w zasadzie ośrodek jeździecki była wprost przepiękna. Wielki napis na bramie - ,, Ośrodek jeździecki Small Cherry '' witał wszystkich jakąś magiczną energią. Piękna stajnia była ułożona w kształt podkowy. Przed głównym wejściem do niej , ogrodzony płotem był zdaje się lonżownik. W zasadzie dużo pamiętam z tego obozu, ale ponoć koni się nie zapomina i to chyba prawda. Zza stajni wystawały dachy hali, a kątem oka można było dostrzec padoki. Adrien widział mój zachwyt, więc zaciągnął mnie siłą do stajni . Środek był nie mniej piękny. Po kolei mój chłopak opowiadał o wszystkich koniach i pokazał mi gdzie siodlarnia i szatnia. Ja mogłam wybrać sobie konia, a on poszedł się przebrać. Mój wzrok przyciągnęła pewna klacz. Spoglądała na mnie ciepło, a ja sama się do niej przytuliłam. Kochany konik. Stwierdziłam, że to na nim chce jechać. Kilka zdjęć, które zrobiłam po jeździe :
Zdaje się Katrina & Je'taime


Sabrinett & Perlino

Lily & Sunlight

Jully [ trenerka ^^] i Frozen

Magie[klacz]&Magicien[źrebaczek]

Ośrodek od prawej strony ;3
Kontynuując zafascynowała mnie ta klacz, a ponieważ ja jak to ja zaufałam jej od razu nawet nie pytałam Adriena o zdanie, chciałam jeździć na.... Madamme *... ciekawe imię . Poszłam do siodlarni i wybrałam toczek* dla siebie. Zaraz potem znalazłam skrzynkę do pielęgnacji z imieniem klaczy. Odłożyłam sprzęt przed boksem* i weszłam do niego. Pogłaskałam klacz po pysku i założyłam jej kantar. Dopięłam do niego uwiąz i wyprowadziłam Madamme przed jej mieszkanko . Przywiązałam konika do specjalnej poręczy i zabrałam się za czyszczenie. O dziwo nie potrzebowałam pomocy. Radziłam sobie doskonale mimo tego, że przez blisko rok nie miałam styczności z koniem.Tak samo zgrabnie osiodłałam klaczkę i ubrałam toczek. Zajęło mi to może 15 minut. W pewnym momencie z szatni wyszedł Adrien i stanął jak wryty, a ja nie wiedziałam co się stało.
- Ale...... jaaaaak? -spytał chwytając się za głowę .
-Ale co jak?- dopytałam lekko zdezorientowana.
-Przecież...... ta klacz od wieków nie daje się dotknąć nawet trenerce ....
-Słucham ?
-No tak Mari.... jak ty to ....
-Nie wiem, ona po prostu się dała mi pogłaskać , więc stwierdziłam, że chcę na niej jeździć.
-No dobrze, ale mój umysł musi strawić to, że nawet ja jej nigdy nie dosiadałem, a moja dziewczyna zrobi to na pierwszej jeździe od blisko roku. - powiedział śmiejąc się i puszczając do mnie oko . - Skoro Madamme jest już gotowa, to może moja dame* mi teraz pomoże  wyczyścić Tempetę * ?
- Jasna sprawa. - odparłam radośnie ruszając do kobyły o której wspomniał Adrien. Wyczyściliśmy ją równie szybko i nim się obejrzałam to staliśmy już z końmi na padoku. Instruktorka przyjrzała mi się z niedowierzaniem, a ja tylko nieśmiało się uśmiechnęłam.Zgrabnie usiedliśmy z Adrienem w siodle tak jak prosiła instruktorka. Oczywiście nasz dwuosobowy zastęp prowadził Adrien . Na początku szliśmy bardzo powolnym stępem, potem był kłus i na końcu galop. Nie popełniłam w zasadzie żadnego błędu, co bardzo mnie zdziwiło po takiej przerwie. Galopowało mi się cudownie na Madamme. Czułam się jakoś inaczej.Co najmniej tak dobrze, jak za każdym razem kiedy szyje  i projektuje. Po jeździe trenerka dopytała, czy nie miałabym ochoty przyjeżdżać co tydzień z Adrienem i jeździć na tej klaczce. Zdziwił mnie fakt, że ja pierwsza jej dosiadałam i nie zostałam poturbowana w żaden sposób, a przecież znacie fatum Marinette. Z chęcią przystałam na propozycję, co bardzo zadowoliło też mojego chłopaka. Nawet mnie pochwalił i stwierdził, że jak tak dalej pójdzie  to zacznę skakać na tej upartej babie, jak określił Madamme. Rozsiodłaliśmy konie i wróciliśmy do domu.... Adriena. Byście widzieli moją minę jak zobaczyłam cały apartament, a nie tylko jego poszczególne części. Adrien wziął prysznic,a potem puściliśmy sobie film. Oczywiście napisałam sms-a mamie, że do domu wrócę około 20.00 , nie lubiłam kiedy się musiała o mnie martwić . Film przebiegał w miarę spokojnie, kiedy to nagle przypadkiem postanowiłam wyjrzeć przez okno. Było dziwnie cicho. Wszystko stanęło w miejscu ! Ludzie byli zatrzymani w pół kroku . Szybka decyzja i już byłam Biedronką. Adrien chyba zrozumiał o co chodzi, bo po chwili Plagg był już w pierścieniu Kota. Wyszliśmy przez okno na dwór w poszukiwaniu czegoś / kogoś co mogłoby spowodować takie dziwne zatrzymanie. Czarny kot swoimi kocimi oczętami znalazł wzrokiem postać strzelającą w ludzi znaczkiem... pauzy . Władca Ciem chyba stracił już wenę twórczą, bo taką samą moc posiadała Lady Wi-fi, która z pewnością nie była postacią zatrzymującą ruch. Owa postać ubrana była na różowo , jej maska przypominała ważkę czy coś takiego. W każdym razie w pięć minut staliśmy już przed nią. Czarny Kot się z nią bił od przodu, a ja od tyłu. Strzeliła tą pauzą, ale zdążyłam się wygiąć do tyłu. Wkrótce musiałam użyć szczęśliwego trafu, którym była.... packa na muchy . Traciłam wiarę w moje moce, ale zauważyłam kilka punktów, które mogą mi pomóc.
-Czarny Kocie ! -krzyknęłam i kiedy się odsunął rzuciłam packą prosto w maskę postaci. Tak jak podejrzewałam to tam była Akuma . Za pomocą Super-Biedronki przywróciłam ludzi do ruchu, a akumę zmieniłam w białego motylka, którego jak zawsze miło pożegnałam. Tym razem zaatakowana przez Władcę Ciem była .... moja mama ? O co chodziło.... tego nie wiem . Obawiam się, że Władca Ciem zaczyna atakować przypadkowe osoby. Kazałam lecieć Czarnemu Kotu do domu, bo została mu tylko jedna poduszka. Plagg wyjątkowo szybko się dzisiaj zmęczył, a ja odprowadziłam mamę do domu, po czym już jako Marinette wróciłam o punkt 20.00. Dałam mamie buziaka na przywitanie i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Spojrzałam na swoją sukienkę i uznałam, że czegoś niej brakuje. Do granatowego paska doszyłam spinkę z głową konia. Tak, teraz była idealna. Zmęczona po dniu pełnym wrażeń przebrałam się w piżamę i razem z Tikii wskoczyłam pod kołdrę . Chwilkę porozmawiałam z moim przeuroczym/ przeuroczą Kwamii i zaczęłam pisać w Tobie co się dziś działo. Teraz lecę spać, bo zwyczajnie bardzo się zmęczyłam, jednak nie żałuję niczego. Jeszcze nie raz trafię do stajni, w końcu mam tam swoją Madamme, a ponoć ludzie rozwijają wiele pozytywnych cech w kontaktach z końmi. Chyba poproszę rodziców o sprzęt jeździecki. No dobrze..... , ale to tylko plany. Bonne niut ! *
                                                                                 ~ Marinette

***
Tak, wiem rozpisałam się :P Co do zdjęć są one mojego autorstwa i robiłam je kiedyś przy okazji grania w The Sims 3 XD Uznałam, że skoro je zachowałam to czemu nie wykorzystać ^^ Jeśli chodzi o zdjęcie sukienki to pochodzi ona z Google Grafika, ale z czasem będę wstawiać takie zdjęcia, które ja sama zaprojektuje od góry do dołu ;3 Krótki słowniczek:

*Bonne niut - Dobranoc
*Bonjour mon journal - Dzień dobry mój pamiętniczku !
* Madame - Pani 
* Dame -  Pani, dama 
*Tempete - burza
*toczek - kask jeździecki 
* boks- to wiecie, mieszkanko konia XD