Sooo sorry..... xd Spóźniłam się xd A więc muszę powiedzieć, że bardzo miło przeczytało mi się aż 10 opowiadań ( błagam.....następnym razem najpierw się zgłoście... ), które zainspirowały mnie ciekawą fabułą, dobrym stylem i bezbłędnością. Wyłoniłam dwie laureatki i tak oto.....
2 MIEJSCE : Bardzo miłe do czytania opowiadanie Mari Agreste, która zaczarowała mnie swoim stylem, jednak kilka drobnych błędów zepchnęło ją na drugie, ale jakże dobre miejsce <3
-
-
-
-
-
-
-
Turum turum........
-
-
-
-
-
-
Badum tsss...
-
-
-
-
-
Pierwsze miejsce zajmuje.......
-
-
-
-
-
Bez większego zaskoczenia......
-
-
-
-
-
-
-
NEKO ECHIA !!!! Brawo, brawo i tak dalej.................... <3 Długie, konkretne, dobrze napisane opowiadanie. Świetny styl, wprowadzenie całkiem nowej, interesującej bohaterki, która pojawi się u mnie na blogu ^-^ Brak jakichkolwiek błędów, cudowne zakończenie i tak dalej... Gratuluje serdecznie i bez dłuższych wstępów upubliczniam opowiadanie Neko Echii o raz Mari Agreste :D <3
2 MIEJSCE :
1 MIEJSCE :
Dwójka ludzi siedziała na dachu pewnego budynku i przyglądała się rozciągającemu przed nimi widokiem już powoli zasypiającego Paryża. Blondwłosy chłopak w przebraniu czarnego kota spojrzał swoimi zielonymi oczami na dziewczynę siedzącą obok. Miała granatowe włosy i fiołkowe oczy. Tylko tyle można było wywnioskować z jej wyglądu, gdyż była ubrana w czerwony strój pełen czarnych kropek, a także na twarzy miała maskę o takim samym wzorze. Jej oczy wyrażały głębokie zamyślenie i powoli wkradający się smutek. Jego oczy natomiast czystą miłość. Wiedział, że ona nic do niego nie czuje, lecz miał nadzieję, iż to się kiedyś zmieni.
- Przepraszam, ale... Ja... Kocham kogoś innego.- powiedziała cicho dziewczyna, ledwie słyszalnie, lecz ten usłyszał wszystko. Zacisnął pięści.
- Rozumiem.- tylko tyle udało mu się powiedzieć przez zaciśnięte gardło.
Pip- pip.
- Muszę... Muszę iść.- powiedziała wstając i jednocześnie patrząc na załamanego chłopaka. Ten kiwnął głową w odpowiedzi i patrzał w dal.
Odeszła.
Chwilę później jego strój zniknął i był ubrany w typowe ciuchy dla nastolatków, a na jego ramieniu siedział czarny kot. Poklepał go pokrzepiająco łapką.
- Może po prostu to nie była ta jedyna?...- zaproponował kot.
- To była, jest i będzie ta jedyna. Jednak ja najwidoczniej mam zostać na zawsze sam.- odpowiedział, jednocześnie ostrożnie schodząc z dachu i idąc... Gdziekolwiek, gdzie będzie mógł się w spokoju wypłakać.
********************
W środku nocy, na ławce w opustoszałym parku siedział z podkulonymi nogami, aż pod samą brodę chłopak. Jego oczy wyrażały głęboki i bezgraniczny smutek. Patrząc się w nie miało się wrażenie, że zaraz wejdzie na szczyt wieży Eiffla i skoczy z niej, lecz ten tylko ze smutnym uśmiechem w wyobraźni widział wszystkie radosne chwile ze swoją ukochaną. Kochał ją, lecz ona nie odwzajemniała jego uczuć, a to bolało... Tak cholernie bolało... Nawet nadzieja już go opuściła. Ona kochała innego, a to oznaczało, że nie ma u niej szans. To jeszcze bardziej dobijało... Nagle zobaczył przed oczami jakieś białe światło, a potem... Tylko ciemność. Miał cichą nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał patrzeć na ten świat i męczyć z tym wszystkim. Pozwolił by ta ciemność go pochłonęła i... Zasnął.
*****************
-Aaaaadrieeeeeeeeen.... Aaaaaaaadrieeeeeeeeeeen..... AAAAAAADRIEEEEEEEEN- usłyszał znajomy głos, prawdopodobnie dziewczyna już powoli się niecierpliwiła, więc łaskawie otworzył swoje zielone oczy i spojrzał na daną osobę. Zobaczył jakby damską wersję siebie z ogromnym uśmiechem na twarzy. Blond włosy były splecione dookoła jej głowy w warkocz dobierany. Zielone oczy z iskierkami radości patrzyły na niego. Już wiedział z kim ma do czynienia, lecz nie wiedział skąd ona tu się wzięła.
- Co?- zapytał blondyn. Dziewczyna w odpowiedzi jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Cześć.-
Załamany chłopak tylko walnął się dłonią w czoło.
- Ja w Ciebie nie wierzę, Louise.-
- Też Cię kocham, kuzynie.-
Westchnął.
- Co ty tu robisz?-
- Przyjechałam kuzyna odwiedzić... Powtrącać się w jego życie miłosne... Powyciągać sekreciki... I ewentualnie po chodzić z nim do szkoły... Oraz oczywiście mieszkać z nim w domu przez najbliższych parę lat...-
- Coś się stało?- zapytał wystraszony zielonooki.
- Spokojnie, Adrien. Sama namówiłam mamę. W dodatku mam tutaj parę spraw do załatwienia.- na chwilę na jej twarzy pojawiła się powaga, lecz po chwili ponownie zagościł na nich uśmiech.- Gadaj kuzynku... Kim ona jest?-
Chłopak spalił buraka.
- Szczerze mówiąc to...- westchnął ciężko.- Nie wiem. Nie znam jej tożsamości...-
- Czyżbyś mówił o tej bohaterce Biedronce?-
- Dokładnie...-
- No to wpadłeś... Ale nie martw się. Ja kuzynku Ci pomogę.- uśmiechnęła się pokrzepiająco na co Adrien odpowiedział niemrawym uśmiechem.
- Właściwie... Co się wtedy stało? Byłem w parku, aż tu nagle zobaczyłem białe, oślepiające światło, a potem nic.- zapytał chłopak.
- W sumie nic ciekawego... Prócz tego, że z tego wszystkiego Władca Ciem prawie nad tobą zawładnął...- powiedziała z powagą w głosie.
- Co?!... Skąd wiesz o nim?- zapytał lekko zdezorientowany.
- Lepiej powinieneś zapytać skąd wiem o twojej słodkiej, KOCIEJ tajemnicy...- uśmiechnęła się do niego.
- COOOOOO????!!!! JAK???!!! KIEDY???!!!-
Dziewczyna w odpowiedzi się zaśmiała serdecznie.
- Mam swoich informatorów... Skoro znam tą tajemnicę to...- oczy jej się zaświeciły.- Mogę poznać Plagga? Plooooooseeeeeeee....-
Adrien westchnął ciężko, a jakiś czas później do pokoju wszedł, a raczej wleciał mały czarny kot. Dziewczyna odrazu wyciągnęła coś z torebki, czym się okazał kawałek sera i wyciągnęła rękę w stronę kwami. Kot widząc jedzenie, nie wiele myśląc podleciał do jej ręki. Powąchał ser, a następnie zaczął się nim delektować. Louise uśmiechnęła się do kota. Nagle z jej torebki wyskoczył mały, szary wilczek.
- Głooooodnaaaa jeeeeesteeeeem. Louise masz coś do jedzenia?- zapytało stworzonko z nadzieją w oczach.
- Nie mam... Adrien masz coś do jedzenia?- zapytała kuzyna, a ten tylko patrzał zdziwiony na kwami.- To Wolffie. Moja kwami.- W tym momencie szczęka blondyna wylądowała na podłodze.
- Idę sama poszukać jedzonka.- powiedziało stworzonko i wyszło z pokoju.
- Kiedy?- zapytał już opanowany chłopak.
- Parę miesięcy temu... Długa historia...- odpowiedziała smutna.
*****************
Następnego dnia była piękna słoneczna pogoda. Widząc to blondwłosa dziewczyna o zielonych oczach oraz szerokim uśmiechu, jeśli to było możliwe jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Zeszła na dół podśpiewując jakąś piosenkę. Pierwsze co zobaczyła gdy weszła do szarego pokoju z ogromnym czarnym stołem, przy którym były poustawiane czarne krzesła było to, iż ktoś w nim siedział i czytał jakieś papiery. Na nosie miał białe okulary, a sam był ubrany w czarny garnitur z czerwonym krawatem. Po chwili rozpoznała w danej osobie wujka.
- Dzień dobry, wujku!- przywitała się radośnie. Mężczyzna uniósł swój wzrok znad papierów i spojrzał na nią znudzonym wzrokiem. - Coś ciekawego się dzieje u wujka w firmie? Mogę pomóc w czymś? Wiesz, że ja zawsze chętna do pomocy.- W tym momencie stało się coś niemożliwego i pewnie nikt w to nie uwierzy jednak Pan Agreste lekko się uśmiechnął.
- Spokojnie Louise. Daję sobie świetnie radę.- odpowiedział wciąż leciutko się uśmiechając.- A ty?- odbił piłeczkę i patrzał w nią zaciekawiony. Na chwilę uśmiech dziewczyny ustąpił miejsca zmęczeniu.
- To jest mega trudne! Być sławną, a jednak w jakiś sposób ukrywać, że swoją tożsamość! Właściwie... Kiedy bym mogła pomóc w jakiejś sesji? Uwielbiam to robić! Mam nawet nowy aparat! Mogłabym go przetestować! Chociaż pewnie ma wujek pewnie jakiegoś profesjonalnego fotografa...- na chwilę posmutniała, a po chwili wrócił uśmiech.- No i tak pewnie kuzynka wyciągnę na sesję... No tak! Przecież będę mogła na imprezie porobić zdjęcia! - dziewczynie jadaczka się nie zamykała. W pewnym momencie mężczyzna przerwał jej.
- Przykro mi Louise, ale jestem tu nie po to by pogadać...- na jego twarzy już nie gościł uśmiech, lecz powaga. Zaciekawiona spojrzała na niego.- Wyjeżdżam. Wrócę prawdopodobnie za dwa tygodnie. Przypilnuj Adriena.-
- Tak, jest!- zasalutowała z uśmiechem blondynka. Pan Agreste pozbierał papiery, a następnie pożegnał się i wyszedł.
Jakieś pięć minut później zszedł na dół Adrien. Usiadł przy stole lekko zaspany i zaczął jeść. Dziewczyna spojrzała na zegarek.
- O BOŻE! ZA DWIE MINUTY MAMY LEKCJĘ!- wykrzyknęła przerażona. Chłopak natychmiast się obudził i biorąc po drodze torbę wybiegł z mieszkania. Za nim ze śmiechem spokojnie szła dziewczyna, gdy to zobaczył spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
- Ty głupia jesteś...- powiedział.
- Wiem.- odpowiedziała wiecznie uśmiechnięta.
*****************
Koło godziny 8 w szkole wszyscy grzecznie, poprawka... Nie grzecznie i nie cicho siedzieli w klasie oraz czekali na przybycie nauczycielki. W końcu drzwi się otworzyły, a następnie weszła przez nie wyczekiwana osoba- nauczycielka. Jednak nie sama. Weszła za nią blondwłosa dziewczyna o zielonych oczach i szerokim, radosnym uśmiechu. Jej włosy były dzisiaj luźno rozpuszczone przez co sięgały za łopatki.
- Macie nową koleżankę.- powiedziała jakby od niechcenia nauczycielka i usiadła na fotelu.- Przywitaj się.-
Dziewczyna dalej szeroko uśmiechnięta spojrzała na klasę.
- Cześć jestem Louise...- zaczęła się przedstawiać, lecz przerwała jej jakaś blondynka siedzącą w pierwszej ławce po lewej w kitce.
- Mało nas to obchodzi... Najważniejsze byś tak jak wszyscy mnie wielbiła- odparła ziewając Chloe.
- ...Agreste. Kuzynka zapewne dobrze wam znanego Adriena.- dokończyła niewzruszona. W tym momencie szczęka córki burmistrza wylądowała na podłodze. Po klasie rozległ się śmiech, a następnie szmer.
-To on ma kuzynkę?-
-Może też jest sławna?-
-Nigdy o niej nie słyszałam.-
Dalej uśmiechnięta Louise podeszła do drugiej ławki po prawej.
-Mogę się dosiąść?- zapytała trochę mniej pewnie, lecz dalej z uśmiechem.
-No pewnie.- odpowiedziała uśmiechem dziewczyna o granatowych włosach i zrobiła miejsce nowej koleżance, która już po chwili usiadła obok.
*****************
Po o dziwo spokojnych lekcjach wszyscy rozeszli się do domów. Jako ostatni wyszli Adrien i Louise, którzy postanowili trochę pozwiedzać szkołę, gdyż dziewczyna chciała wiedzieć gdzie, co i jak. Spokojnie rozmawoiali w drodze do domu, aż tu nagle zobaczyli jak Biedronka gdzieś się spieszy. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, szybko znaleźli ustronne miejsce i przemienili.
-Plagg, wysuwaj pazury!- powiedział chłopak, a po chwili już był w przebraniu Czarnego Kota.
- Wolffie, czas się zabawić!- powiedziała cały czas uśmiechnięta Louise. Niedługo później patrzała na kuzyna z uśmiechem. Miała na głowie szare, wilcze uszy, ogólnie cały jej strój był w tym kolorze. Kostium dopełniał szary, puchaty, wilczy ogon. Za to w dłoni trzymała szare słuchawki.
-Słuchawki?!- zapytał zdziwiony Chat Noir patrząc na broń towarzyszki.
-Tak. Dobra śpieszmy się - powiedziała już poważna, a następnie wskoczyła na najbliższy dach i zaczęła przeskakiwać z jednego na drugi. Kot nie chcąc zostać z tyłu zaczął ją gonić. W ten oto sposób już po 5 minutach byli na miejscu walki Biedronki z jakąś dziewczyną. Nie radziła sobie, a przeciwniczka zdawała sobie z tego sprawę i perfidnie się do niej uśmiechała. Ponownie miała zaatakować, lecz kuzynostwo zaatakowało ją z dwóch stron przez co musiała zrezygnować i uniknąć ataków. Uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Kolejna będzie mi tu przeszkadzać? -zdziwiona i znudzona spojrzała na blondynkę.
- Nazywam się Wilczyca. Coś Ci nie pasuje?- zapytała z zaczepką w głosie, a następnie rzuciła w nią słuchawkami. Przeciwniczka zaczęła się powoli denerwować. Rzuciła w Louise butem, lecz ta szybko skoczyła w bok i uniknęła ataku.
- Masz cela jak baba z wesela.- powiedziała zuchwale blondynka. Kolejna seria pocisków poleciała w stronę dziewczyny, a ta spokojnie ich unikała. - Piłaś coś?- Następne pociski poleciały.
- Jak ja Cię dorwę!!- krzyknęła wściekła dziewczyna pod wpływem Akumy i zaczęła iść w jej stronę.
- To mnie złap!- odkrzyknęła Wilczyca i zaczęła uciekać jednocześnie unikając wciąż nadlatujących pocisków w postaci butów. Przeciwniczka zaczęła ją gonić.
- Ona jest szalona.- skomentowała Biedronka patrząc na uciekającą nową towarzyszkę.
- Taaaaa... Taka już jest... Ale wie co robi, My Lady.- powiedział Czarny Kot, gdy zobaczył zdziwienie w oczach towarzyszki zaczął tłumaczyć.- Odwraca jej uwagę, a ty w tym czasie możesz wymyślić plan, Biedronsiu.-uśmiechnął się swoim typowym uśmiechem.
- Po pierwsze. Nie mów tak do mnie. Po drugie... Masz rację.- zamyśliła się patrząc na poczynania blondynki. - Pusto... Może Lucky Charm pomoże?...- tak jak powiedziała tak zrobiła, a już po chwili w jej ręce leżał worek kostek lodu.- Huh? -zaczęła się rozglądać skupiona. W pewnym momencie uśmiechnęła się i rzuciła to do nowej towarzyszki.- Łap! - dziewczyna chwilowo zdziwiona złapała rzecz, a po chwili wysypała za siebie. Przeciwniczka poślizgnęła się i upadła.
- Zalecam zainwestować w buty z antypoślizgową podeszwą.- powiedziała uśmiechnięta Wilczyca. Spróbowała je ściągnąć, lecz te nawet nie drgnęły.- Nosz...-Zobaczyła, że napastniczka powoli zaczyna wstawać.- O nie, nie, nie. Moja droga. Ty nie wstajesz.- Wzięła głęboki oddech i przeraźliwie zawyła. Obuwica zemdlała.- Koteczku. Może raczyłbyś uwolnić akumę swoim Kotaklizmem?- zapytała z uśmiechem patrząc na kuzyna.
- Z chęcią.- odwzajemnił uśmiech, a następnie użył specjalnej umiejętności i rozwalił buty w drobny mak. Wyleciał z nich czarny motyl, którego szybko Biedronka złapała jo-jem, a po chwili go wypuściła, lecz już białej formie. Uśmiechnięta przybiła żółwika z Czarnym Kotem.
- Załatwione.- powiedzieli z uśmiechem, a następnie cała trójka się rozeszła w swoje strony.
*****************
Po powrocie do domu, poszedł do pokoju, a następnie rzucił na łóżko zrezygnowany i załamany. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać jaki to ma sens. Nagle dostał SMS'a. Nie chętnie, bo nie chętnie wstał i spojrzał na wiadomość o treści:
"Hej Adrien!
Widzisz jutro Mari ma urodziny i mam pomysł by zrobić jej przyjęcie niespodziankę. Przyszedł byś jutro? Może na taką nie wygląda, ale bardzo by się ucieszyła z twojej obecności. Jeśli tak to o ile nie byłby to problem to przyjdź o 15 do parku.
Z góry dziękuję.
Alya."
- Pójdziesz czy może wolisz użalać się nad życiem i ciąć się pazurami tylko dlatego bo dziewczyny nie są takie jak ser, przez co nie odwzajemniają twoich uczuć?- zapytał Plagg.
- Zamknij się.- rzucił tylko lekko zły do kota i ponownie rzucił się na łóżko. Ponownie zamknął oczy i starał się skupić tylko na oddychaniu. Na niczym innym. Przez jakiś czas mu to wychodziło, lecz w pewnym momencie drzwi się otworzyły i wparowała blondynka z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Kuzynku idziemy jutro na party!- zawiadomiła.- Nie przyjmuję sprzeciwu. Mari to miła osoba i moim zdaniem powinieneś otworzyć oczy. Wiem. Ladybug odrzuciła twoje uczucia, ale to nie znaczy, że musisz użalać się do końca świata! Pogadałam z Alyą i dobrze byś zrobił gdybyś jutro pogadał z jutrzejszą jubilatką.-
- Czemu niby ja?- zapytał jakby zmęczony tym wszystkim.
- Ty serio ślepy jesteś?!- zapytała zdenerwowana.- Człowieku. To, że dziewczyna twojego życia Cię odrzuciła nie oznacza, iż ty masz robić to innym!- niemalże to wykrzyczała. Chłopak wstał z łóżka i spojrzał na nią zdziwiony.- Ona jest w tobie po uszy zakochana. Na serio tego nie zauważyłeś?!-
-Myślałem, że mnie nie lubi.-
- To ty lepiej nie myśl, bo Ci to średnio wychodzi.- podeszła do niego i zaczęła go ciągnąć na dwór.- Idziemy kupić jej prezent.-
*****************
Po godzinach szukania prezentu jedynie dziewczyna miała takowy dla niej. Gorzej z chłopakiem. Nie wiedział kompletnie co jej dać. Oboje usiedli zrezygnowani na ławce obok fontanny. Blondyn patrzył bezmyślnie na obiekt przed nim. Przyglądał się jak woda wypływała, spływała i wyrzucana była w powietrze. Tak się zapatrzył na nią, że gdy nagle krzyknęła Louise to aż wręcz podskoczył na ten dźwięk.
- Co jest?- zapytał kuzynkę. Ta z uśmiechem na niego spojrzała, a w jej oczach tańczyły iskierki.
- A może spakujemy Cię do pudełka, zawiążemy czerwoną wstążkę na głowie i do tego bukiet czerwonych róż. Ta dam. Idealny prezent dla niej!- odpowiedziała z takim ogromnym uśmiechem, że wręcz jej się na twarzy nie mieścił. Chłopak zaśmiał się.
- Jesteś szalona.-
- A to nowość.- uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- No właśnie nie jest...-zamknął na chwilę oczy jakby nad czymś głęboko myśląc, a po chwili je otworzył i z uśmiechem powiedział:- Obędzie się bez takiego prezentu. Mam pomysł.- poszedł do jakiegoś sklepu.
'W sumie... Czemu tak rozmyślał nad tym prezentem dla niej? Mógł jakby nie patrzeć kupić byle jaką błyskotkę... A może...' Pomyślała z dziwnym uśmiechem na twarzy Louise, a następnie poszła kupić sobie do jedzenia. 'Hmmm... Może przy okazji kupię ser dla Plagga? I czekoladę dla Wolffie... A co sobie? Może... Paczkę chipsów? Nie... Już i tak gruba jestem... Może do McDonalda na frytki, naggetsy i coś tam jeszcze? Nie... To też kalorie... W sumie... Od kiedy mi na tym zależy? Kij. Kupię tortillę, hamburgera i duże frytki. Tak. Chociaż pewnie i tak będę głodna... W tym momencie powinno powstać pytanie: Kiedy ja nie jestem głodna? Odpowiedź brzmi: Nigdy, bo jestem zawsze głodna.' Rozmyślała blondynka, aż w końcu poszła do sklepu kupić coś do jedzenia dla swojego i kuzyna kwami, a potem do McDonalda, gdzie zamówiła jeszcze więcej niż planowała. Oczywiście nie zapomniała o Adrienie i jemu też małe co nieco kupiła do wszamania. Ledwo usiadła do stolika, gdy dosiadł się do niej zaginiony człowieczek z torbą w której zapewne miał prezent dla Marinett.
- Ckd kxkkvosk jdj g sksbsbj?- zapytała z buzią pełną hamburgera.
- Jak pies je to nie szczeka.- odpowiedział jej zielonooki. Dziewczyna szybko przełknęła jedzenie.
- Po pierwsze ja nie pies, bo jak już to wilk. Po drugie... - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.- Co jej kupiłeś?-
-Zobaczysz jutro.- z uśmiechem zaczął powoli jeść swoją porcję.
- Wrednyś.-
- A ty wiecznie głodnyś-
- Życie.- wróciła do pałaszowania swojego jedzenia.
*****************
Kolejnego dnia była przepiękna pogoda. Ptaki śpiewały, budziki dzwoniły... I spadały roztrzaskane na podłogę... Tak jak budzik pewnego blondwłosego chłopaka o zielonych oczach z ogromnymi worami pod oczami. Od dwóch dni nie mógł spać. Miał koszmary gdzie... Szkoda gadać. Zwlekł się niechętnie z łóżka i zabrał się za typowe poranne czynności. Mycie zębów, ubranie się, spakowanie się do szkoły, wzięcie sera dla Plagga... Po zakończeniu przygotowań do życia zszedł na dół do jadalni, gdzie już siedziała wesoła blondynka. Zajadała spokojnie jajecznicę do czego też dołączył się Adrien.
- Ani. Mi. Się. Waż.- powiedział z mordem w oczach, na co Louise zaśmiała się wesoło.
- Oj no nie bądź taki poważny. Czasem trzeba się pośmiać.- powiedziała lekceważąco.
- Ta... Ale ty nawet nie wiesz jak ja bardzo się wystraszyłem. Na serio myślałem, że się spóźnimy...Nie lubię się spóźniać.-odpowiedział dalej poważny zielonooki.
- #wychowanieprzezpanaAgreste. Człowieku. Powinieneś trochę wyluzować...- na chwilę zamilkła.
- Odrazu mówię, że odpowiedź brzmi nie. Nie ważne co to za pomysł.- powiedział zapobiegawczo.
- Pfff... Sztywniak. Ja i tak to zrealizuję.-po powiedzeniu tego wzięła torbę i wyszła. Zaraz po niej zrobił to samo chłopak i lekko się wahając poszedł za dziewczyną.
- A co ze szkołą?- zapytał po jakimś czasie, chociaż znał już odpowiedź.
- Nie idziemy, sztywniaczku.- odpowiedziała rozglądając się za czymś.
- Ojciec mnie zamorduje...-
- Spokojnie. Udobrucham go może jakoś... Najwyżej powiem, że to był mój pomysł. Co jest prawdą.- powiedziała z uśmiechem i idąc w jakąś stronę.
- A gdzie idziemy?-
- Zobaczysz.- odpowiedziała tajemniczo.
******************
- I co? Było tak źle?-zapytała z uśmiechem kuzyna. Chłopak spojrzą na nią jak na wariatkę, którą w sumie była.
- Co? Było genialnie! Dziewczyno! Częściej chodźmy na strzelnicę!- powiedział wesoło.
- Co ty taki rozradowany? Prawie faceta zastrzeliłeś...-
- Ale 9 trafiłem! Kiedy ty 10... Ale byłem blisko!-Louise zaśmiała się.
- Optymista z Ciebie wiesz?-
- Kto to mówi? Największa optymistka na świecie, której uśmiech nie schodzi z twarzy. Aż dziw, że nie masz chłopaka.-
- Jestem samowystarczalna. Bronić się umiem. Nie potrzebuję jakiegoś frajera by mnie denerwował...- powiedziała oschle i bez uśmiechu. Nie lubiła tego tematu. Jedynie on potrafił z łatwością zetrzeć jej wieczny uśmiech i zastąpić go beznamiętnością. Resztę drogi do domu odbyli w milczeniu, dzięki czemu blondwłosej wrócił uśmiech na twarz.
*************
Po południu koło godziny 16 pewna granatowowłosa dziewczyna szła na spotkanie z przyjaciółką do parku. Nie rozumiała czemu nie mogły się spotkać w domu, gdyż nie chciało jej się dzisiaj nigdzie wychodzić. Nie miała humoru nie wiedziała czemu, ale go nie miała. Mimo wszystko niechętnie, bo niechętnie poszła na to spotkanie, gdyż chciała porozmawiać z Alyą. Zaraz po tym jak weszła na teren parku to aż oniemiała. Wszyscy jej przyjaciele uśmiechnięci od ucha do ucha zaczęli jej śpiewać "Sto lat". Nie mogła w to uwierzyć, że oni pamiętali, a ona nie. Po skończeniu piosenki podeszła do niej brunetka z prezentem w ręce oraz uśmiechem na twarzy.
- Wszystkiego najlepszego Mari!- przytuliła ją, a następnie prezent. -Otwórz lepiej dopiero w domu.- powiedziała tajemniczo, a następnie poprowadziła do reszty, gdzie wszyscy zaczęli jej składać życzenia i dawać prezenty. Jednak z boku przyglądało się temu kuzynostwo Agreste i czekali, aż wszyscy się uspokoją, a następnie dziewczyna podeszła do jubilatki.
- Wszystkiego najlepszego, Marinette!-złożyła życzenia Louise i przytuliła granatowowłosą.- Niestety kuzynek nie zgodził się zostać prezentem, bo boi się ciemności i...- z oddali można było usłyszeć krzyk chłopaka o treści "LOUISE!!" na co obie się zaśmiały.- no cóż. To musi Ci wystarczyć.- podała jej paczuszkę, którą okazała się czerwona bransoletka z biedronką. Marinette lekko wystraszona spojrzała na dziewczynę, a ta tylko z uśmiechem pokazała na swoją szarą bransoletkę z mordką wilka i bezgłośnie powiedziała:
- Spokojnie.-
Jubilatka odetchnęła z ulgą i się uśmiechnęła. Louise kolejny raz ją przytuliła z uśmiechem, jednak chwilę ją przytrzymała.
- Kuzynek też się domyśla. Musicie pogadać.- powiedziała jej na ucho, przez co Marinette znowu się wystraszyła.
- Ja nie dam rady! Przy nim zawsze panikuję, plącze mi się język i... No nie umiem po prostu!- spanikowana zaczęła powoli krzyczeć.
- Czy tego chcesz czy, nie on będzie dawać Ci prezent, więc się nie wywiniesz.- zauważyła blondynka, przez co jej rozmówczyni jeszcze bardziej spanikowała. Westchnęła.- Kochana. Spokojnie. Wyobraź sobie, że to taka...Adrienowska wersja Czarnego Kota. Z nim umiesz normalnie gadać.-
- Ale to jest ADRIEN, dziewczyno! To dwa różne charaktery!-
- Po pierwsze powiedziałam tak teoretycznie. Tak żebyś mniej się bała. Po drugie ja jako Wilczyca też niezbyt przypominam siebie. W ogóle się nie uśmiecham, wiecznie poważna mina.... Nie ważne. Dasz radę. Wierzę w Ciebie. Alya też. MUSISZ dać radę.- powiedziała, a następnie poszła do reszty gości. Wtedy do jubilatki podszedł nikt inny jak sam zainteresowany.
- Wszystkiego najlepszego, Mari. - złożył jej życzenia i podał prezent. Cała czerwona Marinette cicho bąknęła podziękowania i wzięła prezent. Przez chwilę stali w ciszy. Ona cała czerwona, a on pogrążony w swoich myślach.
- Nie otworzysz?- zapytał by przerwać tę ciszę.
- Nie! Znaczy tak! Znaczy...- zaczęła szalenie gestykulować rękoma. Nagle zrozumiała, że w ten sposób się nie dogada, więc postanowiła spróbować sposobu Louise. O dziwo podziałało. Z jej policzków zniknęły rumieńce, a na jej usta wkradł się uśmiech.- Już rozpakowuję.- jak powiedziała tak zrobiła. W paczuszce był za to naszyjnik z biedronką.- Czy ty coś sugerujesz?- zapytała podejrzliwie. Chłopak zaśmiał się nerwowo.
- Widzisz... Masz... Em... Takie... Biedronka... - teraz to jemu język się plątał, a na policzki wkradł się rumieniec. Wziął głęboki oddech i spuścił głowę.- Takie same kolczyki jak ty ma Biedronka i... Myślałem, że może... Ty nią jesteś.- Dziewczyna westchnęła.
- W sumie chyba nie ma sensu udawać, że tak nie jest... Tak to prawda.-powiedziała jakoś tak... Smutno.
- Hej! Nie smutaj! Przecież to nic złego!- zauważył Adrien.
- Jednak nikt nie powinien znać mojej tożsamości.-
- Tak, wiem... Nawet twój partner po fachu.-
Spojrzała na niego zaskoczona, a ten z uśmiechem wskazał na pierścień.- Przepraszam... My Lady.-
- Czekaj, czekaj... Lousie wie?- zapytała zaskoczona.
- Sama się domyśliła.-
- A więc dlatego ona...!- pacnęła się w czoło. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.- Nie ważne.... W sumie czemu Ciebie dzisiaj w szkole nie było?-
- Louise uznała, że jestem za sztywny i poszliśmy na wagary do strzelnicy.-
- Nie spodziewałam się tego po Was.-
- Ja po niej też... Boje się jak zareaguje na to ojciec...-
- Może nie będzie tak źle? -
- Może...- nagle jakby coś sobie przypomniał.- Czemu chciałaś oddać swoje miraculum, gdy Voltpina chciała zrzucić moją iluzję z wieży Eiffla?- zapytał zaciekawiony. Na policzki dziewczyny wstąpił rumieniec.
- Pamiętasz jak przedwczoraj powiedziałam Ci, że kocham kogoś innego? Wychodzi na to, że chodziło.... O Ciebie. - spuściła szybko głowę i patrzała na swoje buty, które nagle stały się bardzo interesujące. Zdziwiony popatrzył na nią, a następnie uśmiechnął się po "Chatowemu" i uniósł jej podbródek.
- Nie powinnaś ukrywać swojej twarzy, gdy się rumienisz, My Lady. Wyglądasz wtedy jeszcze piękniej.-
Teraz jej rumieniec jeszcze bardziej się zarumieniła.
- Wredny jesteś.- powiedziała i mimo zawstydzenia patrzała jemu w oczy.
- Nie jestem wredny, Biedronsiu, tylko szczery.-powiedział, a następnie ku jej zdziwieniu musnął jej usta swoimi.
2 MIEJSCE : Bardzo miłe do czytania opowiadanie Mari Agreste, która zaczarowała mnie swoim stylem, jednak kilka drobnych błędów zepchnęło ją na drugie, ale jakże dobre miejsce <3
-
-
-
-
-
-
-
Turum turum........
-
-
-
-
-
-
Badum tsss...
-
-
-
-
-
Pierwsze miejsce zajmuje.......
-
-
-
-
-
Bez większego zaskoczenia......
-
-
-
-
-
-
-
NEKO ECHIA !!!! Brawo, brawo i tak dalej.................... <3 Długie, konkretne, dobrze napisane opowiadanie. Świetny styl, wprowadzenie całkiem nowej, interesującej bohaterki, która pojawi się u mnie na blogu ^-^ Brak jakichkolwiek błędów, cudowne zakończenie i tak dalej... Gratuluje serdecznie i bez dłuższych wstępów upubliczniam opowiadanie Neko Echii o raz Mari Agreste :D <3
2 MIEJSCE :
Był 6 czerwca. Zwykły, letni dzień.
Tak mogło się wydawać. Fiołkowooka dziewczyna spała w swoim łóżku wtulona w
Tikki - jej kwamii. Dzięki niej stawała się superbohaterką - Biedronką.
Posiadała ją od ponad dwóch lat. Traktowały siebie jak siostry. Mogły wszystko
sobie mówić. Po chwili zegar wybił godzinę 7:30. Budzik zaczął alarmować
Marinette - bo tak się zwała owa dziewczyna - ale ona nawet się nie ruszyła.
Tikki postanowiła działać.
- Marinette wstawaj! - zaczęła mówić
jej do ucha. Ale nadal nic. Nastolatka nie dawała znaku życia. Więc stworzonku
postanowiło zrobić krok ostateczny. Wzięło pustą szklankę ze stolika nocnego i
nalało do niej wody. I z całej siły przechyliło ją na śpiącą dziewczynę.
-A! Tikki co ty robisz? -
krzyknęła.
-Musiałam cię jakoś obudzić. -
odpowiedziała istotka uśmiechając się do dziewczyny. Mari spojrzała na zegar za
20 minut rozpoczynała się pierwsza lekcja!
-O, jezu Tikki, dziękuję. Gdyby nie
ty to bym się znowu spóźniła. - posłała jej szczery uśmiech. Szybko wstała i
poszła się ogarnąć do łazienki. Po porannej toalecie, otworzyła swoją szafę i
przeglądała ubrania. W krótkim momencie wybrała biały T-shirt, różowe jeansy,
szary żakiet i baletki. Zeszła na dół. W kuchni czekała na nią mama ze
śniadaniem.
-O, już jesteś? - zapytała spokojnym
głosem Sabina Dupain-Cheng.
-Tak, jestem. - szybko chwyciła
rogala i włożyła go do plecaka. - Muszę już iść, za 8 minut dzwonek. -
powiedziała i pocałowała w policzek swoją rodzicielkę. Gdy była już pod
placówką ujrzała Alyę.
-Hej!- powiedziała na widok
przyjaciółki.
-Cześć! Musimy już iść! - Alya
chwyciła Mari za rękę i poprowadziła aż pod klasę.
- Widzisz? - pokazała na siedzącego
samego w klasie blondyna. - To twoja szansa.
-Co? Przecież ja nie dam rady! Ty o
tym wiesz!
-Dzisiaj są Walentynki. Zapytaj się
go czy możesz być jego walentynką. - powiedziała wprost Alya.
-Chyba zgłupiałaś. Będę się jąkać. I
znowu pewnie Chloe mi przeszkodzi. - powiedziała smętnie.
-Nie tym razem. Nie bój się wszystkiego
dopilnuję. - i puściła jej oczko. Marinette spoważniała i ruszyła do klasy.
Zobaczyła, że chłopak piszę jakiś wiersz miłosny. Nagle Adrien wyrwał się z
transu i spojrzał na wpatrzoną w niego Marinette. Wtedy wybił dzwonek. Ale oni
nie przejmowali się tym. Patrzyli sobie głęboko w oczy. Gdy Alya weszła jako
pierwsza do klasy popchnęła lekko Mari. Usta dziewczyny i chłopaka dzieliły
tylko milimetry. Po chwili ich wargi się złączyły. Nie wiedzieli ile czasu to
trwało. Kiedy Chloe to zobaczyła od razu rozdzieliła nastolatków.
-Co ty sobie myślisz Marinette?! - i
mocnym ruchem ręki drapnęła ją w policzek. W oczach nastolatki pojawiły się
łzy. W miejscu drapnięcia była krew.
-Panno Bourgeois?! Co się dzieje? -
zapytała wychowawczyni i gdy zobaczyła Marinette było jej głupio, że nie
dopilnowała Chloe. - Chloe do dyrektora! I bez wymówek!
-Ale proszę pani, co ja zrobiłam?
To, że ta pokraka uderzyła się, to nie moja wina?! - okłamała nauczycielkę w
żywe oczy. Dopiero wtedy ocknął się Adrien.
-Ta pokraka?! - krzyknął głośno
chłopak. Młoda Dupain-Cheng jeszcze nie widziała Adriena w takim szale.
-Każdy widział Chloe, co zrobiłaś
Marinette! - Alya broniła przyjaciółki jak lwica.
-Chloe do dyrektora! - powtórzyła
nauczycielka. - A ty Marinette do pielęgniarki.
-Proszę, pani mogę z nią pójść? -
zapytał blondyn. Nastolatka zrobiła się jak burak.
-Tak. - powiedziała kobieta.
Szli obok siebie cicho. Adrien
postanowił rozpocząć temat rozmowy.
-Przepraszam cię. To przeze mnie
Chloe zrobiła ci krzywdę.
Nastolatka miała głowę nisko. Bała
się mu spojrzeć w oczy po tym pocałunku.
-To nie twoja wina. - powiedziała
cicho, prawie szeptem.
-Marinette... - nie mógł dokończyć
bo dziewczyna podniosła głowę, a chłopak zobaczył spływające po policzkach łzy.
Swoim kciukiem otarł je. Gdy doszli do gabinetu pielęgniarki i dziewczyna
weszła do środka, z koszuli chłopaka wyleciał Plagg.
-Myślałem, że wolisz
Biedronkę?
-Sam już nie wiem. - powiedział
zamyślając się. Wtedy jak Mari wyszła z plastrem na policzku, kwami wleciało z
powrotem do koszuli.
-Możemy już iść. - powiedziała bez
jąkania się. Oboje wrócili do klasy.
-Przepraszam Mari, nie wiedziałam,
że Chloe zrobi ci coś okropnego. - rzekła Alya.
-Nic się nie stało. To nie była
twoja wina. - i obie się przytuliły. Po lekcjach dziewczyna wróciła do
domu.
-Jak się czujesz? - zapytała się
Tikki będąc w pokoju.
-Dobrze. Teraz biorę się za lekcje.-
już wyjmowała tableta, ale usłyszała przeraźliwy krzyk. Wiedziała, że to Władca
Ciem znów zaatakował.
-Tikki kropkuj! - powiedziała i tak
stała się Biedronką. Na jej oczach i nosie pojawiła się czerwona maska w czarne
kropki. Kostium pokrywał jej ciało aż do szyi. Był w tym samym wzorze co maska.
Na biodrze miała jo-jo. Uchyliła klapę prowadzącą na balkon i za pomocą jo-jo przedostała się do miejsca, w którym
wydobywał się krzyk. Był już tam Czarny Kot. Przyglądał się jej
plastrowi.
-Co się stało Czarny Kocie? -
zapytała pewnie siebie.
-Nie nic. - odpowiedział i zaczęli
walczyć z Głębią. Gdy superbohaterka użyła Szczęśliwego Trafu, ukazały im się
kostki lodu. Czarny Kot po użyciu Kotaklizmu i uwięzieniu złoczyńcy, Biedronka
dzięki znieruchomieniu dzięki kostkom lodu, złapała akumę i po chwili krzyknęła:
-To twój koniec mała akumo! Czas
wypędzić złe moce! - i czarny motyl stał się biały. Przemienionym złoczyńcą
była miejscowa pływaczka, która została wyrzucona z drużyny pływackiej.
-ZALICZONE! - krzyknęli i przybili
sobie żółwika.
-Poczekaj! - powiedział Czarny Kot
łapiąc Biedronkę za rękę. - To ty Marinette, prawda? - zapytał. Nastolatkę
zamurowało. Skąd wiedział? - zastanawiala się.
-Skąd wiesz jak się nazywam? - zapytała
z aprobatą i po momencie się przemieniła w normalną postać.
- Bo widzisz mam ciebie codziennie
blisko siebie. - po czym zdjął pierścień i pokazał się w prawdziwej
formie.
-Adrieenn... - po jej policzkach
spływały łzy. Chłopak przytulił ją i spojrzeli sobie w oczy. Gdy słońce było
już nisko, pocałowali się bardzo namiętnie.
EPILOG
Byli małżeństwem od trzech lat.
Spacerowali nad brzegiem morza. Obok nich biegały ich dzieci - Emma i Dave.
Niedługo na świat miało przyjść ich trzecie dziecko. Cieszyli się że wtedy
poznali prawdę o sobie. Chociaż tęsknili za kwamii to byli najszczęśliwszą
rodziną w Paryżu.
KONIEC!
~by Mari Agreste
1 MIEJSCE :
Dwójka ludzi siedziała na dachu pewnego budynku i przyglądała się rozciągającemu przed nimi widokiem już powoli zasypiającego Paryża. Blondwłosy chłopak w przebraniu czarnego kota spojrzał swoimi zielonymi oczami na dziewczynę siedzącą obok. Miała granatowe włosy i fiołkowe oczy. Tylko tyle można było wywnioskować z jej wyglądu, gdyż była ubrana w czerwony strój pełen czarnych kropek, a także na twarzy miała maskę o takim samym wzorze. Jej oczy wyrażały głębokie zamyślenie i powoli wkradający się smutek. Jego oczy natomiast czystą miłość. Wiedział, że ona nic do niego nie czuje, lecz miał nadzieję, iż to się kiedyś zmieni.
- Przepraszam, ale... Ja... Kocham kogoś innego.- powiedziała cicho dziewczyna, ledwie słyszalnie, lecz ten usłyszał wszystko. Zacisnął pięści.
- Rozumiem.- tylko tyle udało mu się powiedzieć przez zaciśnięte gardło.
Pip- pip.
- Muszę... Muszę iść.- powiedziała wstając i jednocześnie patrząc na załamanego chłopaka. Ten kiwnął głową w odpowiedzi i patrzał w dal.
Odeszła.
Chwilę później jego strój zniknął i był ubrany w typowe ciuchy dla nastolatków, a na jego ramieniu siedział czarny kot. Poklepał go pokrzepiająco łapką.
- Może po prostu to nie była ta jedyna?...- zaproponował kot.
- To była, jest i będzie ta jedyna. Jednak ja najwidoczniej mam zostać na zawsze sam.- odpowiedział, jednocześnie ostrożnie schodząc z dachu i idąc... Gdziekolwiek, gdzie będzie mógł się w spokoju wypłakać.
********************
W środku nocy, na ławce w opustoszałym parku siedział z podkulonymi nogami, aż pod samą brodę chłopak. Jego oczy wyrażały głęboki i bezgraniczny smutek. Patrząc się w nie miało się wrażenie, że zaraz wejdzie na szczyt wieży Eiffla i skoczy z niej, lecz ten tylko ze smutnym uśmiechem w wyobraźni widział wszystkie radosne chwile ze swoją ukochaną. Kochał ją, lecz ona nie odwzajemniała jego uczuć, a to bolało... Tak cholernie bolało... Nawet nadzieja już go opuściła. Ona kochała innego, a to oznaczało, że nie ma u niej szans. To jeszcze bardziej dobijało... Nagle zobaczył przed oczami jakieś białe światło, a potem... Tylko ciemność. Miał cichą nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał patrzeć na ten świat i męczyć z tym wszystkim. Pozwolił by ta ciemność go pochłonęła i... Zasnął.
*****************
-Aaaaadrieeeeeeeeen.... Aaaaaaaadrieeeeeeeeeeen..... AAAAAAADRIEEEEEEEEN- usłyszał znajomy głos, prawdopodobnie dziewczyna już powoli się niecierpliwiła, więc łaskawie otworzył swoje zielone oczy i spojrzał na daną osobę. Zobaczył jakby damską wersję siebie z ogromnym uśmiechem na twarzy. Blond włosy były splecione dookoła jej głowy w warkocz dobierany. Zielone oczy z iskierkami radości patrzyły na niego. Już wiedział z kim ma do czynienia, lecz nie wiedział skąd ona tu się wzięła.
- Co?- zapytał blondyn. Dziewczyna w odpowiedzi jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
- Cześć.-
Załamany chłopak tylko walnął się dłonią w czoło.
- Ja w Ciebie nie wierzę, Louise.-
- Też Cię kocham, kuzynie.-
Westchnął.
- Co ty tu robisz?-
- Przyjechałam kuzyna odwiedzić... Powtrącać się w jego życie miłosne... Powyciągać sekreciki... I ewentualnie po chodzić z nim do szkoły... Oraz oczywiście mieszkać z nim w domu przez najbliższych parę lat...-
- Coś się stało?- zapytał wystraszony zielonooki.
- Spokojnie, Adrien. Sama namówiłam mamę. W dodatku mam tutaj parę spraw do załatwienia.- na chwilę na jej twarzy pojawiła się powaga, lecz po chwili ponownie zagościł na nich uśmiech.- Gadaj kuzynku... Kim ona jest?-
Chłopak spalił buraka.
- Szczerze mówiąc to...- westchnął ciężko.- Nie wiem. Nie znam jej tożsamości...-
- Czyżbyś mówił o tej bohaterce Biedronce?-
- Dokładnie...-
- No to wpadłeś... Ale nie martw się. Ja kuzynku Ci pomogę.- uśmiechnęła się pokrzepiająco na co Adrien odpowiedział niemrawym uśmiechem.
- Właściwie... Co się wtedy stało? Byłem w parku, aż tu nagle zobaczyłem białe, oślepiające światło, a potem nic.- zapytał chłopak.
- W sumie nic ciekawego... Prócz tego, że z tego wszystkiego Władca Ciem prawie nad tobą zawładnął...- powiedziała z powagą w głosie.
- Co?!... Skąd wiesz o nim?- zapytał lekko zdezorientowany.
- Lepiej powinieneś zapytać skąd wiem o twojej słodkiej, KOCIEJ tajemnicy...- uśmiechnęła się do niego.
- COOOOOO????!!!! JAK???!!! KIEDY???!!!-
Dziewczyna w odpowiedzi się zaśmiała serdecznie.
- Mam swoich informatorów... Skoro znam tą tajemnicę to...- oczy jej się zaświeciły.- Mogę poznać Plagga? Plooooooseeeeeeee....-
Adrien westchnął ciężko, a jakiś czas później do pokoju wszedł, a raczej wleciał mały czarny kot. Dziewczyna odrazu wyciągnęła coś z torebki, czym się okazał kawałek sera i wyciągnęła rękę w stronę kwami. Kot widząc jedzenie, nie wiele myśląc podleciał do jej ręki. Powąchał ser, a następnie zaczął się nim delektować. Louise uśmiechnęła się do kota. Nagle z jej torebki wyskoczył mały, szary wilczek.
- Głooooodnaaaa jeeeeesteeeeem. Louise masz coś do jedzenia?- zapytało stworzonko z nadzieją w oczach.
- Nie mam... Adrien masz coś do jedzenia?- zapytała kuzyna, a ten tylko patrzał zdziwiony na kwami.- To Wolffie. Moja kwami.- W tym momencie szczęka blondyna wylądowała na podłodze.
- Idę sama poszukać jedzonka.- powiedziało stworzonko i wyszło z pokoju.
- Kiedy?- zapytał już opanowany chłopak.
- Parę miesięcy temu... Długa historia...- odpowiedziała smutna.
*****************
Następnego dnia była piękna słoneczna pogoda. Widząc to blondwłosa dziewczyna o zielonych oczach oraz szerokim uśmiechu, jeśli to było możliwe jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Zeszła na dół podśpiewując jakąś piosenkę. Pierwsze co zobaczyła gdy weszła do szarego pokoju z ogromnym czarnym stołem, przy którym były poustawiane czarne krzesła było to, iż ktoś w nim siedział i czytał jakieś papiery. Na nosie miał białe okulary, a sam był ubrany w czarny garnitur z czerwonym krawatem. Po chwili rozpoznała w danej osobie wujka.
- Dzień dobry, wujku!- przywitała się radośnie. Mężczyzna uniósł swój wzrok znad papierów i spojrzał na nią znudzonym wzrokiem. - Coś ciekawego się dzieje u wujka w firmie? Mogę pomóc w czymś? Wiesz, że ja zawsze chętna do pomocy.- W tym momencie stało się coś niemożliwego i pewnie nikt w to nie uwierzy jednak Pan Agreste lekko się uśmiechnął.
- Spokojnie Louise. Daję sobie świetnie radę.- odpowiedział wciąż leciutko się uśmiechając.- A ty?- odbił piłeczkę i patrzał w nią zaciekawiony. Na chwilę uśmiech dziewczyny ustąpił miejsca zmęczeniu.
- To jest mega trudne! Być sławną, a jednak w jakiś sposób ukrywać, że swoją tożsamość! Właściwie... Kiedy bym mogła pomóc w jakiejś sesji? Uwielbiam to robić! Mam nawet nowy aparat! Mogłabym go przetestować! Chociaż pewnie ma wujek pewnie jakiegoś profesjonalnego fotografa...- na chwilę posmutniała, a po chwili wrócił uśmiech.- No i tak pewnie kuzynka wyciągnę na sesję... No tak! Przecież będę mogła na imprezie porobić zdjęcia! - dziewczynie jadaczka się nie zamykała. W pewnym momencie mężczyzna przerwał jej.
- Przykro mi Louise, ale jestem tu nie po to by pogadać...- na jego twarzy już nie gościł uśmiech, lecz powaga. Zaciekawiona spojrzała na niego.- Wyjeżdżam. Wrócę prawdopodobnie za dwa tygodnie. Przypilnuj Adriena.-
- Tak, jest!- zasalutowała z uśmiechem blondynka. Pan Agreste pozbierał papiery, a następnie pożegnał się i wyszedł.
Jakieś pięć minut później zszedł na dół Adrien. Usiadł przy stole lekko zaspany i zaczął jeść. Dziewczyna spojrzała na zegarek.
- O BOŻE! ZA DWIE MINUTY MAMY LEKCJĘ!- wykrzyknęła przerażona. Chłopak natychmiast się obudził i biorąc po drodze torbę wybiegł z mieszkania. Za nim ze śmiechem spokojnie szła dziewczyna, gdy to zobaczył spojrzał na nią z lekkim uśmiechem.
- Ty głupia jesteś...- powiedział.
- Wiem.- odpowiedziała wiecznie uśmiechnięta.
*****************
Koło godziny 8 w szkole wszyscy grzecznie, poprawka... Nie grzecznie i nie cicho siedzieli w klasie oraz czekali na przybycie nauczycielki. W końcu drzwi się otworzyły, a następnie weszła przez nie wyczekiwana osoba- nauczycielka. Jednak nie sama. Weszła za nią blondwłosa dziewczyna o zielonych oczach i szerokim, radosnym uśmiechu. Jej włosy były dzisiaj luźno rozpuszczone przez co sięgały za łopatki.
- Macie nową koleżankę.- powiedziała jakby od niechcenia nauczycielka i usiadła na fotelu.- Przywitaj się.-
Dziewczyna dalej szeroko uśmiechnięta spojrzała na klasę.
- Cześć jestem Louise...- zaczęła się przedstawiać, lecz przerwała jej jakaś blondynka siedzącą w pierwszej ławce po lewej w kitce.
- Mało nas to obchodzi... Najważniejsze byś tak jak wszyscy mnie wielbiła- odparła ziewając Chloe.
- ...Agreste. Kuzynka zapewne dobrze wam znanego Adriena.- dokończyła niewzruszona. W tym momencie szczęka córki burmistrza wylądowała na podłodze. Po klasie rozległ się śmiech, a następnie szmer.
-To on ma kuzynkę?-
-Może też jest sławna?-
-Nigdy o niej nie słyszałam.-
Dalej uśmiechnięta Louise podeszła do drugiej ławki po prawej.
-Mogę się dosiąść?- zapytała trochę mniej pewnie, lecz dalej z uśmiechem.
-No pewnie.- odpowiedziała uśmiechem dziewczyna o granatowych włosach i zrobiła miejsce nowej koleżance, która już po chwili usiadła obok.
*****************
Po o dziwo spokojnych lekcjach wszyscy rozeszli się do domów. Jako ostatni wyszli Adrien i Louise, którzy postanowili trochę pozwiedzać szkołę, gdyż dziewczyna chciała wiedzieć gdzie, co i jak. Spokojnie rozmawoiali w drodze do domu, aż tu nagle zobaczyli jak Biedronka gdzieś się spieszy. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo, szybko znaleźli ustronne miejsce i przemienili.
-Plagg, wysuwaj pazury!- powiedział chłopak, a po chwili już był w przebraniu Czarnego Kota.
- Wolffie, czas się zabawić!- powiedziała cały czas uśmiechnięta Louise. Niedługo później patrzała na kuzyna z uśmiechem. Miała na głowie szare, wilcze uszy, ogólnie cały jej strój był w tym kolorze. Kostium dopełniał szary, puchaty, wilczy ogon. Za to w dłoni trzymała szare słuchawki.
-Słuchawki?!- zapytał zdziwiony Chat Noir patrząc na broń towarzyszki.
-Tak. Dobra śpieszmy się - powiedziała już poważna, a następnie wskoczyła na najbliższy dach i zaczęła przeskakiwać z jednego na drugi. Kot nie chcąc zostać z tyłu zaczął ją gonić. W ten oto sposób już po 5 minutach byli na miejscu walki Biedronki z jakąś dziewczyną. Nie radziła sobie, a przeciwniczka zdawała sobie z tego sprawę i perfidnie się do niej uśmiechała. Ponownie miała zaatakować, lecz kuzynostwo zaatakowało ją z dwóch stron przez co musiała zrezygnować i uniknąć ataków. Uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Kolejna będzie mi tu przeszkadzać? -zdziwiona i znudzona spojrzała na blondynkę.
- Nazywam się Wilczyca. Coś Ci nie pasuje?- zapytała z zaczepką w głosie, a następnie rzuciła w nią słuchawkami. Przeciwniczka zaczęła się powoli denerwować. Rzuciła w Louise butem, lecz ta szybko skoczyła w bok i uniknęła ataku.
- Masz cela jak baba z wesela.- powiedziała zuchwale blondynka. Kolejna seria pocisków poleciała w stronę dziewczyny, a ta spokojnie ich unikała. - Piłaś coś?- Następne pociski poleciały.
- Jak ja Cię dorwę!!- krzyknęła wściekła dziewczyna pod wpływem Akumy i zaczęła iść w jej stronę.
- To mnie złap!- odkrzyknęła Wilczyca i zaczęła uciekać jednocześnie unikając wciąż nadlatujących pocisków w postaci butów. Przeciwniczka zaczęła ją gonić.
- Ona jest szalona.- skomentowała Biedronka patrząc na uciekającą nową towarzyszkę.
- Taaaaa... Taka już jest... Ale wie co robi, My Lady.- powiedział Czarny Kot, gdy zobaczył zdziwienie w oczach towarzyszki zaczął tłumaczyć.- Odwraca jej uwagę, a ty w tym czasie możesz wymyślić plan, Biedronsiu.-uśmiechnął się swoim typowym uśmiechem.
- Po pierwsze. Nie mów tak do mnie. Po drugie... Masz rację.- zamyśliła się patrząc na poczynania blondynki. - Pusto... Może Lucky Charm pomoże?...- tak jak powiedziała tak zrobiła, a już po chwili w jej ręce leżał worek kostek lodu.- Huh? -zaczęła się rozglądać skupiona. W pewnym momencie uśmiechnęła się i rzuciła to do nowej towarzyszki.- Łap! - dziewczyna chwilowo zdziwiona złapała rzecz, a po chwili wysypała za siebie. Przeciwniczka poślizgnęła się i upadła.
- Zalecam zainwestować w buty z antypoślizgową podeszwą.- powiedziała uśmiechnięta Wilczyca. Spróbowała je ściągnąć, lecz te nawet nie drgnęły.- Nosz...-Zobaczyła, że napastniczka powoli zaczyna wstawać.- O nie, nie, nie. Moja droga. Ty nie wstajesz.- Wzięła głęboki oddech i przeraźliwie zawyła. Obuwica zemdlała.- Koteczku. Może raczyłbyś uwolnić akumę swoim Kotaklizmem?- zapytała z uśmiechem patrząc na kuzyna.
- Z chęcią.- odwzajemnił uśmiech, a następnie użył specjalnej umiejętności i rozwalił buty w drobny mak. Wyleciał z nich czarny motyl, którego szybko Biedronka złapała jo-jem, a po chwili go wypuściła, lecz już białej formie. Uśmiechnięta przybiła żółwika z Czarnym Kotem.
- Załatwione.- powiedzieli z uśmiechem, a następnie cała trójka się rozeszła w swoje strony.
*****************
Po powrocie do domu, poszedł do pokoju, a następnie rzucił na łóżko zrezygnowany i załamany. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać jaki to ma sens. Nagle dostał SMS'a. Nie chętnie, bo nie chętnie wstał i spojrzał na wiadomość o treści:
"Hej Adrien!
Widzisz jutro Mari ma urodziny i mam pomysł by zrobić jej przyjęcie niespodziankę. Przyszedł byś jutro? Może na taką nie wygląda, ale bardzo by się ucieszyła z twojej obecności. Jeśli tak to o ile nie byłby to problem to przyjdź o 15 do parku.
Z góry dziękuję.
Alya."
- Pójdziesz czy może wolisz użalać się nad życiem i ciąć się pazurami tylko dlatego bo dziewczyny nie są takie jak ser, przez co nie odwzajemniają twoich uczuć?- zapytał Plagg.
- Zamknij się.- rzucił tylko lekko zły do kota i ponownie rzucił się na łóżko. Ponownie zamknął oczy i starał się skupić tylko na oddychaniu. Na niczym innym. Przez jakiś czas mu to wychodziło, lecz w pewnym momencie drzwi się otworzyły i wparowała blondynka z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Kuzynku idziemy jutro na party!- zawiadomiła.- Nie przyjmuję sprzeciwu. Mari to miła osoba i moim zdaniem powinieneś otworzyć oczy. Wiem. Ladybug odrzuciła twoje uczucia, ale to nie znaczy, że musisz użalać się do końca świata! Pogadałam z Alyą i dobrze byś zrobił gdybyś jutro pogadał z jutrzejszą jubilatką.-
- Czemu niby ja?- zapytał jakby zmęczony tym wszystkim.
- Ty serio ślepy jesteś?!- zapytała zdenerwowana.- Człowieku. To, że dziewczyna twojego życia Cię odrzuciła nie oznacza, iż ty masz robić to innym!- niemalże to wykrzyczała. Chłopak wstał z łóżka i spojrzał na nią zdziwiony.- Ona jest w tobie po uszy zakochana. Na serio tego nie zauważyłeś?!-
-Myślałem, że mnie nie lubi.-
- To ty lepiej nie myśl, bo Ci to średnio wychodzi.- podeszła do niego i zaczęła go ciągnąć na dwór.- Idziemy kupić jej prezent.-
*****************
Po godzinach szukania prezentu jedynie dziewczyna miała takowy dla niej. Gorzej z chłopakiem. Nie wiedział kompletnie co jej dać. Oboje usiedli zrezygnowani na ławce obok fontanny. Blondyn patrzył bezmyślnie na obiekt przed nim. Przyglądał się jak woda wypływała, spływała i wyrzucana była w powietrze. Tak się zapatrzył na nią, że gdy nagle krzyknęła Louise to aż wręcz podskoczył na ten dźwięk.
- Co jest?- zapytał kuzynkę. Ta z uśmiechem na niego spojrzała, a w jej oczach tańczyły iskierki.
- A może spakujemy Cię do pudełka, zawiążemy czerwoną wstążkę na głowie i do tego bukiet czerwonych róż. Ta dam. Idealny prezent dla niej!- odpowiedziała z takim ogromnym uśmiechem, że wręcz jej się na twarzy nie mieścił. Chłopak zaśmiał się.
- Jesteś szalona.-
- A to nowość.- uśmiech nie schodził jej z twarzy.
- No właśnie nie jest...-zamknął na chwilę oczy jakby nad czymś głęboko myśląc, a po chwili je otworzył i z uśmiechem powiedział:- Obędzie się bez takiego prezentu. Mam pomysł.- poszedł do jakiegoś sklepu.
'W sumie... Czemu tak rozmyślał nad tym prezentem dla niej? Mógł jakby nie patrzeć kupić byle jaką błyskotkę... A może...' Pomyślała z dziwnym uśmiechem na twarzy Louise, a następnie poszła kupić sobie do jedzenia. 'Hmmm... Może przy okazji kupię ser dla Plagga? I czekoladę dla Wolffie... A co sobie? Może... Paczkę chipsów? Nie... Już i tak gruba jestem... Może do McDonalda na frytki, naggetsy i coś tam jeszcze? Nie... To też kalorie... W sumie... Od kiedy mi na tym zależy? Kij. Kupię tortillę, hamburgera i duże frytki. Tak. Chociaż pewnie i tak będę głodna... W tym momencie powinno powstać pytanie: Kiedy ja nie jestem głodna? Odpowiedź brzmi: Nigdy, bo jestem zawsze głodna.' Rozmyślała blondynka, aż w końcu poszła do sklepu kupić coś do jedzenia dla swojego i kuzyna kwami, a potem do McDonalda, gdzie zamówiła jeszcze więcej niż planowała. Oczywiście nie zapomniała o Adrienie i jemu też małe co nieco kupiła do wszamania. Ledwo usiadła do stolika, gdy dosiadł się do niej zaginiony człowieczek z torbą w której zapewne miał prezent dla Marinett.
- Ckd kxkkvosk jdj g sksbsbj?- zapytała z buzią pełną hamburgera.
- Jak pies je to nie szczeka.- odpowiedział jej zielonooki. Dziewczyna szybko przełknęła jedzenie.
- Po pierwsze ja nie pies, bo jak już to wilk. Po drugie... - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.- Co jej kupiłeś?-
-Zobaczysz jutro.- z uśmiechem zaczął powoli jeść swoją porcję.
- Wrednyś.-
- A ty wiecznie głodnyś-
- Życie.- wróciła do pałaszowania swojego jedzenia.
*****************
Kolejnego dnia była przepiękna pogoda. Ptaki śpiewały, budziki dzwoniły... I spadały roztrzaskane na podłogę... Tak jak budzik pewnego blondwłosego chłopaka o zielonych oczach z ogromnymi worami pod oczami. Od dwóch dni nie mógł spać. Miał koszmary gdzie... Szkoda gadać. Zwlekł się niechętnie z łóżka i zabrał się za typowe poranne czynności. Mycie zębów, ubranie się, spakowanie się do szkoły, wzięcie sera dla Plagga... Po zakończeniu przygotowań do życia zszedł na dół do jadalni, gdzie już siedziała wesoła blondynka. Zajadała spokojnie jajecznicę do czego też dołączył się Adrien.
- Ani. Mi. Się. Waż.- powiedział z mordem w oczach, na co Louise zaśmiała się wesoło.
- Oj no nie bądź taki poważny. Czasem trzeba się pośmiać.- powiedziała lekceważąco.
- Ta... Ale ty nawet nie wiesz jak ja bardzo się wystraszyłem. Na serio myślałem, że się spóźnimy...Nie lubię się spóźniać.-odpowiedział dalej poważny zielonooki.
- #wychowanieprzezpanaAgreste. Człowieku. Powinieneś trochę wyluzować...- na chwilę zamilkła.
- Odrazu mówię, że odpowiedź brzmi nie. Nie ważne co to za pomysł.- powiedział zapobiegawczo.
- Pfff... Sztywniak. Ja i tak to zrealizuję.-po powiedzeniu tego wzięła torbę i wyszła. Zaraz po niej zrobił to samo chłopak i lekko się wahając poszedł za dziewczyną.
- A co ze szkołą?- zapytał po jakimś czasie, chociaż znał już odpowiedź.
- Nie idziemy, sztywniaczku.- odpowiedziała rozglądając się za czymś.
- Ojciec mnie zamorduje...-
- Spokojnie. Udobrucham go może jakoś... Najwyżej powiem, że to był mój pomysł. Co jest prawdą.- powiedziała z uśmiechem i idąc w jakąś stronę.
- A gdzie idziemy?-
- Zobaczysz.- odpowiedziała tajemniczo.
******************
- I co? Było tak źle?-zapytała z uśmiechem kuzyna. Chłopak spojrzą na nią jak na wariatkę, którą w sumie była.
- Co? Było genialnie! Dziewczyno! Częściej chodźmy na strzelnicę!- powiedział wesoło.
- Co ty taki rozradowany? Prawie faceta zastrzeliłeś...-
- Ale 9 trafiłem! Kiedy ty 10... Ale byłem blisko!-Louise zaśmiała się.
- Optymista z Ciebie wiesz?-
- Kto to mówi? Największa optymistka na świecie, której uśmiech nie schodzi z twarzy. Aż dziw, że nie masz chłopaka.-
- Jestem samowystarczalna. Bronić się umiem. Nie potrzebuję jakiegoś frajera by mnie denerwował...- powiedziała oschle i bez uśmiechu. Nie lubiła tego tematu. Jedynie on potrafił z łatwością zetrzeć jej wieczny uśmiech i zastąpić go beznamiętnością. Resztę drogi do domu odbyli w milczeniu, dzięki czemu blondwłosej wrócił uśmiech na twarz.
*************
Po południu koło godziny 16 pewna granatowowłosa dziewczyna szła na spotkanie z przyjaciółką do parku. Nie rozumiała czemu nie mogły się spotkać w domu, gdyż nie chciało jej się dzisiaj nigdzie wychodzić. Nie miała humoru nie wiedziała czemu, ale go nie miała. Mimo wszystko niechętnie, bo niechętnie poszła na to spotkanie, gdyż chciała porozmawiać z Alyą. Zaraz po tym jak weszła na teren parku to aż oniemiała. Wszyscy jej przyjaciele uśmiechnięci od ucha do ucha zaczęli jej śpiewać "Sto lat". Nie mogła w to uwierzyć, że oni pamiętali, a ona nie. Po skończeniu piosenki podeszła do niej brunetka z prezentem w ręce oraz uśmiechem na twarzy.
- Wszystkiego najlepszego Mari!- przytuliła ją, a następnie prezent. -Otwórz lepiej dopiero w domu.- powiedziała tajemniczo, a następnie poprowadziła do reszty, gdzie wszyscy zaczęli jej składać życzenia i dawać prezenty. Jednak z boku przyglądało się temu kuzynostwo Agreste i czekali, aż wszyscy się uspokoją, a następnie dziewczyna podeszła do jubilatki.
- Wszystkiego najlepszego, Marinette!-złożyła życzenia Louise i przytuliła granatowowłosą.- Niestety kuzynek nie zgodził się zostać prezentem, bo boi się ciemności i...- z oddali można było usłyszeć krzyk chłopaka o treści "LOUISE!!" na co obie się zaśmiały.- no cóż. To musi Ci wystarczyć.- podała jej paczuszkę, którą okazała się czerwona bransoletka z biedronką. Marinette lekko wystraszona spojrzała na dziewczynę, a ta tylko z uśmiechem pokazała na swoją szarą bransoletkę z mordką wilka i bezgłośnie powiedziała:
- Spokojnie.-
Jubilatka odetchnęła z ulgą i się uśmiechnęła. Louise kolejny raz ją przytuliła z uśmiechem, jednak chwilę ją przytrzymała.
- Kuzynek też się domyśla. Musicie pogadać.- powiedziała jej na ucho, przez co Marinette znowu się wystraszyła.
- Ja nie dam rady! Przy nim zawsze panikuję, plącze mi się język i... No nie umiem po prostu!- spanikowana zaczęła powoli krzyczeć.
- Czy tego chcesz czy, nie on będzie dawać Ci prezent, więc się nie wywiniesz.- zauważyła blondynka, przez co jej rozmówczyni jeszcze bardziej spanikowała. Westchnęła.- Kochana. Spokojnie. Wyobraź sobie, że to taka...Adrienowska wersja Czarnego Kota. Z nim umiesz normalnie gadać.-
- Ale to jest ADRIEN, dziewczyno! To dwa różne charaktery!-
- Po pierwsze powiedziałam tak teoretycznie. Tak żebyś mniej się bała. Po drugie ja jako Wilczyca też niezbyt przypominam siebie. W ogóle się nie uśmiecham, wiecznie poważna mina.... Nie ważne. Dasz radę. Wierzę w Ciebie. Alya też. MUSISZ dać radę.- powiedziała, a następnie poszła do reszty gości. Wtedy do jubilatki podszedł nikt inny jak sam zainteresowany.
- Wszystkiego najlepszego, Mari. - złożył jej życzenia i podał prezent. Cała czerwona Marinette cicho bąknęła podziękowania i wzięła prezent. Przez chwilę stali w ciszy. Ona cała czerwona, a on pogrążony w swoich myślach.
- Nie otworzysz?- zapytał by przerwać tę ciszę.
- Nie! Znaczy tak! Znaczy...- zaczęła szalenie gestykulować rękoma. Nagle zrozumiała, że w ten sposób się nie dogada, więc postanowiła spróbować sposobu Louise. O dziwo podziałało. Z jej policzków zniknęły rumieńce, a na jej usta wkradł się uśmiech.- Już rozpakowuję.- jak powiedziała tak zrobiła. W paczuszce był za to naszyjnik z biedronką.- Czy ty coś sugerujesz?- zapytała podejrzliwie. Chłopak zaśmiał się nerwowo.
- Widzisz... Masz... Em... Takie... Biedronka... - teraz to jemu język się plątał, a na policzki wkradł się rumieniec. Wziął głęboki oddech i spuścił głowę.- Takie same kolczyki jak ty ma Biedronka i... Myślałem, że może... Ty nią jesteś.- Dziewczyna westchnęła.
- W sumie chyba nie ma sensu udawać, że tak nie jest... Tak to prawda.-powiedziała jakoś tak... Smutno.
- Hej! Nie smutaj! Przecież to nic złego!- zauważył Adrien.
- Jednak nikt nie powinien znać mojej tożsamości.-
- Tak, wiem... Nawet twój partner po fachu.-
Spojrzała na niego zaskoczona, a ten z uśmiechem wskazał na pierścień.- Przepraszam... My Lady.-
- Czekaj, czekaj... Lousie wie?- zapytała zaskoczona.
- Sama się domyśliła.-
- A więc dlatego ona...!- pacnęła się w czoło. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.- Nie ważne.... W sumie czemu Ciebie dzisiaj w szkole nie było?-
- Louise uznała, że jestem za sztywny i poszliśmy na wagary do strzelnicy.-
- Nie spodziewałam się tego po Was.-
- Ja po niej też... Boje się jak zareaguje na to ojciec...-
- Może nie będzie tak źle? -
- Może...- nagle jakby coś sobie przypomniał.- Czemu chciałaś oddać swoje miraculum, gdy Voltpina chciała zrzucić moją iluzję z wieży Eiffla?- zapytał zaciekawiony. Na policzki dziewczyny wstąpił rumieniec.
- Pamiętasz jak przedwczoraj powiedziałam Ci, że kocham kogoś innego? Wychodzi na to, że chodziło.... O Ciebie. - spuściła szybko głowę i patrzała na swoje buty, które nagle stały się bardzo interesujące. Zdziwiony popatrzył na nią, a następnie uśmiechnął się po "Chatowemu" i uniósł jej podbródek.
- Nie powinnaś ukrywać swojej twarzy, gdy się rumienisz, My Lady. Wyglądasz wtedy jeszcze piękniej.-
Teraz jej rumieniec jeszcze bardziej się zarumieniła.
- Wredny jesteś.- powiedziała i mimo zawstydzenia patrzała jemu w oczy.
- Nie jestem wredny, Biedronsiu, tylko szczery.-powiedział, a następnie ku jej zdziwieniu musnął jej usta swoimi.
~ by Neko Echia
JESZCZE RAZ GRATKI DZIEWCZYNY ! :D
Agatheee
OdpowiedzUsuńnie wytrzymam
daj mi coś do przeczytaniaaaa XD
HAhah, wyniki jużem są i opowiadania zwyciężczyń też xd
Usuń*.*
OdpowiedzUsuńMai: Nie jaraj się... To nic wielkiego...
MAI TY PEDALE JEDEN GDZIE TY SIĘ SZWENDAŁAŚ?! JA SIĘ PYTAM GDZIE?! MARTWIŁAM SIĘ DO JASNEJ ANIELKI!!!!
Mai: O.o Serio?
TAK!!!
Mai: Aha? Wow?
A teraz gadaj jak na kazaniu. Gdzie byłaś?
Mai: Tu i tam...
... Dobra... Dziękuję Agathe <3 Miło słyszeć taką opinię na temat swojej pracy. ^•^
Mai, Biedronka Cię dopadnie pamiętaj ;_; A co do opowiadania to genialne <3
UsuńArigatou *.* A propo Japonii... Też masz jeden błądzik w swoim fanficktion ;) Mari jest w połowie chinką nie japonką xD
UsuńMai: Kto chciałby być butem?
Ja! Japonką to ja chętnie!
Mai:... Poprawka. Kto NORMALNY chciałby być butem?
Ja xd Wiem, wiem ,już mnie poprawiałaś na fb xd
UsuńJej! Drugie miejsce! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mari Agreste
Eeee mam pytanko. Czemu 6 czerwca są walentynki? O.o
UsuńMai: Nie zabronisz jej.
W sumieeee...
To był ten błąd xd
UsuńAh i wszystko jasne xD
UsuńAaa to oto chodziło.. Teraz jak to czytam jest mi głupio..(śmiech) Mari więcej nie zamyślaj się jak piszesz, tylko myśl!! No dziewczyno, come on!!
UsuńSpokojnie xd
UsuńAAAAAAAAAAA
OdpowiedzUsuńDZIEWCZYNY!!!!
ZABIJE WAS!!!!!
To jest za krótkie!!!!!
Domagam się następnych części ;-;
Czyyyy
jest może
taka możliwość... c;
Że będziecie kontynuować opowiadania bo są nieziemskie po prostu!!!
HAhahahhahhahahahh xd
UsuńAle, że do kogo to? Moje opko jest przecie długie xD
UsuńZA
UsuńKRÓTKIE
D;
Zapraszam na mojego bloga!!!http://biedroblogmarinettedupaincheng.blogspot.com/2016/04/witajcie.html?m=1 nazwa zbytnio nie dopasowana bo będe tam pisać pamiętnik Adriena a nie Marinette, ale no cóż... Zapraszam!
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego bloga, ostatnio pojawił się mały konkurs http://opowiesci-miraculum.blogspot.com/2016/04/konkurs.html
OdpowiedzUsuńOooo już biegnem *>*
UsuńJa też. 😊. Przy okazji zapraszam też na mój konkursik :
Usuńhttp://opowiescimiraculum.blogspot.com/2016/04/konkurs-1.html?m=1
Zauważyłam teraz ( Tak na pewno xd..) że na każdym blogu jest teraz konkurs!! Xd.. zróbcie sobie przerwę!!
OdpowiedzUsuńNie xd
UsuńBardzo dobra odpowiedź xd
UsuńWiem xd
UsuńPo prostu moja bliźniaczka xd
Usuń