niedziela, 10 kwietnia 2016

10-04-16, Paryż

Bonjour mon journal !
Cześć kochany pamiętniczku ! Mamy 10 kwietnia. Pogoda zepsuła się dość bardzo. Jest wyjątkowo zimno i jakoś tak szaro- buro . Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni, bo nie zdzierżę ciągłego siedzenia w domu albo zamarzania na zewnątrz ! Budzik wyrzucił mnie z łóżka już o 8.00 . Nie wiem, dlaczego nastawiłam go na tak wczesną porę. W każdym razie byłam w miarę wyspana, więc skierowałam swe kroki do łazienki. Umyłam zęby i spojrzałam w lustro. Od razu doszłam do wniosku, że wyglądam jak zombie, więc przykryłam swoje wory delikatnym korektorem marki Belle... . Potem postanowiłam doprowadzić swoją burzę włosów do porządku. Przeczesałam ją granatowe pasma włosów starając się możliwie nie szarpać ich grzebieniem. Uznając, że wyglądam w miarę przyzwoicie poszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej czarne bryczesy*, brązową bluzę i biały T-shirt. Nałożyłam wszystko na siebie i poszłam wygrzebać z pudełka moje sztyblety* . Wsunęłam niewysokie buty na stopy i zbiegłam do kuchni. Moja mama uśmiechała się szeroko i kroiła właśnie chleb na śniadanie. Postanowiłam jej pomóc i przygotowałam różne okłady do pieczywa.
-Jak się czujesz córeczko?
-Bardzo dobrze, dziękuję mamuś. - odparłam przenosząc talerzyk z szynką na stół.
- A dzidziuś ?
-Nie wiem... chyba w porządku, tak twierdzi pani ginekolog.
-Jest dobrze, nic się nie bój. - powiedziała mama całując mnie w policzek i odkładając niewielki kubek do zlewozmywarki.
Ułożyliśmy wszystkie produkty na stole i przygotowaliśmy cztery nakrycia. Adrien miał zamiar pojawić się na śniadaniu, więc zajęłam mu miejsce obok mnie. Chwilkę po 9.00 mój chłopak wbił do mojego mieszkania i od razu dał mi całusa. Widziałam jak moi rodzice uroczo wzdychają, ale nie zwróciłam im uwagi. Wszyscy usiedliśmy sobie przy stole i zaczęliśmy nakładać na talerz przeróżne pyszności.
- Co tam u Ciebie Adrien? -spytał mój tata przegryzając bułkę.
- Nic ciekawego poza tym, że czekam na dzidziusia, wyprowadzam się, urządzam mieszkanie i mam pięć sesji zdjęciowych w tym tygodniu. - powiedział mój chłopak ze śmiechem.
-Ano tak, a jak Wam się podoba to mieszkanie kupione przez Twoją mamę?
-Jest cudowne, niewiarygodnie duże i wygodne. - odparł Adrien, a ja mu przytaknęłam starając się przełknąć kawałek jajka gotowanego z majonezem.
- Nie wierzę , że jesteście tak dojrzali jak na swój wiek, tylko pogratulować. - powiedziała moja mama. - Co prawda troszkę się pospieszyliście.....
-Mamo... - zaczęłam... - proszę Cię... .
- Oj no już dobrze.
Razem miło spędziliśmy smaczne śniadanie. Cieszyłam się, że moi rodzice tak się dogadywali z Adrienem i nie zabraniali mi się z nim spotykać. Ubóstwiam spędzać z nimi czas. Ciekawe jak to będzie wyglądało za parę lat... na święta wszyscy razem, dużo śmiechu, a na ziemi mała Emma z jakąś zabawką, wprost nie mogę się doczekać... . Nie wierzę, że jeszcze tydzień temu płakałam z powodu tej ciąży, a teraz jestem najszczęśliwszą nastolatką na świecie. Choć to w większość zasługa Adriena, bo pewnie gdyby zwiał ode mnie... to... byłoby zupełnie inaczej. Nie ważne. Dobrze jest, jak jest. Kontynuując to zaraz po śniadaniu  z pod domu zabrał nas Goryl - kierowca Adiego. Jak zawsze podziwiałam cudowne krajobrazy za oknem, które pozwalały mi dostrzec to , że Paryż ani troszkę nie jest piękniejszym miejscem niż mało znana wieś pod nim. Całą drogę ściskałam dłoń mojego chłopaka. Wysiedliśmy z limuzyny mniej więcej na chwilę przed 11.00 . Adrien poszedł do szatni się przebrać, a ja od razu poszłam do boksu Madamme. Przytuliłam się do jej pyska i delikatnie pogładziłam jej chrapy * . Odeszłam na chwilę od mojej kochanej klaczki w poszukiwaniu sprzętu do czyszczenia i z zadowoleniem doszłam do wniosku, że stoi ona całkiem nie daleko. Przy okazji chwyciłam też kantar i uwiąz. Przywiązałam moją kochaną klaczkę do specjalnych mocnowań i rozpoczęłam zrzucanie kurzu z Madamme. Była tak brudna, że aż zaczęłam kaszleć. Kątem oka spostrzegłam iż mój chłopak na dzisiejszy trening dostał Sunset'a , co wyraźnie go cieszyło.Ja tymczasem wzięłam się za oporządzenie kopyt. Akurat to zajęcie poszło mi w miarę szybko, bo byłam tym szczęśliwcem, któremu ciemna klacz ufa najbardziej. Kończąc czyszczenie odniosłam sprzęt do siodlarni i pochwyciłam kocyk , czaprak oraz siodło dla mojego wierzchowca. Na początku położyłam na grzbiecie różowy kocyk. Zaraz po nim siodło, które już wcześniej było spięte z podkładką. Dopięłam popręg* i upewniłam się czy wszystko leży na swoim miejscu. Ostatnim etapem przed jazdą było założenie ogłowia co również poszło mi bardzo sprawnie. Odpięłam, więc klaczkę i zaprowadziłam ją na padok. Na jednej z przeszkód siedziała instruktorka, która mi pomachała. Wsadziłam stopę w strzemię i już po chwili siedziałam wygodnie na koniu. Zaraz po mnie na placu pojawił się Adrien. Ustawiliśmy się w zastępie, który o dziwo prowadziłam i zaczęliśmy lekcję. Na początku chwilka stępa, potem kłus anglezowany. Kilka wolt i zmiana kierunku, różne ćwiczenia na drążkach, a potem galop. Bardzo przyjemnie mi się jechało, jak zawsze, kiedy siedziałam na mojej ulubienicy. Na samym końcu poskakaliśmy jakieś niższe przeszkody i w miarę nam to wyszło. Po jeździe rozsiodłałam Madamme i poszłam z nią na padok. Pograłyśmy chwilę w berka, a potem przyszedł czas na smakołyki i głaskanie.Pożegnałam klacz koło 14.00 i ruszyłam za Adrienem w stronę limuzyny. Tak jak zawsze kierowca podwiózł nas pod mój dom. W wejściu dostaliśmy od moich rodziców ciasteczka i gorącą czekoladę, która była wyśmienita na tak chłodne, wiosenne dni. Po przepysznej przekąsce mogliśmy się ewakuować do mojego pokoju. Zmęczeni legliśmy na mojej zacnej [ Neko :3 ~Agathe ] kanapie i się zdrzemnęliśmy. Obudzeni przez skomlenia Plagg'a nakarmiliśmy nasze kwamii i zaczęliśmy przeglądać moje nowe projekty. Adrien się nimi zachwycał, a ja sama sobie prawiłam konstruktywną KRYTYKĘ. Ostatnimi i czasy ani troszkę nie podobają mi się moje dzieła. Nie wiem dlaczego, może to przez ciążę jestem taka wybredna. Około 18.00 pukanie Sowy zaalarmowało nas, że czas na patrol albo akcję ratunkową dla Paryża. Nasze kwamii szybko przemieniły nas w Biedronkę i Czarnego Kota, a my w mgnieniu oka znaleźliśmy się na dachu cukiernii mojej rodziny. Przechadzaliśmy się uliczkami i dachami naszego miasta w poszukiwaniu czegoś co jakkolwiek mogłoby zagrażać mieszkańcom.
- Właściwie to co się z Tobą działo Anais? - zapytałam w końcu.
- Ano... kojarzycie Mai co nie ?
- Jasne, to ta nowa świetna dziewczyna z naszej klasy, która kocha książki i umie zgasić Chloe. - odparłam ze śmiechem.
- No... to... miałam Wam powiedzieć, ale .......
Anais urwała w pół zdania, a przed nami pojawiła się całkowicie tajemnicza postać, z którą nigdy nie miałam do czynienia. Z pewnością całkiem ładna dziewczyna. Na jej nosie spoczywała ozdobna, błękitna maska, z której wystawały dwa pawie pióra. Całe ciało zakryte kombinezonem tej samej barwy łudząco przypominającym ten mój. Na biodrach niebieski skórzany pasek, który utrzymuje dwa wachlarze oraz nie wielki grzebień. Zamaskowaną twarz okalały długie do pasa ametystowe włosy, które delikatnie powiewały. Nie znana mi postać wydała się podejrzana, więc odruchowo stanęliśmy z Czarnym Kotem w wyjściowej do walki pozycji. Jedynie Anais stała uśmiechnięta od ucha do ucha, a ja zastanawiałam się czy przypadkiem nas nie zdradziła.
-Hola, hola ! Spokojnie, nie zrobię Wam przecież krzywdy. - odparła dziewczyna, a my stanęliśmy jak wryci z minami w stylu ,, WTF ?! '' .
- Usiłowałam Wam to powiedzieć.... otóż Mai dostała Miraculum Pawia.
- Że co ?! - krzyknęłam w odpowiedzi na słowa Anais.
- A ja cały ten tydzień pomagałam jej się z tym oswoić, były ataki, tylko tak jakby Was wyprzedzałyśmy, żeby Mai miała wprawę....
- ŻE CO ?! - krzyknęłam ponownie.
- No tak... - zaczęła Mai. - Tak jakoś wyszło, że teraz jestem ,, Plume ''* ...  i no... pomogę Wam... Mistrz Fu prosił.....
-Jejku, a to niespodzianka ! No Mai, to witamy w naszych szeregach, zastąpisz mnie za parę miesięcy jak będę miała urodzić bahorka. - powiedziałam ze śmiechem.
-Damy radę udupić WC do tego czasu ! - odparła nowa po fachu koleżanka. Jednakże były to delikatnie zapeszające słowa, bo tuż obok nas coś przemknęło z szybkością światła próbując nas związać. Całe szczęście Czarny Kot szybko zareagował i przeciął linę pazurem. Szalony przestępca zatrzymał się przed naszą .... fantastyczną czwórką i przedstawił się jako ,, Sprinter '' . If you know what I mean.... kreatywność WC pada i płacze... . W bandziorze łatwo rozpoznałam najszybszego ucznia naszej szkoły - Poe, który był rok starszy od nas. Dość szybko się bił, a co za tym idzie już po chwili każde z nas miało taką zadyszkę, jakby co najmniej przebiegło z dwa kilometry w dwie strony. Spojrzałam porozumiewawczo na przyjaciół i wyciągnęłam Szczęśliwy Traf. Co dostałam ? Linę. Serio? Poważnie ? Okrutny świecie czy ty raz możesz mi dać coś nad czym nie będę musiała się zastanawiać? Po paru minutach wpadło mi w oko kilka punktów odniesień i przy pomocy wachlarzy Plume nasz Sprinter potknął się o linię mety próbując doścignąć latającą Sowę. Tak oto po dłuższych męczarniach wypuściłam małego motylka w powietrze, żegnając go swoim wiekopomnym ,, Pa, pa miły motylku. ''
- Zaliczone ! - krzyknęłam radośnie przybijając Adrienowi żółwika, a potem dając mu buziaka.
- Jesteście parą ?! - zapytała Mai.
-Tak. Nie wiedziałaś ? - spytałam z uśmiechem.
-Nawet nie zauważyłam, no to szczęścia gołąbeczki !
- Lepiej nie gołębie, bo Adrien dostanie reakcji alergicznej.  ( Mai :3 ~ Agathe ) tutaj wybuchliśmy nie pohamowanym śmiechem. Znaczy nie wszyscy, bo kotek udawał ofochanego choć mu to nie wychodziło, bo jego kąciki ust usilnie starały się podejść do góry. Pożegnałam się z przyjaciółmi i wróciłam do swojego domu. Tikii od razu mnie odmieniła i obie zmęczone padłyśmy na łóżko. Zdążyłam tylko odczytać sms od mamy Adriena, że jutro po lekcjach idziemy wybierać meble i robić dekoracje do mieszkania, a potem zasnęłam jak małe dziecko. Przebudziłam się nie dawno i zaniosłam Tikii do jej maleńkiego łóżeczka. Ja tymczasem przebrałam się w koszulę nocną i zaczęłam pisać do Ciebie. Mam nadzieję, że moja historia Cię nie nudzi i lubisz, kiedy w Tobie piszę. Lecem spać, bo jutro szkoła. Bonne nuit !
                                                                ~ Marinette

***
Voila ! Jak się podobało ? c: Mai... nie dziękuj xd Jest chyba wszystko co lubicie poza odwiecznym słodzeniem sobie naszej parki, ale już wczoraj było uroczo także wystarczy tego dobrego :P 
Słowniczek: 
-bryczesy : spodnie do jazdy konnej
- sztyblety : krótkie buty do jazdy
-chrapy : nos konia
-popręg : zapięcie siodła
-Plume - paw po francusku 
                                                                                      ~ Agathe;3

12 komentarzy:

  1. Nooo gratki udanego podkreślam CIEKAWEGO rozdziału. Nie mogę się doczekać wyboru mebelków :D mam nadzieję że będą jakieś słodkie meble dla Emmy :3 a skąd pani Agreste tyle hajsidła ma? XD nie chcę wierzyć że na pracy nauczycielki tyle zarabia xD pozdrowionka leco :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cichaj xd Nieistotne xd Nie no miała przecie bogatego męża .-. I ma pewnie masy prac dorywczych, coś wymyślem .-. <3 Pozdrowionka też dla Ciebie <3

      Usuń
  2. Cudowne opowiadanie!
    Moja siostra: Ty cały czas mówisz, że Agathe napisała fajne opowiadanie!
    W sumie masz rację...
    Mam pytanie kiedy użyjesz opowiadania zwycięzcy w pamiętniku?
    Zapraszam do mojego konkursu ♡♡
    Pozdrawiam!
    Mari Agreste

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczę konkursik dziś wieczorem <3 Myślę, że nawet jutro ^^ Coś z Twojego też dodam, bo jesteś laureatką ^.*

      Usuń
    2. Dziękuję!! Teraz się przekonałam, że jesteś taką samą wariatką jak ja xd..!! Stałam się chyba komentatorem tygodnia!! Szczerze: jesteś niesamowita! Jesteś starsza ode mnie i masz więcej zajęć a dodajesz codziennie opowiadania!! Dziewczyno może zrób sobie przerwę?! Nie chcemy żebyś nam tu zeszła na tamten świat?!
      Pozdrawiam!
      Mari Agreste

      Usuń
    3. Pamiętaj, ja mam Kwamii ! XD TIKII gdzieś jest w mym pokoju XD <3 Puki co nie schodzę, ale jak co to dam znać xD <3 Na razie piszem dalej c: Pozdrowionka też dla Ciebie :3

      Usuń
  3. Mai gratuluję posady XD
    Opiekuj się Mari (Mari-Mai... Masło maślane o.e) kiedy będzie ,,rodzić bahora" XD.

    A teraz...
    Tak tylko sobie mówię...
    Do siebie... XD
    No bo moje nazwisko...
    Znaczy się...
    →→ Loupargent ←←
    Znaczy dosłownie
    Srebrny wilk...
    Z francuskiego...
    Wcale nie mówię teraz do Agathe...
    i wcale
    WCALE
    nie jestem zazdrosna XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BUHAHAHAHAHAHAH :3 Chceszasz wilka? :3 Będzie wilk :3 Poczekaj i się nie bój, też tu trafisz :3 <3

      Usuń
    2. A BYYY-BYŁO BYYY-BYŁO
      Chyba ci odbiło
      *dup* XD
      sry za dużo czasu na hajsach XD

      Usuń
  4. Mai: Mam miraculoum!
    Pawia. Ej... Wyobraź siebie z miraculoum motyla.
    Mai: IDŹ MI STĄD TY SZATANIE! RÓŻOWY TO ZUO!
    xD Ale byś słodko wyglądała *.* Taki krasnal w różowym ubranku z pokerfacem na ryju *&*
    Mai: ... Dziękuję Agathe, że ty jesteś autorką, a nie ten Szatan.
    Jak już to w połowie jestem Szatanem, a to dzięki tobie.
    Mai: KILL ME!!!!!!!!!!!! I DONT WANNA BE WITH THIS GIRL!!!!! KILL. MEEEEEEE!!!!!
    Karma zawsze wraca kochana. Ty mnie dobijasz to teraz ja Ciebie. [smile]
    Mai: Wróćmy do komentowania.
    Oki... Już w końcu wiadomo czemu Anais nie było! Weeee! Nauka Mai musiała być ciężka... To bardzo upierdliwy krasnal.
    Mai: ... Shut the **** up!
    Oki. No cóż rozdział jak zawsze zacny...
    Mai: Mój tekst wykorzystany, mam miraculoum jestem szczęśliwym!
    Krasnalo-pedałem.
    Mai: PO CO JESTEM UWIĘZIONA Z TYM CZYMŚ?!
    Żeby to coś pozwalało Ci się wyżywać na sukach.
    Mai: Ok. Taki powód wystarcza. A kiedy w końcu pozwolisz mi im przywalić?
    Po tym jak je wywalą ze szkoły lub po tym jak skończę szkołę.
    Mai: Eh... Ok.
    Podsumowując... Wysyłamy kontenery weny...
    Mai: I czekamy na kolejny rozdział!


    Pozdro Neko Echia i Mai Musicrose.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mai... nic nie zrobię z tym, że zyjesz z Neko .-. Ale ja was lubię szatany .-. Pawio - krasnalo - szatan...emm ciekawe połączenie :P

    OdpowiedzUsuń