- Przepraszam ! Przepraszam ! Yhh..... auu.. przepraszam ! - tak właśnie dzisiaj zaczął się mój dzień.Biegłam szkolnym korytarzem co róż wpadając na kogoś albo coś potrącając. Jak się pewnie pamiętniczku domyślasz dość mocno musiało mi się spieszyć i ani troszkę się nie mylisz w tej kwestii. Otóż jak się okazało dyrektor wezwał mnie do swojego gabinetu na ... ' poważną ' rozmowę. Domyślałam się czego mogła ona dotyczyć, bo pod koniec piątego miesiąca ciąży nawet za duże na mnie o dwa rozmiary tuniki marnie zakrywały mój brzuszek nieustannie przyciągając uwagę to uczniów... to nauczycieli.. i generalnie wszystkiego co w szkole żyje. W końcu jakimś cudem bez większych szwanków na zdrowiu nacisnęłam mosiężną klamkę i weszłam do sporego gabinetu. Dyrektor siedział elegancko ubrany za biurkiem i usilnie udawał, że mnie nie widzi.
- Emm.. bonjour monsiuer !- powiedziałam spuszczając głowę i zajmując miejsce przed starszym mężczyzną.
-A bonjour panienko. Jak się dziś czujesz?
-Dobrze.Po co pan mnie wezwał ?
-Chyba wiesz po co młoda damo.
-A... tak.. ja...
-Jak do tego doszło? Ciąża ?! W TYM WIEKU ?! Kto jest ojcem.. ?
- Adrien.. znaczy.. ja...- co ja mam mu powiedzieć, że byłam zgwałcona przez magiczną istotę czy, że jestem Biedronką ? - Ja... to przez przypadek.. ale nie usunę dziecka...
-Nie wymagam... . Panienko, proszę uważać, nie ćwiczyć na zajęciach wychowania fizycznego. Dostanie panienka opiekę psychologa szkolnego.
-Nie.. dziękuję... ja ... mówiłam już wychowawczyni, proszę ją wynagrodzić, bardzo mi pomaga.
-No dobrze. Idź dziecko drogie... i obyś więcej nic nie wywinęła.
Ta... jasne... bo to moja wina..., że mnie ten pedalski kibel zgwałcił... pszczołą .... mój Boże jak to brzmi... . No nie ważne. W miarę możliwości szybko wróciłam do klasy.Akurat miałam francuski, więc nie miałam czym się przejmować.Lekcja bardzo przyjemna i spokojna. Akurat tak się złożyło, że oglądaliśmy film, więc siedziałam oparta o Adriena, którego ręce ( czytaj... ręka.. bo drugą złamał ) delikatnie dotykały mojego brzucha.Uroczo.. nie powiem. Potem miałam w kolejności matmę, chemię, fizę i w-f, z którego byłam zwolniona. Od jakiegoś czasu mieszkam już z Adrienem w naszym w pełni wyposażonym mieszkanku. Postanowiłam wykorzystać fakt iż kończę wcześniej lekcje i w pośpiechu udałam się do domu. Z przyjemnością odkluczyłam drzwi i weszłam do prostokątnego holu.Z szyi ściągnęłam niebieską zwiewną chustę i spokojnym ruchem dłoni powiesiłam ją na wieszaku. Nieświadomie obróciłam głowę w stronę lustra. Spojrzałam na swoje wyraźne odbicie, uśmiechnęłam się i ruszyłam do kuchni . W pomieszczeniu było dość duszno, więc uchyliłam okno nasuwając na nie firankę. Otworzyłam lodówkę i wnikliwie przypatrzyłam się produktom, które całkiem niedawno przyniosłam z supermarketu. Postanowiłam przygotować roladki z serem i gotowanymi ziemniakami . Rozłożyłam na blacie potrzebne mi rzeczy i wzięłam się do roboty. Bardzo sprawnie mi to szło, bo dokładnie w momencie nakładania potrawy na talerz Adrien wszedł do kuchni zaciągając się zapachem roznoszącym się po domu.
-Mmm... pycha. - stwierdził mój narzeczony zajadając się obiadkiem, który zrobiłam.
-Dziękuję. Idę do siebie coś poprojektować. - odparłam wychodząc z kuchni i znikając w ulubionym miejscu mieszkania... moim małym królestwie, w którym miałam wydzieloną specjalną część do szycia. Wyciągnęłam z szuflady drewnianego biurka szkicownik w kwiaty wiśni i zaczęłam coś w nim bazgrać. Z tego czegoś ostatecznie powstała bardzo urocza sukienka. Zadowolona z rysunku od razu chwyciłam za manekin, materiały i maszynę do szycia. Spódnica była wykonana z różowego tiulu zaś góra z bawełny przyozdobionej paskiem ze sztucznej skórki .Ogółem skończyłam pracę po 3 godzinach, ale byłam z siebie okropnie zadowolona. Odkładając rzeczy do szuflady poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Znaczy czyjeś... Adriena oczywiście, bo kogo innego. Wyprostowałam się na tyle powoli by nie złamać mu nosa, a on oparł podbródek na moim ramieniu.
- Księżniczko ?
- Tak ?
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - tu odwróciłam się twarzą do niego i dałam mu szybkiego buziaka. Adrienowi nie śpieszyło się by mnie puścić, więc staliśmy przytuleni do siebie jakieś 10 minut. Potem jakimś cudem udało mi się wydostać i poszłam do kuchni. Do pucharków nałożyłam lody cytrynowo- miętowe, które były naszymi ulubionymi i razem usiedliśmy w salonie przed telewizorem oglądając bliżej nieokreślony, przynudnawy film, który na całe szczęście przerwała Alya. W jaki sposób ? Wbiła mi bez zapowiedzi do domu, szybko odłożyła swoje rzeczy w korytarzu i ciągnąc mnie za rękę do kuchni oświadczyła, że znowu dowiedziała się czegoś na temat Biedronki. Serce zabiło mi mocniej, ale po chwili przypomniałam sobie, że ona na pewno nie wie o tym, że to ja. Usadziłam przyjaciółkę przy stole w kuchni i zaparzyłam nam kawy.
-No to mów, czego to się znowu dowiedziałaś SUPERreporterko. - zapytałam z uśmiechem na twarzy sypiąc Aly'y łyżkę cukru do gorącego napoju.
- No, więc... mam masę newsów ! Nie uwierzysz.. ale Biedronka chyba chodzi z Czarnym Kotem !
- Yyy.., a skąd ten pomysł ? - zapytałam i dojrzałam twarz Adriena podsłuchującą na rogu, mrugnęłam, żeby wiedział iż może się bezpiecznie zmyć i nie potrzebuje jego pomocy w tej konwersacji.
- Mam takie super zdjęcie.. jak Biedronka przytula się do Czarnego Kota !
-Nie przesadzasz troszeczkę? Przecież.. nie każde przytulenie to wielka miłość.
-No może, ale ja jestem pewna !
- Ty zawsze jesteś pewna wariatko ! - powiedziałam i obie wybuchnęłyśmy szczerym śmiechem.
Potem plotkowałyśmy tak jak to my i dopijałyśmy kawę. Nie przypominaj mi pamiętniczku, że w 6 miesiącu już nie powinnam tego pić. Sama wiem.. . Adrien zmył się koło 18 na patrol tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń Alyy, a ja modliłam się w duchu, żeby WC nie przypuścił ataku na Paryż, bo byłabym skazana na porażkę. Oczekując na narzeczonego pokazałam przyjaciółce moje ostatnie projekty, oprowadziłam ją po domu, a nawet zgodziłam się, żeby zrobiła mi kilka zdjęć w ciąży. Ostatecznie jednak.. Chat Noir w ludzkiej postaci postanowił wrócić do przyszłej, ciężarnej żony i dyskretnie poinformować, że WC dzisiaj zrobił sobie wolne. Z jednej strony się cieszyłam...., a z drugiej coś mi nie pasowało. Już tak dawno nie było ataku, że to aż podejrzane... . No cóż.. chyba i tak nic z tym nie zrobię. Alya pożegnała się z nami jakoś godzinę później, a my powróciliśmy do naszego nudnego filmu. Wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do wspólnego mieszkania z Adrienem. Po 19 zrobiłam jakieś kanapki na kolacje, a potem poszliśmy do sypialni. Rozkojarzona obecnością chłopaka nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie włożyłam swoją koszulę nocną.
- Szukasz czegoś myszko ? - spytał Adi ubrany już w szlafrok.. [ za nim zapytasz dzienniku....mój nastoletni narzeczony śpi w szlafroku niczym 40-letni mężczyzna, właśnie tak. ]
- Koszuli nocnej...
- Gdziekolwiek się podziała Twoja pamięć skarbie.. to wiedz... iż masz na sobie tę koszulę.
- Faktycznie.
Zaśmiałam się. On miał rację od kilkunastu minut byłam już ubrana w tą koszulę.. i z rozkojarzenia chciałam ją ubrać.. JESZCZE RAZ . No, cóż.
- Adi...
-Co?
-Do łóżka jest tak strasznie daleko. - powiedziałam ze śmiechem machając ręką przed siebie.
- Oj leniuchu.
Tak jak podejrzewałam mój blondynek wstał, podszedł do mnie, dał mi buzi , podniósł i zaniósł na wygodne łóżko.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Kolorowych snów Mari. - powiedział cmokając mnie w czoło i kładąc się obok mnie. Tak jak powiedział tak się stało. Zamknęłam oczka i od razu odpłynęłam. Tikii obudziła mnie jakoś chwilę temu.. bo z tego zamieszania jej nie nakarmiłam. Skorzystałam, więc z okazji i opisałam Ci wszystko pamiętniczku. Być może do jutra ! Bonne nuit !
~ Mari
- Emm.. bonjour monsiuer !- powiedziałam spuszczając głowę i zajmując miejsce przed starszym mężczyzną.
-A bonjour panienko. Jak się dziś czujesz?
-Dobrze.Po co pan mnie wezwał ?
-Chyba wiesz po co młoda damo.
-A... tak.. ja...
-Jak do tego doszło? Ciąża ?! W TYM WIEKU ?! Kto jest ojcem.. ?
- Adrien.. znaczy.. ja...- co ja mam mu powiedzieć, że byłam zgwałcona przez magiczną istotę czy, że jestem Biedronką ? - Ja... to przez przypadek.. ale nie usunę dziecka...
-Nie wymagam... . Panienko, proszę uważać, nie ćwiczyć na zajęciach wychowania fizycznego. Dostanie panienka opiekę psychologa szkolnego.
-Nie.. dziękuję... ja ... mówiłam już wychowawczyni, proszę ją wynagrodzić, bardzo mi pomaga.
-No dobrze. Idź dziecko drogie... i obyś więcej nic nie wywinęła.
Ta... jasne... bo to moja wina..., że mnie ten pedalski kibel zgwałcił... pszczołą .... mój Boże jak to brzmi... . No nie ważne. W miarę możliwości szybko wróciłam do klasy.Akurat miałam francuski, więc nie miałam czym się przejmować.Lekcja bardzo przyjemna i spokojna. Akurat tak się złożyło, że oglądaliśmy film, więc siedziałam oparta o Adriena, którego ręce ( czytaj... ręka.. bo drugą złamał ) delikatnie dotykały mojego brzucha.Uroczo.. nie powiem. Potem miałam w kolejności matmę, chemię, fizę i w-f, z którego byłam zwolniona. Od jakiegoś czasu mieszkam już z Adrienem w naszym w pełni wyposażonym mieszkanku. Postanowiłam wykorzystać fakt iż kończę wcześniej lekcje i w pośpiechu udałam się do domu. Z przyjemnością odkluczyłam drzwi i weszłam do prostokątnego holu.Z szyi ściągnęłam niebieską zwiewną chustę i spokojnym ruchem dłoni powiesiłam ją na wieszaku. Nieświadomie obróciłam głowę w stronę lustra. Spojrzałam na swoje wyraźne odbicie, uśmiechnęłam się i ruszyłam do kuchni . W pomieszczeniu było dość duszno, więc uchyliłam okno nasuwając na nie firankę. Otworzyłam lodówkę i wnikliwie przypatrzyłam się produktom, które całkiem niedawno przyniosłam z supermarketu. Postanowiłam przygotować roladki z serem i gotowanymi ziemniakami . Rozłożyłam na blacie potrzebne mi rzeczy i wzięłam się do roboty. Bardzo sprawnie mi to szło, bo dokładnie w momencie nakładania potrawy na talerz Adrien wszedł do kuchni zaciągając się zapachem roznoszącym się po domu.
-Mmm... pycha. - stwierdził mój narzeczony zajadając się obiadkiem, który zrobiłam.
-Dziękuję. Idę do siebie coś poprojektować. - odparłam wychodząc z kuchni i znikając w ulubionym miejscu mieszkania... moim małym królestwie, w którym miałam wydzieloną specjalną część do szycia. Wyciągnęłam z szuflady drewnianego biurka szkicownik w kwiaty wiśni i zaczęłam coś w nim bazgrać. Z tego czegoś ostatecznie powstała bardzo urocza sukienka. Zadowolona z rysunku od razu chwyciłam za manekin, materiały i maszynę do szycia. Spódnica była wykonana z różowego tiulu zaś góra z bawełny przyozdobionej paskiem ze sztucznej skórki .Ogółem skończyłam pracę po 3 godzinach, ale byłam z siebie okropnie zadowolona. Odkładając rzeczy do szuflady poczułam czyjeś dłonie na swojej talii. Znaczy czyjeś... Adriena oczywiście, bo kogo innego. Wyprostowałam się na tyle powoli by nie złamać mu nosa, a on oparł podbródek na moim ramieniu.
- Księżniczko ?
- Tak ?
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - tu odwróciłam się twarzą do niego i dałam mu szybkiego buziaka. Adrienowi nie śpieszyło się by mnie puścić, więc staliśmy przytuleni do siebie jakieś 10 minut. Potem jakimś cudem udało mi się wydostać i poszłam do kuchni. Do pucharków nałożyłam lody cytrynowo- miętowe, które były naszymi ulubionymi i razem usiedliśmy w salonie przed telewizorem oglądając bliżej nieokreślony, przynudnawy film, który na całe szczęście przerwała Alya. W jaki sposób ? Wbiła mi bez zapowiedzi do domu, szybko odłożyła swoje rzeczy w korytarzu i ciągnąc mnie za rękę do kuchni oświadczyła, że znowu dowiedziała się czegoś na temat Biedronki. Serce zabiło mi mocniej, ale po chwili przypomniałam sobie, że ona na pewno nie wie o tym, że to ja. Usadziłam przyjaciółkę przy stole w kuchni i zaparzyłam nam kawy.
-No to mów, czego to się znowu dowiedziałaś SUPERreporterko. - zapytałam z uśmiechem na twarzy sypiąc Aly'y łyżkę cukru do gorącego napoju.
- No, więc... mam masę newsów ! Nie uwierzysz.. ale Biedronka chyba chodzi z Czarnym Kotem !
- Yyy.., a skąd ten pomysł ? - zapytałam i dojrzałam twarz Adriena podsłuchującą na rogu, mrugnęłam, żeby wiedział iż może się bezpiecznie zmyć i nie potrzebuje jego pomocy w tej konwersacji.
- Mam takie super zdjęcie.. jak Biedronka przytula się do Czarnego Kota !
-Nie przesadzasz troszeczkę? Przecież.. nie każde przytulenie to wielka miłość.
-No może, ale ja jestem pewna !
- Ty zawsze jesteś pewna wariatko ! - powiedziałam i obie wybuchnęłyśmy szczerym śmiechem.
Potem plotkowałyśmy tak jak to my i dopijałyśmy kawę. Nie przypominaj mi pamiętniczku, że w 6 miesiącu już nie powinnam tego pić. Sama wiem.. . Adrien zmył się koło 18 na patrol tak, żeby nie wzbudzać podejrzeń Alyy, a ja modliłam się w duchu, żeby WC nie przypuścił ataku na Paryż, bo byłabym skazana na porażkę. Oczekując na narzeczonego pokazałam przyjaciółce moje ostatnie projekty, oprowadziłam ją po domu, a nawet zgodziłam się, żeby zrobiła mi kilka zdjęć w ciąży. Ostatecznie jednak.. Chat Noir w ludzkiej postaci postanowił wrócić do przyszłej, ciężarnej żony i dyskretnie poinformować, że WC dzisiaj zrobił sobie wolne. Z jednej strony się cieszyłam...., a z drugiej coś mi nie pasowało. Już tak dawno nie było ataku, że to aż podejrzane... . No cóż.. chyba i tak nic z tym nie zrobię. Alya pożegnała się z nami jakoś godzinę później, a my powróciliśmy do naszego nudnego filmu. Wciąż nie mogłam się przyzwyczaić do wspólnego mieszkania z Adrienem. Po 19 zrobiłam jakieś kanapki na kolacje, a potem poszliśmy do sypialni. Rozkojarzona obecnością chłopaka nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie włożyłam swoją koszulę nocną.
- Szukasz czegoś myszko ? - spytał Adi ubrany już w szlafrok.. [ za nim zapytasz dzienniku....mój nastoletni narzeczony śpi w szlafroku niczym 40-letni mężczyzna, właśnie tak. ]
- Koszuli nocnej...
- Gdziekolwiek się podziała Twoja pamięć skarbie.. to wiedz... iż masz na sobie tę koszulę.
- Faktycznie.
Zaśmiałam się. On miał rację od kilkunastu minut byłam już ubrana w tą koszulę.. i z rozkojarzenia chciałam ją ubrać.. JESZCZE RAZ . No, cóż.
- Adi...
-Co?
-Do łóżka jest tak strasznie daleko. - powiedziałam ze śmiechem machając ręką przed siebie.
- Oj leniuchu.
Tak jak podejrzewałam mój blondynek wstał, podszedł do mnie, dał mi buzi , podniósł i zaniósł na wygodne łóżko.
-Dziękuję.
-Nie ma za co. Kolorowych snów Mari. - powiedział cmokając mnie w czoło i kładąc się obok mnie. Tak jak powiedział tak się stało. Zamknęłam oczka i od razu odpłynęłam. Tikii obudziła mnie jakoś chwilę temu.. bo z tego zamieszania jej nie nakarmiłam. Skorzystałam, więc z okazji i opisałam Ci wszystko pamiętniczku. Być może do jutra ! Bonne nuit !
~ Mari
***
Nie zabijajcie... za długość.., za błędy... i za moją nieobecność... przepraszam :c